czwartek, 14 września 2017

The Square, czyli zaufaj nam, my się na tym znamy


Jesień pełna atrakcji w kinach, bo nie dość, że festiwalowo (ale ja chyba na WFF tym razem nie dam rady), to jeszcze i masa premier. Jest w czym wybierać. I jeżeli tylko nie zależy Wam na super widowiskowych produkcjach, a szukacie trochę ambitniejszych propozycji, to mam dla Was coś wartego uwagi.
Szwedzki reżyser Ruben Östlund funduje nam niezłą jazdę bez trzymanki, balansując pomiędzy czarną komedią, a dobrym dramatem. Stawiając bohatera w przedziwnej sytuacji, pokazując konsekwencje różnych wyborów i decyzji, sprawia, że choć śmiejemy się z wielu absurdalnych sytuacji, jednocześnie wychodzimy z kina z głową pełną przemyśleń i pytań. A to właśnie w kinie uwielbiam.


Nie chcę streszczać fabuły, żebyście mieli trochę zaskoczenia, spodziewajcie się jednak sporo szpilek wbitych w sztukę nowoczesną i w snobistycznych, przekonanych o swej wyższości ludzi z klasy średniej. Czy to, że zarabiasz więcej niż przeciętna, starasz się chodzić na modne spektakle, wystawy, dyskutować o tym co na topie w literaturze i koniecznie jest poprawny politycznie, tolerancyjny, postępowy, czyni cię kimś lepszym? Na ile to wszystko wciąż jest świadomym doświadczaniem sztuki, czegoś ważnego, własnych przemyśleń, a na ile bezmyślnym powtarzaniem formułek wymyślonych przez kogoś innego, przesuwaniem granic tego co można uznać za dzieło artystyczne aż do granic absurdu. Kiedy powiesz: mam dość, to zbyt wiele dla mnie. A może nawet wtedy będziesz się bał nazwania cię ignorantem, nietolerancyjnym ciemnogrodem?
Gdzie w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na prawdziwe uczucia, szczerość, empatię. 
Film przewrotny, zabawny, a jednocześnie wychodzimy z niego dziwnie przepełnieni gorzkimi przemyśleniami. Możemy się śmiać, że my jesteśmy inni, nie tak nadęci, lepsi, nie wpadniemy na tak głupie pomysły marketingowe albo nie damy się nabrać na takie głupoty. Ale czy rzeczywiście to przekonanie sprawia, że to staje się prawdą?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz