poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Komunia, czyli pozbierać rodzinę z powrotem

 Tydzień temu pisałem o wydarzeniu jakie zorganizowano w moim miasteczku w ramach akcji "Otwórz się na autyzm" i pokazie filmu "Życie animowane", drugi tydzień akcji przyniósł kolejną porcję warsztatów i pokaz kolejnego filmu. Jakże innego w klimacie, ale chyba jeszcze bardziej poruszającego. Tam mieliśmy odrobinę nadziei, amerykańskie rozwiązania, terapeutów, specjalne zajęcia szkolne, świetne programu uspołeczniania i uczenia samodzielności. A u nas?
Rany, jak ta rzeczywistość skrzeczy. Ktoś może powiedzieć - nie zawsze tak to wygląda, podobnie jak w USA nie jest zawsze idealnie. Ale mimo wszystko. Aż by się chciało dowiedzieć więcej o tej rodzinie, usłyszeć zapewnienie, że ktoś nie tylko wszedł z kamerą do ich domu, by pokazać problemy z jakimi się zmagają, ale również zaoferował pomoc w ich rozwiązaniu. W "Komunii" to nie autyzm jest bowiem na pierwszym planie, choć na pewno nie ułatwia nic w sytuacji rodziny.


Razem z kamerą zaglądamy do rodziny Nikodema. Jego matka zostawiła ich i założyła nowy związek, ojciec delikatnie powiedzmy, że nie jest zbyt zaradny i potrafi zaglądać do kieliszka, a prowadzenie domu, wszystkie obowiązki spadają na 14-letnią siostrę chłopaka, Olę. I tak naprawdę ten film jest bardziej o niej niż o chorym na autyzm bracie. To ona, czasem nieporadnie, próbuje mobilizować brata do nauki, to jej najbardziej zależy, by razem z rówieśnikami przystąpił do pierwszej komunii świętej. Choć marzy o normalnej zabawie, luzie, musi zajmować się domem, a jej największym marzeniem jest powrót mamy, nawiązanie z nią bliższej relacji. Uroczystość brata może stać się do tego dobrą okazją.
Gorzki to obraz, bo niewiele tu radości i szczęścia, za to dużo bezradności, złości, rezygnacji, płaczu. Malutkie mieszkanie (wszyscy śpią w jednym pokoju) samo w sobie generuje wiele drażliwych sytuacji, autyzm Nikodema jeszcze bardziej wszystko komplikuje. Przydałaby im się jakaś systematyczna pomoc, odciążenie Oli, zaopiekowanie się w różnych ich deficytach, a zamiast tego widzimy jak czasem wpada kurator (któremu nie do końca mówią o wszystkim) i księdza, który nie robi problemów z powodu zaburzeń chłopca, ale też nie oferuje nic więcej.
Mamy duży dyskomfort wchodząc tak poprzez kamerę do ich życia, widząc ich w bardzo niełatwych dla nich sytuacjach i sami czując bezsilność... Tu już nawet nie chodzi o ulgę, że tej konkretnej rodzinie może pomocy udzielono, ale wychodzimy z kina pełni gorzkich przemyśleń i zastanawiając się ile podobnych rodzin jest w Polsce. Jak im pomagać, czy są w ogóle jakieś rozwiązania, które można by wskazać. Skupiamy się na ich relacjach, na emocjonalnej więzi z matką, jaką Ola próbuje zbudować, autyzm nam trochę w tym wszystkim może ginie, nie wydaje się najważniejszym problemem, a po prostu jednym z wielu do ogarnięcia. Wszyscy muszą się nauczyć prawdziwego życia, dojrzeć do różnych rzeczy. Może stracić złudzenia, poczucie komfortu, ale wydaje się to potrzebne.
Dobry, poruszający dokument.


2 komentarze: