Czasem zdarza się obraz, który cię skusi, ale potem z niedowierzaniem patrzysz na ekran i chciałbyś jak najszybciej seans zapomnieć. Dziś dwa takie filmy.
Jim Carrey w polskim filmie? Przecież to fenomenalne wydarzenie i szansa na wypromowanie czegoś naszego szerzej. Tylko najpierw musi być scenariusz i jakiś pomysł. Tymczasem cały film przypomina mroczną etiudę studencką, w której nie wiadomo o co biega, aktorzy snują się bez sensu, i nawet przełomowe wydarzenia nas nie ruszają emocjonalnie.
Historia policjanta, samotnego człowieka ogarniętego jakaś obsesją, daje obietnice kryminału, ale tak naprawdę nie wiadomo za bardzo czym jest.
Thriller o mrokach ludzkiej egzystencji, czy dramat pokazujący degrengoladę moralną w naszym kraju i polskiej policji? Jest jakiś tajny klub dla bogaczy, dręczenie kobiet, trup, pisarz chełpiący się opisami okrucieństw, glina który podejrzewa go o opisywanie realnych doświadczeń, dużo szarości, ciemności i milczenie. I Carrey, równie depresyjny jak cały film. Dostosował się :) Polscy aktorzy mówią po angielsku,, ale całość jest tak siermiężna, że nikt by nie uwierzył, że to produkcja spoza naszego kraju.
Omijajcie z daleka.
Drugi obraz jest ciekawszy, choć pewnie jedynie dla smakoszy. Bohater jest tak chaotyczny, że i fabuła nie sprawia dobrego wrażenia, nie jest przyjazna w oglądaniu. Nadav Lapid to twórca, który wybrał Francję za nową ojczyznę i jego bohater jest bardzo podobny - młody chłopak z Izraela, który po służbie wojskowej wyjeżdża do Francji i próbuje znaleźć tu sobie miejsce. Walczy z głodem, chłodem, nędzą, samotnością, obija się niczym kulka we fliperze od ludzi, od miejsc, od zlecanych mu zadań. Nie chce mówić po hebrajsku, ale uczy się dopiero nowego języka, uparcie powtarza, że zaczyna coś nowego, ale bardziej egzystuje z dnia na dzień, trochę dzięki wsparciu innych...
Sam film też jest niepoukładany, chaotyczny, ale chyba właśnie taki miał być. Odważna rola Toma Merciera sprawia, że jednak zapamiętuje się go jako obraz ciekawy, w odróżnieniu od koszmarka jakim były Prawdziwe zbrodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz