sobota, 15 grudnia 2018

Twarz, czyli ryj narodowy

O ile o Smarzowskim wiemy czego się spodziewać i nawet jeżeli nie lubi się pewnych przerysowań, trudno mu odmówić celności jego obserwacji, mam wrażenie, że Szumowska zwyczajnie się pogubiła w tym co chce przekazać widzowi w "Twarzy". Wobec tych wszystkich scen jakimi przeładowała swój film, by pokazać brak tolerancji, głupotę i prymitywizm Polski prowincjonalnej, zabawne wydają się stwierdzenia, że komu się ten film nie podoba ten nie przyjmuje krytyki. Czyli co? Mamy teraz uznać, że żarty z Grażyn i Januszów, cebularstwa za zbyt słabe i mało ostre, trzeba je jeszcze bardziej przerysować i nazwać diagnozą społeczną? I najlepiej jeszcze połączyć z sukcesem PiS. Dziękuję za takie diagnozy. O ile "Wesele"jest aktualne po latach, to "Twarz" trudno uznać za aktualną nawet dziś. Wygląda to wszystko tak jakby w tym kraju całe zło, frustracja, to co najgorsze miało się objawiać na wsi, bo reżyserce kojarzy się ona z ciemnogrodem (czyli rodzinnym biesiadowaniem, chodzeniem do kościoła, prostym życiem bez ekscytowania się tym czym żyją media). Nie, w miastach nikt nie wpada na pomysł, by rozebrać się przed sklepem celem upolowania telewizora na promocji. U Szumowskiej cała ta krytyka i obnażanie naszych wad musi być sprowadzona ostatecznie do czegoś co definiuje nieudacznictwo, brak tolerancji i empatii, czyli klęczenia przed wielką figurą Chrystusa. Król Polski ma patrzeć w kierunku Częstochowy, a świat ma się z nas śmiać...


Ech, a gdyby tak wyciąć sporo tych przerysowanych scen rodem z jakiego publicystycznego koszmarka piętnującego pomysły rodaków, rzeczy raczej groteskowe niż prawdziwe, mielibyśmy coś naprawdę ciekawego. To mógłby być film równie ciekawy jak choćby "Cicha noc" - w pokazaniu konfliktów rodzinnych, niełatwych relacji, braku akceptacji dla inności, problemów z tożsamością. Dla ludzi, którzy znali  Jacka przed wypadkiem, był dziwakiem, którego akceptowali. Ale z inną twarzą, po przeszczepie, nawet dla bliskich stał się kimś obcym - wszystko się dla niego zmieniło.

Brakuje tu jakiejś finezji w całej tej historii, jest zbyt topornie i nawet dramat bohatera schodzi jakby na drugi plan w tym wszystkim. Reżyserka dorabia części społeczeństwa gębę wyglądającą dużo gorzej niż Jacek po operacji. Szydzi, choć sama wobec niego żąda empatii i powstrzymania się od śmiechu. Baśniowe, górskie plenery w zderzeniu z prostactwem ludzi je zamieszkujących, bez jakiejś odrobiny ocieplenia ich wizerunku to naprawdę coś co przekreśla w moich oczach ten film. Gdyby to było jeszcze coś odkrywczego, gdyby pokazała coś jako pierwsza... Ale przecież Szumowska nie robi nic nowego, w dodatku robi to dość topornie.
To nie jest tak, że nie ma tu dobrych pomysłów, całość jednak niestety pozostawia spory niesmak. I nie ratuje tego też aktorstwo, choć np. rola Agnieszki Podsiadlik bardzo mi się podobała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz