środa, 29 marca 2017

Ksiądz, czyli podobno ma wstrząsnąć

Od kilku dni na Showmax film już jest dostępny, portal wydał kupę kasy na reklamę, aby wzbudzić ciekawość (pewnie więcej niż na Vegę), a jeżeli zastanawiacie się czy warto ryzykować zapisanie się do płatnego serwisu z filmami, to mam dla Was podpowiedź.

Nie warto. Moim zdaniem oczywiście. I dopóki nie zmieni się oferta tego serwisu, nie zmieni się jakość filmów (marna), zdania nie zmienię. Żadne wielkie nazwiska, żaden krótki ani długi metraż mnie do tego nie przekona. Spróbowałem. Niewiele znalazłem dla siebie. Zrezygnowałem. 
Chwali się to, że dali wolną rękę Smarzowskiemu, że są odważni, ale sorry, to wciąż króciutki film, a cała reszta to rzeczy znane, raczej dostępne, więc oferta nie urywa wiadomo czego. No niczego nie urywa.
A i sam "Ksiądz" prawdę mówiąc nie powala. Fajny jest klimat, może pomysł wstępny, ale potem mam wrażenie, że zabrakło jakiegoś domknięcia tej historii. Chyba, że reżyser zrobił sobie zabawę, którą zamierza pociągnąć dalej za czas jakiś. Tu dał jakieś pytania, symbole, mnóstwo domysłów, jakieś swoje zwariowane pomysły (nie mogło zabraknąć Białego misia w wykonaniu Tymańskiego i jazdy w kasku na rowerku).
Historia jest dość prosta: ksiądz (domyślamy się, że proboszcz) po wypadku samochodowym, musi przenocować gdzieś na odludziu w hotelu, czekając aż naprawią mu auto. Chce spędzić te noc odpoczywając - może wreszcie obejrzy coś w tv, poleży, nie będzie myślał o obowiązkach. Tu jednak nie znajdzie spokoju, a raczej masę dziwnych sytuacji i przedmiotów, które wpędzą go w konsternację: wibrator, ganiającą po hotelu kozę, parę, która będzie się kochać za jego drzwiami, siekierę w szafie. W dodatku telewizor nie działa, a w komputerze nie ma co oglądać. A potem?
Potem jest jeszcze dziwniej. Bo niby jesteśmy przekonani, że ksiądz nic złego nie zrobił, ale do cholery może to co oglądaliśmy nie do końca było rzeczywiste, a jedynie taką "jego wersją wydarzeń?". W każdym razie jest trup, jest problem, jest jeszcze ciekawa sekwencja z domowego, niedzielnego przedpołudnia w jednej z rodzin i już czujemy, że niczego nie jesteśmy pewni. Czy milczenie dziecka coś sugeruje? Czemu niby wszyscy trąbią, że ten film ma wstrząsnąć kościołem, bo jest mocnym oskarżeniem o pedofilię... Ślepy jestem, czy co? Ksiądz (Arkadiusz Jakubik) jest przerysowany, bardziej śmieszny niż groźny, nie wiemy czy jest dobry, czy zły - po tych 20 minutach nic prawie nie wiemy. Chyba naprawdę trzeba dużo złej woli, by dopowiadając sobie różne rzeczy, potraktować to jako oczywistość. To raczej gra z widzem, żartobliwa i klimatyczna zagadka, niż film najzupełniej serio. Przynajmniej ja go tak traktuję.
Na pewno dużo ciekawszy niż jawna reklamówka zrobiona przez Vegę, ale tak czy inaczej, jednak niedosyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz