środa, 1 stycznia 2014

Wystrzałowy Narodowy, czyli jak się (nie) bawi stolica

Notka z wynikami konkursu, ale przecież nie może być taka pusta :) Postanowiłem więc choć w kilku zdaniach napisać o wieczorze sylwestrowym w Warszawie. Od razu się przyznam, że nie jestem zwierzęciem imprezowym i raczej średnio mnie kręcą potańcówki czy stadne imprezy gdzie jest muzyka, która mnie nie kręci. Już wolałbym spędzić ten wieczór w domu. Ale czego nie robi się dla żony... Dojazd do Stadionu dobry, powrót w miarę zaplanowany i tylko trochę deszczyk mógł popsuć nam humory.
Plusy
całkiem fajnie od strony muzycznej - na pewno różnorodnie, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Dla mnie na pewno trzy dość mocne fragmenty: bujający "Poparzeni kawą trzy", których znałem chyba tylko z jednego numeru, absolutnie "w dychę" T. Love, który zagrał tuż przed i po północy i zaserwował nam zestaw przebojów i starszych kawałków (nie tylko IV Liceum, Ojczyznę, ale i np. Autobusy i tramwaje), no i gwiazdka z zagranicy. John Newman to nazwisko zupełnie mi obce, ale faktycznie jakiś kawałek mi się obijał o uszy - po prostu nie jestem "na topie". Było naprawdę fajnie: soulowo funkujące rytmy, ruch na scenie, umiejętności nie tylko wokalne ale i taneczne. Młodziutki chłopaczek absolutnie bez tremy, choć gdy usłyszałem pierwsze fragmenty stwierdziłem, że taki głosik trochę ma niemrawy i dziwaczny. Ale taki to już jego urok. Niby nie żadna super gwiazda, ale potrafił fajnie rozgrzać ludzi pod sceną. To dość humorystyczny akcent, bo publika pewnie w połowie składająca się z postaci jak z "Rezerwatu" (w końcu to Praga), sporo pijanych i ich entuzjazm (w ruch komórki, bo to ktoś sławny) był bardzo zabawny. Cytuję z komentarzy zasłyszanych obok
Thank you Jooooohn! Kurwa nie znam tego gościa, ale jest cudowny. Ja pierdolę jak ja go kocham.   Dla mnie numer wieczoru jeden to Muniek i jego ekipa. Na luzie, bez spinki i fajnym kontaktem z publiką.
Big cyca, który był na koniec nie oceniam, bo wyszliśmy zanim zaczęli grać. I prawdę mówiąc dobrze, bo już mi się dawno przejedli, a Skiba, który zgarnia grubą kasę za różne żenujące chałtury jest raczej żałosny. Punkrockowiec, który śpiewa o d... Maryny, a im bardziej prostackie i wpadające w ucho rymy tym jest więcej kasy, bo to takie ludyczne. Ech...

Minusy
Beznadziejne prowadzenie koncertu, para z takim poziomem dowcipów, że nadają się do wiejskich festynów, a nie na masową imprezę dla tysięcy ludzi. Nawet wspomaganie technologią (życzenia nagrywane przez ludzi do specjalnej kamery i prezentowane na telebimie - raptem chyba 5 osób skorzystało) nie pomogło. O ile dj Fafaq był dla mnie strawny (choć to nie moja muza) to gwiazdka, która miała robić taneczne show do jego występów nie powinna dostać ani złotówki. Rozczarował też trochę Afromental, ale nawet nie muzycznie (rozumiem, że to taki nasz Linkin Park) co raczej wulgarnością i pozowaniem na strasznie zbuntowanych. Sorry panowie, ale nie ta impreza. Idźcie się bawić gdzie indziej.
Nie wiem ile tysięcy ludzi było, ale szczerze mówiąc to niewielu widziałem autentycznie bawiących się w trakcie koncertu. Nawet pod samą sceną sporo było takich, którzy przyszli się tylko napatrzeć, a nie odchodzili, bo nie mieli za bardzo dokąd. To chyba jeden z największych minusów imprezy - przygotowana gastronomia to jakaś porażka. Pal licho ceny, ale przy zakazie wnoszenia jakichkolwiek napojów, sprzedaż jedynie piwa jest po prostu skandalem. W końcu Sylwester przyciąga nawet ludzi z dziećmi i warto było zainwestować choćby w herbatę, czy wodę.
Co do miejsca nie mam zdania, bo nigdy nie jeździłem na Plac Konstytucji, tu przynajmniej komunikacja jest w miarę dobra (choć dziwi zamykanie całego ruchu na prawie dwie godziny).
No i wreszcie to co miało być jedną z głównych atrakcji, czyli pokaz fajerwerków sprowadzanych podobno specjalnie z Włoch. Powiem tak: podobało mi się, choć jak pomyślę o zwierzętach w pobliskim Zoo, o tej kasie podatników jaka poszła z dymem i przypomnę sobie wyświetlane przez 15 minut nazwisko pani prezydent jako sponsora imprezy, to trochę mi entuzjazm siada i ogarniają mnie ponure myśli. A przecież nie powinienem w Nowym Roku się im poddawać, prawda?
Chyba jednak w przyszłym roku wybiorę kameralna imprezę.     
Tu krótki filmik 
A TU FOTY  
*********************************************

Notka błyskawiczna, ale mam nadzieję, że będzie dostrzeżona. Jutro na jej miejsce jakaś recenzja, jeszcze nie wiem o czym, ale może o koncercie sylwestrowym w Warszawie?
Póki co dwie ważne rzeczy: 
Po pierwsze wyniki rozdawajki grudniowej - książki wędrują do: 
Theroux do Anity B.
Zielke do Kwiatusi
Diakow do DJK
Gratulacje, zaraz wysyłam e-maile z prośbą o adresy. Czekam na nie do poniedziałku w przyszłym tygodniu, potem najwyżej wylosuję kolejne osoby.
Po drugie: jest już pakiet na styczeń - zajrzyjcie tu. Mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie. A ja jeszcze pomyślę nad jakimś konkursikiem z okazji rozpoczęcia czwartego roku blogowania :)
Najlepszego już w Nowym Roku!

3 komentarze:

  1. Kap, kap płyną łzy za Zielke, ale gratuluję mimo to tej, która miała większe szczęście niż ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co zrobię, losowanie musi być sprawiedliwe. Ale na pocieszenie powiem, że moja notka o formacji trójkąta niedługo, że to książka trochę słabsza moim zdaniem od Wyroku, a autor na wiosnę wypuszcza kolejny thriller!

      Usuń
  2. Wow! Bardzo, bardzo, bardzo Dziękuję :) Moja radość nie zna granic :D
    Mail wysłany :)

    OdpowiedzUsuń