piątek, 31 marca 2017

Klient, czyli nie potrafię zapomnieć


Z filmami Ashgara Farhadiego jest pewien kłopot. To nie jest kino, które by wyróżniało się jakoś pięknem zdjęć, oryginalnością fabuły. Ale to nieprawda, że ich cały urok tkwi w tym, że opowiadają o ludziach żyjących w innej kulturze, a dzięki tym filmom, odkrywamy, że są do nas bardzo podobni. Jest coś jeszcze. W tych niby zwyczajnych historiach o ludziach, jest taki ładunek emocjonalnej prawdy, który po prostu sprawia, że oglądamy jego opowieści niczym najlepszy thriller. Chyba trochę u nas zatracono tą wrażliwość, tą umiejętność, by to nie akcja była na pierwszym miejscu, a jakaś prawda psychologiczna o bohaterach, ich przemianie, ich wątpliwościach. Dlatego rozumiem dobrze nagrodę Oscara dla Klienta (tylko ten tytuł dziwny - nie lepiej jednak sprzedawca, czy nawiązując do sztuki: komiwojażer?) i sam biję brawa dla dla tego filmu. Niedługo wchodzi na ekrany - można go zobaczyć przedpremierowo w Warszawie m.in, w kinie Muranów, Atlantic i Praha (na festiwalu Wiosna Filmów) i gorąco do tego zachęcam.
  
Dodatkowym smaczkiem jego filmów jest zawsze możliwość przyjrzenia się kulturze, która jest dla nas trochę egzotyczna. Ale czy zupełnie inna? Możemy się uśmiechać pod nosem gdy oglądamy inscenizację sztuki Arthura Millera "Śmierć komiwojażera" i widzimy aktorki, które niby mają być nagie, a są kompletnie ubrane. Tylko to nie efekt cenzury, jak byśmy sobie to wyobrażali, ale jakiś dla nich naturalny stan - opowiadają coś, ale nie chcą przekraczać granic, które dla nich są trudne do zaakceptowania. Wyciągają z tych przedstawień esencję - psychologię. Czy to źle?
Całą historię, którą opowiada Farhadi w "Kliencie" równie dobrze można by przenieść na nasz grunt - pewnie trzeba by było ją jakoś obudować, sprawić by może była bardziej dramatyczna, dosłowna, pikantna. Ale bez tego przecież ona jest jak najbardziej czytelna i wcale nie mniej poruszająca. Żona, która w efekcie splotu okoliczności doświadczyła bardzo dla niej trudnej i zawstydzającej sytuacji, ma ogromną traumę i nie chce ani powiadamiania policji, ani też jakiegokolwiek grzebania w sprawie - chce zapomnieć. Jej mąż odwrotnie, najpierw ją uspokaja, ale potem całe wydarzenie staje się dla niego obsesją. Czuje, że musi doprowadzić sprawę do końca. Niezależnie od tego ile będzie musiał poświęcić. Najwyraźniej nie tylko w naszej kulturze jest duży problem z definiowaniem na nowo wzorca męskości.
Naprawdę świetne kino.

1 komentarz: