MaGa:
Jako osoba mocno stąpająca po ziemi trochę nieufnie podchodzę do
utworów z gatunku science fiction, nie czuję się dobrze z ich
niemal zawsze katastroficzną wizją świata. Choć z drugiej strony
wszystko wskazuje na to, że jak ćmy do światła tak ludzkość
dąży do samozagłady. A potem może być „kyś-kyś”.
R.: Przyznaję,
że ja też, odczuwając spore zmęczenie po kilkudniowej konferencji
i trasie za kółkiem przed spektaklem, chwilami czułem się
zagubiony, ale w tej dystopii było całkiem sporo realizmu.
MaGa:
Po ponad dwustu latach, po jakimś wielkim wybuchu (katastrofa
atomowa?) z Moskwy zostaje niewielki teren i garstka ludzi, która go
przeżyła. Katastrofa zniszczyła znane nam osiągnięcia
cywilizacyjne i cofnęła ludzkość kilka wieków wstecz. Obecnie
tworzy się nowa rzeczywistość i nowe ludzkie dysproporcje. Tylko
czy one są nowe?
R.:
No tak - podziały na "inteligencję" i robotników, na
tych, którzy posiadają jakąś wiedzę sprzed wybuchu i tych,
którzy nie znają innej rzeczywistości, na biednych i bogatych, na
władzę i poddanych, wcale nie są nowe. Ani próby kontrolowania
"nieprawomyślności", ani też podkopywanie władzy przez
tych, którzy oskarżając ją o dyktaturę, sami wręcz marzą o
tym, by działać identycznie. Co się więc zmieniło? To, że
ludzie muszą sami upolować sobie jedzenie, że są zdani na łaskę
i niełaskę tych, którzy dzielą dobra i wiedzę?
MaGa:
I jeszcze ludzie pokroju Fiodora-Kuźmicza (niech się sławi imię
jego), który po wybuchu przywłaszczył sobie ocalałe książki,
przypisał sobie ich autorstwo, zlecił innym przepisywać ich treści
i w ten sposób usiłował przez długi czas być autorytetem dla
innych.
R.:
I dla większości z nich był autorytetem, bo jeżeli nie pamiętali
tego co było przed wybuchem, widzieli w nim przywódcę,
nauczyciela, źródło wszelkiego dobra. Ci którzy pamiętali,
woleli zbyt głośno nie wyrażać swojego zdania, wspominając o przeszłości
jedynie w swoim gronie.
MaGa:
Jednak cudza własność intelektualna przywłaszczona przez prostaka
wcześniej czy później odsłoni jego nieuctwo albo doprowadzi do
rebelii, bo mądrzyć się i zakrzykiwać brak wiedzy przez dłuższy
czas się nie da…
R.:
Impulsem do działania dla bohatera była wiedza i dobre intencje,
ale chyba nie bardzo zdawał sobie sprawę z konsekwencji swoich
decyzji. Idzie przez życie najpierw zdając się na los, a potem nie
zważając na innych, siedząc z nosem w książkach.
MaGa:
Książka przedmiotem pożądania! Dla mnie to przesłanie jest ok.
Tylko czy czytane bezrozumnie przez Benedikta, bez opamiętania,
oddają obraz rzeczywistości, uczą go czegoś, czy może mieszają
mu w głowie? Jak ten tytułowy Kyś, który według ludzi mieszka w
okolicznych lasach i robi: kyś-kyś, a jak jakiś człowiek wpadnie
w jego ręce to mu się klepki w mózgu luzują. A
może to niewiedza i przesądy mieszają w głowie… Głupiemu
łatwiej coś wmówić, do czegoś przymusić, łatwiej nim
manipulować.
R.:
Może ten tytułowy Kyś powinien być dla nas kluczem do odczytania
tego spektaklu. Powieść Tatiany Tołstoj niesie obraz Moskwy, obraz
Rosji, w której ludzie mimo katastrofy nie uczą się niczego
ze swoich błędów,
nadal więcej jest dzielenia niż łączenia, utrzymywania w biedzie
niż wspólnoty. Władza, metody policyjne oraz utrzymywanie ludzi w
niewiedzy są zdaje się tym co siedzi w głowach ludzi bardzo mocno.
I nawet obalenie jednego tyrana nic zmienia, bo przychodzi drugi. I
to przecież obraz nie tylko Rosji.
MaGa:
No właśnie, to nie jest obraz tylko Rosji. Na świecie się burzy i
gotuje. Rebelia, rebelia… i po rebelii. Walka o władzę wszędzie
jednaka, idea niby słuszna tylko dziwnie łatwo przygina się ją
szybko do potrzeb zwycięzcy. Jaki by on nie był. I tak historia
zawsze zatacza koło. W walce o władzę zmieniają się epoki,
sceneria i główni bohaterowie… a potem idea, o którą walczono
ulega wypaczeniu i jest to co zwykle. Smutne to.
R.:
Ano smutne i gorzkie. Pieniądze czy też pełny brzuch zastępują
potrzebę pytań o to czy tak właśnie musi być. Skoro mamy jakieś
profity, a innym żyje się gorzej, to może lepiej się nie
wychylać, żeby tego nie stracić?
MaGa:
„Kyś”, jak podejrzewam, to miała być satyra na Rosję. Jednak
nie mogę się pozbyć wrażenia, że nie tylko na Rosję. Już
chociażby sprawa książek na cenzurowanym – w „Kysiu” wokół
nich wytworzyło się coś na kształt terroru. A mnie jakoś to
kojarzy się z filmami, których nie powinniśmy oglądać, bo są
„be” i które znalazły się pod obstrzałem. Albo mechanizmy
sprawowania władzy… takie jakieś dziwnie znajome.
R.: Na
pewno nie jest to spektakl łatwy w odbiorze, ale pomysł na
pokazanie wizji świata po katastrofie całkiem ciekawy. Mroczny i
chwilami trącący przerysowaniami.
MaGa:
Oj, tak. I podkreślony scenografią (Honza Polivka), która mi się
bardzo podobała; taka niby byle jak sklecona z desek konstrukcja,
rzeczywiście jak po kataklizmie. W dodatku wykorzystano przestrzeń
za kotarami, co tworzyło świetne efekty. I te kostiumy (Joanna
Walisiak-Jankowska). Brawo!
R.:
Jak to by ktoś rzekł: nawet dziadostwo musi być w teatrze
dopracowane. To świat pełen brutalności, brudu i egoizmu. I to
właśnie udało się nam, widzom
przekazać. Powolną degenerację ludzkich cech poznajemy nie tyle po
mutacjach, co po zaniku empatii, braku zasad w tej społeczności.
MaGa:
I to wszystko podkreślone świetną grą aktorską.Jeśli chodzi o
obsadę to wg mnie kobiety górą. A już Anna Smołowik z tym swoim
głosem… nie do podrobienia, w każdej odsłonie inna i w każdej
dobra. Julia Wilczewska – świetna gra, dobry ruch sceniczny.
Jednak muszę być uczciwa, panowie swoje kwestie musieli w
większości scen mówić w ruchu, nie zawsze przodem do widowni, co
wpływało na jakość odbioru. Świetny był Igor Kowalunas w roli
Benedikta (jakże sympatyczna scena obcinania ogonka) i Tomasz
Borkowski pędzący po podestach na złamanie karku. Zresztą już na
początku mówiłam, że gra aktorów bardzo mi się podobała. Dla
miłośników s-f ten spektakl to może być gratka.
R.:
No popatrz, a ja bym stawiał raczej na panów, do świetnych:
Kowalunasa i Borkowskiego dodałbym nie mniej ciekawych Nowickiego i
Korzeniowskiego. Dla mnie spektakl napisany i wyreżyserowany przez
Igora Gorzkowskiego to fantastyka dla dorosłych, dystopia, która
może nas czegoś nauczyć. Jej baśniowość i uproszczenia
sprawiają, że chwilami się uśmiechamy, ale wymowa wcale zabawna
nie jest.
MaGa:
Jako duet pod każdym względem mieszany 😊
wybraliśmy sobie ze spektaklu wszystko to co nam bliższe, ale
zgodzimy się chyba w jednym – „Kyś” należy do tych utworów,
które warto znać, o których można dyskutować długo i ciągle
znajdować w nim coś jeszcze. A to jak zostało to przedstawione,
zagrane… to już najwyższa szkoła jazdy. Polecam.
R.: Ja miałem kłopot na poziomie emocjonalnym, bo moim zdaniem to się ogląda zbyt chłodno, bez zaangażowania, ale to może moje zmęczenie... W każdym razie na pewno ciekawe!
Więcej informacji tu: https://teatrsoho.pl/spektakl/kys/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz