czwartek, 20 kwietnia 2017

Trawers - Remigiusz Mróz, czyli tego faceta nie da się zabić

Cieszyłem się na ukończenie trylogii z Forstem, ale już na horyzoncie jest tom czwarty, ciekawość więc wciąż niezaspokojona. Siedzę właśnie w Zakopanem, totalnie zasypanym, choć to przecież kwiecień i wciąż gdzieś przypominają mi się różne sceny i miejsca z tej serii. W końcu Tatry odgrywają tu niepoślednią rolę. W trakcie lektury jednocześnie wściekałem się na autora, chciałem z nim dyskutować o przyjętych rozwiązaniach i jednocześnie nie mogłem się oderwać od kolejnych stron. Trudno zaprzeczyć - niby czytadło, ale takie, które wciąga i angażuje emocje. Nawet w sytuacji gdy nie polubiło się żadnego z bohaterów i tak jesteś ciekaw dalszego ciągu tej historii, a to przecież nie zdarza się często.
Największym plusem (ale i chyba czymś mocno denerwującym, przynajmniej mnie) jest kompletne ignorowanie schematów - kto powiedział, że kryminał powinien kończyć się rozwiązaniem sprawy, złapaniem lub śmiercią sprawcy? Jeżeli przez całą książkę próbujesz kogoś uratować i jesteś tuż, tuż, to kto powiedział, że musi się to udać? No i czy policjant musi być wzorem moralnym? Z tego ostatniego pan Mróz już w ogóle ma polewkę, bo głównego bohatera nie dość, że wsadził do więzienia, sprawił, że wyleciał on z pracy, to jeszcze obdarował go uzależnieniem od narkotyków. Oj nieładnie tak pisać, że można sobie dać w żyłę i potem jechać autem ileś kilometrów...


Zostawmy jednak wszystkie niedociągnięcia, uproszczenia i moralną dwuznaczność niektórych postępków postaci "Trawersu". W końcu chodzi przecież o schwytanie seryjnego mordercy, który najwyraźniej kpi sobie z władzy, prowadzi jakąś dziwną grę z policją, może więc rzeczywiście nie warto zawracać sobie głowy procedurami, tylko iść za instynktem i zostawionymi śladami, jak Forst albo naciągać prawo jak się da jak prokurator Dominika Wardyś-Hansen lub udawać, że się o czymś zapomniało jak inspektor Osica. Oni wiedzą, że Bestia z Giewontu wcale nie zginęła, przeczuwają, że rozgrywka nie jest zakończona. A oprócz tej trójki autor z przymrużeniem oka dorzucił nam do kompletu jeszcze i Chyłkę, czyli bohaterkę innego swojego cyklu. 
Fabuły nie mam zamiaru zdradzać. Ci którzy czytali poprzednie tomy wiedzą mniej więcej czego się spodziewać - bardzo dobre tempo, ciągła niepewność i poczucie, że sprawca przewidział prawie każdy ruch ścigających go służb. Dla mnie bomba. Jestem w stanie wybaczyć nawet pewien brak prawdopodobieństwa i ciut rozczarowujący finał. Forst staje się coraz bardziej zgorzkniały, poraniony, ale cholera zabić się go nie daje. Nic dziwnego, że ma wrócić. Może również do policji?
Ja czekam.  

5 komentarzy:

  1. Nie wiem jak to jest, ale w tej serii wspomniany brak prawdopodobieństwa zupełnie mi nie przeszkadza. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w pierwszym tomie mi troszkę zgrzytało, ale potem już wciągnęło mnie na maksa.

      Usuń
  2. U mnie czeka w kolejce "Kasacja" tego autora. Zakupiłam jakiś czas temu, ale mam jeszcze do przeczytania m.in. parę tytułów z biblioteki. Te chcę przerobić w pierwszej kolejności, by nie przetrzymywać ich za długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdy porównuję sobie pierwsze tomy obu serii, to chyba nawet Kasacja podobała mi się bardziej. Ale potem jakoś wpadł w ręce Forst, a Chyłka wciąż czeka na swoją kolej. Najpierw nowy Maciejewski, Horst, potem może wrócę do Mroza. A jeszcze sporo nazwisk przede mną do sprawdzenia lub takich, które chcę kontynuować. Kryminały jakoś mi się nie nudzą

      Usuń
    2. Ja też regularnie sięgam po kryminały i thrillery, lecz bardziej po zagranicznych autorów. Największy sentyment mam zaś do kryminalnej klasyki (Agatha Christie i Arthur Conan Doyle). :)

      Usuń