środa, 5 kwietnia 2017

Amok, czyli obsesja

Sprawa Krystiana Bali wraca. Zainteresował się nią TVN, facet mimo, że siedzi w więzieniu udziela wywiadów, teraz doszedł film. Dodajmy, że film ciekawy, niejednoznaczny. Pewnie łatwo byłoby stwierdzić jasno: winien, niewinny, a tu widz cały czas pozostaje z niepewnością. To film o obsesji. 
Mamy młodego pisarza, który napisał oryginalną powieść, która niestety nie wzbudza tyle zainteresowanie ile by oczekiwał. I mamy policjanta, który w tej powieści odnalazł fragmenty wskazujące na znajomość okoliczności niewyjaśnionej zbrodni sprzed lat. Pierwszy z nich chętnie podejmie grę, nawet będzie dobrze się bawił podejrzeniami, ale wycofa się, gdy zrobi się to dla niego niebezpieczne. Drugi, wręcz odwrotnie, będzie parł naprzód, coraz bardziej przekonany o winie podejrzanego. 


Film Katarzyny Adamik to interesująca mieszanka kryminału i thrillera psychologicznego, w którym nawet nie samo pytanie: czy to prawda? jest najważniejsze. Reżyserka skupia się raczej na tym jak rozwija się w obu mężczyznach ich obsesja, pragnienie, by pokonać tego drugiego, by złamać. Wzajemne podchody, sondowanie się, niedopowiedzenia, prowokowanie, wybuchy gniewu - to jest na najciekawsze. Sugerowane różnymi obrazami zainteresowania Krystiana Bali, treść jego powieści, ewidentnie wskazują, że w jego głowie tkwi wiele demonów kochających przemoc i perwersję. No ale to przecież nie jest jeszcze dowód. Artyście wolno więcej. Kościukiewicz zagrał dobrze i to na pewno jest rola, która pokazuje go trochę w innym świetle.
Policjant (bardzo dobra rola Łukasza Simlata) nie może uwierzyć w to, że ktoś tak wiernie mógł opisać zbrodnię, nie mając w niej udziału, na przekór więc przełożonym, za wszelką cenę chce wymusić przyznanie do morderstwa. To już nie jest jakieś tam śledztwo i rozwiązanie zagadki, to walka o honor, by nikt nie grał policji na nosie. Najbardziej chyba zabolało go to, że pisarz wykorzystał policję, by zrobić wokół siebie szum. Tylko role kobiece trochę mnie tu zawiodły.
Dziwny to trochę film, bo i sprawa jest dziwaczna - sąd wydał wyrok opierając się na poszlakach, oskarżony nie przyznaje się do winy. Sporo tu dziwacznego postmodernistycznego bełkotu na temat tego, że nie ma granic w sztuce, a fikcja literacka jest wytłumaczeniem na wszystko - czyżby jednak reżyserka stawała po stronie pisarza? Wchodzenie w głowę bohatera (i jednego, i drugiego) miałoby pewnie więcej sensu, gdyby jednak nie próbowało się cały czas zachować neutralności, nie mówiąc nam do końca prawdy. Warto obejrzeć głównie ze względu na klimat i obie role męskie. To na pewno nie był stracony czas.
Za seans dziękuję kinu Atlantic.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz