A może nie innemu? Co prawda może się nam wydawać bezwzględna w swoich ocenach, szczera do bólu, to przecież trudno nie dostrzec tu tego poczucia humoru, specyficznego patrzenia na świat. Dla tych, którzy szukają inspiracji w innych książkach, często je kopiując, wprost doradza: rozglądaj się wokół siebie, notuj swoje spostrzeżenia, buduj wrażliwość na to co cię otacza. A to przecież wypisz wymaluj właśnie jej własna twórczość, zawierająca tak wiele codziennych spraw, tyle że widzianych jakby na nowo.
Odpowiedzi są zwykle króciutkie i czasem trochę żal, że nie możemy dostrzec konkretnego przykładu, do którego odnosi się prowadząca pocztę literacką. Możemy się jedynie domyślać, gdzie chodziło o rozdętą formę i na siłę szukanie językowych ekwilibrystyk, a gdzie raczej problem stanowiły np. proste rymy i oczywistości. Ciekawostką na pewno jest to, że wśród nadsyłanych prac, były nie tylko wiersze, ale i proza, jakieś fragmenty opowiadań. Możemy więc śledzić trochę pomysły fabularne jakie w PRL siedziały ludziom w głowach (np. miłość i intrygi w zakładach pracy, a w tle plan produkcji).
Pisali i młodzi (np. którzy ośmieleni pochwałą polonisty poczuli skrzydła) i starsi, marząc o tym, że ich tekst zostanie wydrukowany. Często były to odręczne notatki, które trzeba było odcyfrować, a potem jeszcze spróbować napisać kilka mądrych zdań, jakichś wskazówek, tak żeby nikt się nie za bardzo nie obraził, ale by nie dawać złudnych nadziei, jeżeli nie czuć było w tej twórczości choćby kropli talentu. Ludzi i tak chyba się obrażali i skarżyli na zbyt surową ocenę - widać, że niektóre odpowiedzi to już kolejne podejście tych samych autorów.
Trudno opanować uśmiech przy lekturze tych odpowiedzi, bo te miniaturki niejednokrotnie same w sobie stanowią wyborny dowód na inteligentne, dowcipne, ale i trafne formułowanie ocen. Zobaczcie sami poniższe przykłady.
***
„Pegaz, Niepołomice. Pyta Pan wierszem, czy życie ma sens. Słownik ortograficzny daje odpowiedź negatywną”.
„Welur, Chełm. >>Czy nadesłana proza zdradza talent?<< – Zdradza. Całe szczęście, że jeszcze przed ślubem”.
„A.P., Białogard. >>Mam westchnienie być poetką!” – W tej sytuacji mam jęk być redaktorem”.
"Baśka. >>Mój chłopiec twierdzi, że jestem za
ładna, żeby pisać dobre wiersze. Co myślicie o tych, które załączam?<< - Sądzimy, że jest Pani rzeczywiście piękną
dziewczyną".
***
Wszyscy pewnie moglibyśmy uczyć się tak błyskotliwych sposobów recenzowania. Oczywiście można powiedzieć - to ocena subiektywna, może zbyt surowa, ale przecież zawsze potrzebny jest taki element subiektywnej oceny kogoś kto przeczytał ile tekstów, ma pewną wiedzę. Bez tego rynek zalałyby koszmarki pisane przez grafomanów. A nie, cholera, dziś właśnie to mamy na rynku wydawniczym. Decydują gusta masowego odbiorcy, więc skoro ma być coś w stylu porno, to się wydaje. I szkoda, że dziś tacy redaktorzy, oceniający próbki początkujących, doradzający, to już jakaś nisza... Chwała im za to.
Szymborska kilkukrotnie próbuje odpowiedzieć na pytanie: czy wystarczy rzemiosło, dużo ćwiczeń, czy potrzebna jest jeszcze jakaś iskra talentu. Ona odpowiada twierdząco. Dziś niestety wydać książkę może każdy i liczy się czasem klikalność, a nie wartość literacka. Wróćmy więc do czytania takich "recenzji", bo z nich naprawdę samemu można wiele się nauczyć. Dziś nawet recenzenci literaccy nie zawsze potrafią pisać z równą kulturą, dowcipem i tak celnie.
***
Harry, Szczecin: Sporządził Pan długą listę pisarzy, na których talencie redaktorzy i wydawcy początkowo wcale się nie poznali, a potem żałowali i wstydzili się bardzo. Aluzję pojęliśmy w lot. Felietony przeczytaliśmy ze stosowną dla naszej omylności pokorą. Są nieaktualne, ale to nic. Zostaną na pewno zamieszczone w „Pismach zebranych”, jeśli napisze Pan ponadto coś w rodzaju „Lalki” i „Faraona”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz