Pomysł by na scenie skonfrontować różne spojrzenia na świat, aktorów wymieszać z amatorami nie jest nowy, zawsze jednak pojawia się pytanie o sens takiego spotkania, o to co z niego ma wyniknąć. Kibice Legii chyba się przestraszyli tego zestawienia nazwy ich ukochanego klubu z odniesieniami do społeczności żydowskiej, bo jeszcze zanim obejrzeli spektakl, już się od niego odcinali. Czy choćby ten fakt, nie mówi nam troszkę o tym, że coś jest jak to się mówi "na rzeczy"? Przecież kibicując swojej drużynie nie musisz jednocześnie odcinać się od tego kim jesteś, jaki jesteś. Choć uniformizacja, barwy klubowe, rytuały, pieśni, tworzą z was wspólnotę, jedną wielką siłę, nikt nie oczekuje od ciebie żebyś zapomniał o tym, że jesteś np. prawnikiem, tramwajarzem, mężem, ojcem, pisarzem, protestantem, z pochodzenia Grekiem itd. Jesteś "swój" i jesteś akceptowany. Są jednak okazuje się, że pewne tematy, których lepiej nie tykać - gej, Żyd, murzyn, ciapaty wciąż funkcjonują jako obelgi i ciężko ci będzie znieść kibicowanie w grupie, gdy jesteś świadomy, że nie powinno tak być.
Lepiej się nie przyznawaj. Tak ubrany nie przychodź. Nie afiszuj się z tym. Możesz to usłyszeć o ile nie spotkasz wcześniej na drodze osób, które wyjaśnią ci to bardziej "łopatologicznie", czyli pięściami, że nie akceptują cię w swojej grupie. Stadion jest ich. Bez nich drużyna by nie była taka sama.
Jak się okazuje jednak nie wszyscy tak myślą i znalazło się kilka odważnych osób z grona kibicujących Legii, które zgodziły się na uczestnictwo w tym spektaklu. Możemy się jedynie domyślać, które elementy pochodziły od nich, ale z siebie włożyli w scenariusz, ale to się czuje, że niemało. Aktorzy też się zmienili. Bo to nie jest przedstawienie, w którym od początku wszystko jest jasne i tylko wszyscy muszą nauczyć się swoich ról. To proces twórczy, w trakcie którego poznawali się wzajemnie - kibice mogli zweryfikować pewne potoczne wyobrażenia, a aktorzy mogli iść z nimi na Żyletę i poczuć jak tam jest naprawdę (a więc również zweryfikować swoje wyobrażenia). "Kibice" to spektakl, który jest spotkaniem tych dwóch grup i opowiada właśnie o tym jak wiele uprzedzeń siedzi nam w głowach, choć nigdy specjalnie się nad nimi nie zastanawiamy. Czy można iść na stadion, cieszyć się, kibicować i świętować zwycięstwo bez strachu, że się dostanie po głowie? Bez niepokoju, że będzie się obrażanym? Bez zażenowania?
To nie jest wykład na temat antysemityzmu, tolerancji, drętwa mowa o tym co powinniśmy myśleć - każdy po prostu pokazuje kawałek siebie, swoich emocji i chce być z nimi zaakceptowany. Nie ma więc podziału aktorzy-amatorzy, Żydzi-goje, kibice-obojętni, bo te role mogą się tu mieszać.
Usłyszymy tu zarówno słowa gorzkie, jak i piękne przykłady tej cudownej atmosfery piłkarskiego święta, które potrafi jednoczyć ludzi niezależnie od tego co ich różni. Jest chwilami zabawnie, a chwilami bardziej dramatycznie. Nie wszystko może jest idealnie, ale czujemy, że tu nie chodzi jedynie o wypowiadane słowa i grę aktorską, że w dużej mierze widz też musi się skonfrontować ze swoim patrzeniem na sprawy, o których mówi przedstawienie.
Ciekawy jest pomysł na rozegranie przestrzeni sceny, sprawdza się materiał video z Olafem Lubaszenką, który jest trochę narratorem historii spektaklu i świetnie wypełnia pustkę po jednym z aktorów, którzy zrezygnowali z udziału w spektaklu pod wpływem presji znajomych kibiców. Do tego umiejętności piłkarskie Piotra Wiszniowskiego, bardzo wyrazisty Tomasz Jakubczak i jak zwykle charyzmatyczny Jerzy Walczak. Pewnie oprócz mocnych punktów można by wskazać kilka słabszych, ale nie zmienia to faktu: ten projekt Teatru Żydowskiego należy uznać za udany i warto, żeby szczególnie młodzi ludzie, mogli to obejrzeć i by mogli jeszcze potem o treści przedstawienia, o swoich przemyśleniach podyskutować.
Na miejscu stowarzyszeń kibicowskich raczej bym się cieszył z tego, że mój klub ktoś pokazuje w tak pozytywnym świetle, ale skoro ktoś woli się odciąć na wszelki wypadek od tego co "koszerne" to jego wybór. Tym bardziej brawa za odwagę dla tych, którzy uczynili tak duży krok do przodu, czyli dla Elwiry i Tomasza.
Scenariusz i reżyseria: Michał Buszewicz
Scenariusz i dramaturgia" Sebastian Krysiak
Obsada: Ryszard Kluge, Joanna Rzączyńska, Małgorzata Trybalska, Jerzy Walczak, Piotr Wiszniowski, Elwira Szyszka, Tomasz Jakubczyk.
Fot. Jakub Laskowski. Zdjęcia z materiałów oficjalnych teatru
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz