sobota, 9 listopada 2019

Dorwać Małego, czyli oglądając jednym okiem

Zdaje się, że czeka mnie niestety długi weekend przy kompie (ankiety), więc jedyną przyjemnością będzie nadrabianie zaległości z filmami. Jedynie te, na które mogę zerkać jednym okiem oczywiście, czyli bez jakiejś super uwagi.
"Dorwać Małego" sprawdza się idealnie. Kto pamięta oryginał z roku 1995 ten kojarzy o co chodzi - facet pracuje dla grupy przestępczej z Nevady, ale marzy o tym, by zmienić swoje życie, udowodnić przed byłą żoną i córką, że potrafi wiele. Wykorzystuje więc okazje, by przy likwidacji jednego z dłużników, przygarnąć jego pracę, czyli scenariusz do filmu i zostać producentem. Co wyjdzie z połączenie podejścia "nowatorskiego" i środowiska filmowego? Mieszanka wybuchowa.
Teraz rzecz przerobiona na serial daje o wiele więcej możliwości wybrzmienia czarnego humoru, rozbudowania różnych postaci. Dodano trochę wątków dramatycznych, a całość poszła w stronę komedii przesiąkniętej przemocą (jak Fargo).
Niezbyt rozgarnięty przyjaciel zyskuje miano scenarzysty, do kompletu zgrania się szantażem lub fartem grupę profesjonalistów i nagle okazuje się, że mimo przeszkód produkcja rusza. Dawni pracodawcy wcale nie chcą jednak odpuszczać i żądają dostępu na plan jako koproducenci. Miles choć jak ognia stara się unikać dawnych metod, będzie więc musiał czasem jednak pokombinować, żeby wszystko szło jak trzeba. Hollywood z różnymi układzikami i znajomościami najpierw będzie zszokowane, a potem w sumie przyjmie ich jak swoich.
Fajnie się to ogląda, choć mam wrażenie, że rozciągnięcie fabuły sprawiło, że jest trochę dłużyzn. Najlepsza jest oczywiście para parweniuszy w zderzeniu z wielkim światem filmu, ale i bezpośredniość Amary, czyli ich szefowej wprowadza tu sporo niezłego zamieszania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz