środa, 15 marca 2017

Hedda Gabler, czyli ludzie tak nie postępują?

Po powrocie z teatru smutne wieści - odszedł Wojciech Młynarski, kolejny z mistrzów słowa, którego będzie bardzo brakować. I jak tu pisać o czymkolwiek? Na warsztat biorę więc seans sprzed kilku dni, oglądany w kinie Praha, w ramach cyklu National Theatre Live. Wciąż nie mogę się nadziwić, że na te pokazy nawet na ostatnią chwilę można zdobyć bilety (warto! najbliższy pokaz to Wieczór Trzech Króli), w sytuacji, gdy na mierne komedie w naszych teatrach o to bardzo trudno. No cóż, co kto lubi. Obejrzałem już kilkadziesiąt spektakli z Londynu i mogę tylko powiedzieć: kto nie był, niech szybko nadrabia. To nie kwestia snobowania się - zagraniczne lepsze, ale naprawdę byłem tyle razy zaskakiwany i wychodziłem zachwycony, że wiem co mówię. A choćby i Heddą Gabler. Dotąd pokazywane inscenizacje miały cudowną scenografię, jakiś pomysł, a tu proszę: surowość, ascetyczność.
Ale chyba właśnie dzięki temu jeszcze bardziej skupiamy się na tekście, na emocjach.


Wstyd się przyznać, ale tytuł sztuki nic mi nie mówił, nie czytałem nic wcześniej o przedstawieniu, szedłem "w ciemno". I oglądałem pierwszy akt trochę zbierając szczękę z podłogi. Te skrzące emocje, nie do końca wyrażane, te ukrywane pragnienia i żądze... Myślałem sobie: świetny, współczesny tekst. I nagle, w przerwie olśnienie. Przecież to dramat Henryka Ibsena, klasyka, choć może trochę mniej znana. Jak widać te jego portrety psychologiczne, demony kłębiące się w głowach i sercach, szarpanie się między tym co należy, a tym co bym chciał/chciała, są aktualne w każdych czasach. Czujesz jak napięcie narasta, wiesz, że ta naładowana strzelba zaraz wystrzeli, nie wiesz jednak w czyim kierunku. W tym wykonaniu to prawie thriller i to określenie nie jest tu bynajmniej jakąś ujmą dla jakości tego co oglądamy na scenie.
Świetna jest przede wszystkim Ruth Wilson w roli tytułowej bohaterki i nie ukrywajmy, to wymarzona rola kobieca, bo totalnie wyłamuje się z jakichś konwenansów, ram. Drażni, przeraża, zdumiewa... Jak ona się bawi ludźmi, jakże jest znudzona. Czy tak wyobrażamy sobie młodą mężatkę? Do czego zmierza? Na czym jej tak naprawdę zależy?
Świetne przedstawienie, choć zrobione w dość zaskakujący, bardzo minimalistyczny, surowy sposób. Ale może właśnie dlatego tak się o nim potem myśli...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz