Pozbawiona rozważań politycznych zawartych w dziele Byrona opowieść baletowa dotyczy uczuć znanych wszystkim: miłości, przyjaźni, szlachetności, ale również zazdrości, zawiści, pogoni za bogactwem.
Na targu w Adrianopolu handlarz niewolników wystawia do sprzedania dwie niewolnice, jedną z nich jest piękna Greczynka Medora (Jekaterina Krysanowa), która zakochuje się ze wzajemnością w korsarzu Konradzie (Igor Cwirko). Niestety, pożąda jej również pasza Seid (Aleksiej Łoparewicz) i to on ma stać się jej właścicielem. Jednak zakochany Konrad wraz z kamratami porywają Medorę i uprowadzają na swoją wyspie. Niestety w wyniku niesnasek między piratami rodzi się bunt, piraci obezwładniają Conrada, porywają Medorę, aby za wynagrodzeniem sprzedać ją po raz kolejny paszy. Konrad próbuję odzyskać narzeczoną, jednak to się nie udaje, zostaje pojmany i skazany na śmierć. Jego ocalenie jest teraz w rękach Medory. Konrad odzyska wolność o ile Medora zgodzi się poślubić paszę. A ona tego nie chce. Pomocną dłoń wyciąga do nich inna niewolnica – Gulnara (Daria Chochłowa), która marzy o poślubieniu paszy… a przecież pod ślubnym welonem można skryć inną osobę. I tak się dzieje. Medora i Konrad uciekają statkiem, przeżywają nawałnicę na morzu, ich statek tonie, ale oni się ratują.
Sama choreografia trochę mnie rozczarowała. Właściwie był to balet połączony z elementami pantomimy. Jakoś wolę balet w czystej formie, choć z drugiej strony wersja pierwotna również zakładała pantomimę, więc nie ma się co czepiać. Jednak wolę klasyczne spektakle baletowe.
W tym balecie najpiękniejsze popisy taneczne solistów były w I akcie. Nie zawodzi moja faworyta Jekaterina Krysanowa jako Medora, którą kocham od pierwszego przedstawienia w jakim ją widziałam („Poskromienie złośnicy”). Wiotka jak trzcinka, o lekko chłopięcej figurze jest w stanie zatańczyć wszystko. Jej każdy krok, każdy gest jest doprowadzony do końca, a potrafi unosić się w powietrzu jak piórko. Jest zjawiskowa. Pięknie partneruje jej Igor Cwirko jako Konrad. Patrząc na nich – można się zachłysnąć ich urodą, gracją, mistrzostwem wykonania. Cudni po prostu.
Balet „Korsarz” to przede wszystkim sceny zbiorowe. Nie każdy balet ma tylu świetnych tancerzy, żeby ze sceny na scenę móc wystawić od 12 do 24 tancerek i tancerzy, którzy stanowią ozdobne tło dla pary solistów. A teatr Bolszoj to może zrealizować. I kiedy się patrzy, jak oni równiutko tańczą, jak jednakowo pracują ciałem, jak każdy ich ruch jest wypracowany, wykończony, zamknięty – to można się jedynie cieszyć, że jest taki balet na świecie. Jak dobrze, że są.
Cieszy pełna sala widzów, cieszą małe dzieci na widowni, sporo młodzieży… To dobrze, bo balet to piękno, gracja. To ciało wyćwiczone do perfekcji, które na scenie potrafi czarować wdziękiem.
Niezmiennie polecam.
MaGa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz