sobota, 15 marca 2014

Projekt X, czyli pytanie: po co?

Żeby nie było, że oglądam tylko dramaty i kryminały (faktem jest, że te lubię najbardziej) dziś coś z innej bajki. Powiedzmy, że to tak w ramach"żenującego żartu prowadzącego". Ten film, jak mało który może dostać nagrodę za głupotę roku. Rozumiem, że ja nie jestem  produkcji, ale litości, przecież nie jesteście pierwszym pokoleniem, które buntuje się przeciw starym i próbuje się bawić, przesuwając jakieś granice stawiane przez dorosłych. Można z pewnych rzeczy się śmiać, ale trzeba być kretynem by nie wyczuć kiedy tobą po prostu manipulują, wyciągają kasę śmiejąc się z twojej naiwności i wmawiają, że idioci jakich pokazują to "obraz pokolenia" i nie możesz się od nich odróżniać jeżeli nie chcesz być cool (jazzy, trendy, w porzo, czy co tam teraz jest na topie). 
Proszę Państwa oto "Projekt X", czyli jak głosi reklama domówka wszech czasów. Media wciąż zastanawiają się co było pierwsze: taka degrengolada i imprezy oparte na totalnej destrukcji, czy też dopiero film zrodził modę na taką głupotę. Najczęściej jednak młodzi są na tyle przytomni, że nie urządzają tego u siebie, ale idą w plener, albo szukają pustostanów. 
Myśleliście, że nasi kibole to szczyt zdziczenia? To zobaczcie jaka "zabawa" promowana jest w Stanach.
Schemat znany: trzech średnio lubianych w szkole kolesi, postanawia wykorzystać 18-te urodziny jednego z nich i wolną chatę jaką zostawiają rodzice, po to by trochę się "podlansować". Alkohol, trawka, muza i totalny luz ma zapewnić im nie tylko upojną noc, ale sprawić, że wreszcie zaczną być w szkole lubiani. Oczywiście główny bohater próbuje wszystko dobrze zaplanować, by było w miarę kameralnie i by rodzice o niczym się potem nie dowiedzieli. Jak to zwykle bywa niestety wszystko wyrwie się spod kontroli.
W dzisiejszych czasach jak puścisz wieści o imprezie i powiesz: wpadnij, będzie fajnie, możesz zabrać koleżankę, możesz być pewien, że zostanie to ogłoszone na FB i zjawi się dziesiątki niezapowiedzianych gości. Jeżeli każdy zamiast prezentu przynosi jedynie coś w szkle, to możesz być pewny, że dobrze się to nie skończy. 
Jak jesteście ciekawi co może być "zabawnego" w demolowaniu domu, pijaństwie, obściskiwaniu się po kątach i zabawie "do upadłego", niszczeniu radiowozów, to sięgnijcie po ten film. Ale przecież to wszystko możecie sobie wyobrazić. 
Najsmutniejsze jest to, że nie ma tym nic zabawnego. To ma być komedia? A jeżeli nie, to co? Film pokoleniowy? Nie rozśmieszajcie mnie. Niby stylizowane to jest na kręcone z ręki zdjęcia z prawdziwej imprezy, ale uwierzcie tu wszystko jest dobrze zaplanowane i ten klip (bo film chwilami przypomina właśnie takie produkcje muzyczne) słono kosztuje. Pytanie tylko po co to wszystko? Po to żebyś i ty mógł wydać kupę szmalu, zrobić coś równie "odjechanego" (i głupiego), mając nadzieję, że dzięki temu staniesz się: popularny, lubiany, ba - może nawet zarobisz na sprzedaży filmu i zrobisz karierę vlogera, ale inszego showmana internetowego?
Nie mam zamiaru moralizować. Po prostu czasem mi trochę szkoda dzisiejszej młodzieży, że jest tak głupia, że wierzy we wszystko co podchwyci z tv, internetu, od kolegów i na dodatek jest święcie przekonana, że jest: niezależna, wyjątkowa, nie da sobie mówić co ma robić i w co wierzyć, jak się bawić, czym się interesować, czego słuchać... 
I o dziwo nawet naoczne zetkniecie się z konsekwencjami różnych głupich wybryków, jakoś niewiele zmienia w ich głowach. 

3 komentarze:

  1. Nie mam czasu na moje ukochane seriale teraz, a co dopiero filmy... eh :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam dosłownie kilka dni temu i bardzo żałuję czasu poświęconego na to...

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak, obejżałem 15 min i wyłączyłem

    OdpowiedzUsuń