czwartek, 13 marca 2014

4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni, czyli zostajesz z tym sam

Licznik złapany i leci dalej w niezłym tempie, nagroda przygotowana (dla osoby, która złapała go blisko 400 000), niedługo więc na miejscu tamtego konkursu pojawi się kolejna recenzja. Jest w czym wybierać :) To miłe gdy się siada bez specjalnej napinki na konkretny tekst, wieczorem przeglądasz listę rzeczy do napisania i decydujesz o czym masz ochotę coś wystukać. Dziś wieczorem zorganizowaliśmy sobie wypad do kina na Jacka Stronga (wreszcie), więc niedługo jakiś kącik polski muszę zrobić, bo kilka rzeczy czeka, ale na dziś, kontynuując wczorajszą notkę o ciekawym "Pozycja dziecka", znów kino rumuńskie.

I znów kino bardzo surowe, ascetyczne, ale wbijające w fotel. Szczególnie, że dotyka jeszcze niełatwego tematu.
Dziejąca się gdzieś pod koniec lat 80-tych historia to tak naprawdę jeden dzień z życia dwóch rumuńskich studentek. Gabita zachodzi w ciążę i boi się losu samotnej matki, chce dziecko usunąć. Otilia nawet nie jest z nią jakoś bardzo mocno zaprzyjaźniona, ale poproszona o pomoc,  nie chce zostawić jej samej w tej trudnej sytuacji. Prawo w komunistycznej Rumunii (co dziwne, bo w większości krajów demoludu raczej specjalnie się tym nie przejmowano) było dość surowe, obie muszą więc zorganizować całą operację w ścisłej tajemnicy - wynająć hotel, znaleźć "lekarza", który prowadzi takie zabiegi i potem zatrzeć wszystkie ślady. To wszystko jest opowiedziane w sposób tak chłodny, z mechanicznymi detalami, jakby bez emocji...
A w nas rośnie coś tak potężnego, o co czasem trudno nawet w obrazach, które jakby w sposób gotowy podsuwają nam cel i charakter naszych uczuć. Tego się nie da oglądać na chłodno, obojętnie...
Mamy prywatny dramat, szarzyzna i więzienie komunizmu, mamy kontekst społeczny i trudno nawet oceniać co jest ważniejsze. Nie rozpatrywał bym też tego filmu w kategoriach: za czy przeciw aborcji (bo z jednej strony detale mogą porazić, ale dla niektórych to kolejny argument za prawem do bezpieczeństwa i zdrowia kobiety w takiej sytuacji). To co najważniejsze i najbardziej wstrząsające to chyba ogromna samotność obu młodych kobiet. Strach, jakaś determinacja pcha ich coraz dalej w koszmarną sytuację, ale nawet to, że są dla siebie wsparciem jest jakby wymuszone faktem, że nie mają na kogo liczyć, kogo poprosić o pomoc.
Zwyczajny dzień, banalne rozmowy i czynności. I potem jak kolejna czynność, którą można zaplanować i odhaczyć. Było dziecko. Nie ma dziecka. Emocje, niby skrywane, może nie okazywane otwarcie, ale przecież czujemy je w tym obrazie całymi sobą. Oto magia kina. 
Cristian Mungiu stworzył skromnymi środkami prosty film, który po prostu wstrząsa widzem.

3 komentarze:

  1. Dobry film, ale trzeba mieć mocne nerwy i nie rozpatrywać tego tak jak napisałeś - za czy przeciw aborcji. To nie jest film, po obejrzeniu którego przechodzimy do porządku dziennego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ... i chyba wolałam poprzedni design, ale może się przyzwyczaję :) Pozdrawiam

      Usuń
    2. ano wciąż eksperymentuję... satysfakcji w formule, przejrzystości i użytkowaniu wciąż brak

      Usuń