Czy gdyby młodziutka Skłodowska miała więcej szczęścia i z obiektem swoich uczuć mogła założyć rodzinę w Polsce, to czy kiedykolwiek doczekalibyśmy się jakichkolwiek jej odkryć naukowych? A może ten wybór między rodziną i karierą, edukacją wciąż wisi niczym wyrzut sumienia nad kobietami? Dokonanie takiej decyzji pewnie nie przekreśla szczęścia osobistego, ale w oczach świata często jest właśnie tak postrzegane - coś musisz stracić, z czegoś zrezygnować. A przecież Maria jeszcze wielokrotnie udowodni swoim życiem, że potrafi poświęcić bardzo wiele dla osiągnięcia jakichś celów - nawet własne zdrowie, nie zważając na rady i opinię publiczną. Pewnie bolało ją nie raz to co powtarzano o niej za jej plecami, ale to jedynie bardziej mobilizowało do kolejnych wysiłków.
Sztuka sięga jednak po kolejne wcale niełatwe tematy jak choćby ukochane dzieło małżeństwa Curie - przecież dzięki obietnicom Marii i świata naukowego nowo odkryte pierwiastki miały dokonać olbrzymiego postępu, próbowano znaleźć dla nich zastosowanie w prawie każdej dziedzinie, ale ponieważ nie myślano o konsekwencjach, niewiele wiedziano o szkodliwym działaniu, ofiary promieniowania umierały często w osamotnieniu i okropnym cierpieniu.
Znajdzie się również miejsce na rozpacz po śmierci męża, niełatwe relacje z córkami, ale i płomienne uczucie jakie wybuchło między nią, a wieloletnim przyjacielem i uczniem Piotra Curie, będzie miejsce na nagrody i sławę, czy wreszcie okropną nagonkę prasową jaka dotknęła ją po odkryciu romansu z żonatym mężczyzną. Osobowość, charakter zachowania i decyzje Skłodowskiej, są tu równie istotne jak to, jak były one odbierane przez jej współczesnych i jak są interpretowane dziś. Któremu aspektowi jej życia byśmy się nie przyglądali: studiach i pracy na obczyźnie, legendarnej skrupulatności, poświęceniu pracy, namiętności jaką wkładała w nią wkładała, dyskusjach o kierunku w jakim trzeba zmieniać świat, w każdym z nich znajdziemy coś co nadal może rozpalać wyobraźnię, czy ciekawość. To nie jest portret osoby, która byłaby nam obojętna i to na pewno w tym przedstawieniu udało się osiągnąć. Dyskusja w studiu telewizyjnym na temat "święta czy dziwka", używanie multimediów, odwoływanie się do współczesności, kompleksów i mitów narodowych (Polska na kozetce), sprawia że sztuka może drażnić, skłaniać do dyskusji, nie pozostawia obojętnymi.
Pora napisać jeszcze trochę o wykonaniu. Teatr Papahema, czyli czwórka młodych ludzi po białostockiej Akademii Teatralnej, znani byli ze świetnego łączenia gry aktorskiej i wykorzystania lalek, zabawy dekoracjami, kostiumami. Tu postawili raczej na przebieranki, ale przy skromnej i pomysłowo wykorzystywanej scenografii nie ma miejsca na nudę. Warto pochwalić dobre tempo, sporo zmian, świetnych wizualnie pomysłów (np. scena seansu spirytystycznego). Chwilami jest dość zaskakująco, groteskowo, aktorzy mocno szarżują, po śmiechu zawsze jednak przychodzi chwila również na refleksję. Każde z nich wciela się na pewien czas w bohaterkę, za każdym razem pokazując nam jej trochę inne oblicze. Każdy ma więc swoje kilka minut, zmieniają się na pierwszym planie i za to duże brawa - niewiele jest przedstawień, w których cały czas czujesz, że gra zespół, nikt nie jest pozostawiony w tle.
W Warszawie przedstawienie pokazywane jest na deskach Teatru WARSawy, który jest koproducentem "Skłodowskiej. Radium Girl", być może jednak będzie okazja zobaczyć je zarówno w rodzinnym dla zespołu Białymstoku, jak i gdzieś w Polsce. Warto się wybrać.
Skłodowska. Radium Girl
Tekst i reżyseria: Agata Biziuk
Scenografia: Katarzyna Pielużek
Muzyka: Natasza Topor
Projekcje: Patryk Bychoski
Choreografia: Anna Sawicka-Hodun
Reżyseria światła: Maciej Iwańczyk
Plakat: Paweł Brajczewski
Konsultacje chemiczne: Marzanna Rutkowska
Obsada: Paulina Moś, Helena Radzikowska, Paweł Rutkowski, Mateusz Trzmiel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz