Wszędzie o Hobbicie się pisze, więc może ja już nie muszę? Ale wybaczcie - choćby dla zachowania w pamięci tego seansu i wrażeń - czuję, że chcę to zrobić. Postaram się jedynie streszczać, bo i tak wszystko sobie już możecie wyczytać w sieci. Nie odważyłem się na eksperyment z prędkością 48 klatek na sekundę, ale za to wymogłem na rodzinie, że nie ma nawet mowy o dubbingu (chcąc nie chcąc dzieci zrezygnowały z seansu i bardzo dobrze, bo są jeszcze za młode). Bajka dla dzieci jak ją niektórzy nazywają oglądana była przez dorosłych. Ale to chyba tak już z Tolkienem jest: choć Hobbit jest łagodnym wstępem do dojrzalszej trylogii, często czyta się to wieku lat nastu, to sentyment i ogromny podziw dla tego dzieła pozostaje na lata. Nie brakuje dorosłych, którzy Kroniki Narnii czytają swoim dzieciom, ale sami już nie mają w sobie tej ciekawości i iskry, jedynie nostalgię. Ale gdy przychodzi do czytania o Śródziemiu...
Osobiście należę na pewno do tego grona, która wciąż sięga po te opowieści z przyjemnością. Oczywiście nie jestem fanatykiem - nie mam zamiaru przebierać się za elfa, ganiać z mieczem itd. Lektura to dla mnie przede wszystkim wejście za każdym razem z zachwytem w cudownie wykreowany i opisany świat. Niech ci co nazywają te opowieści zwykłymi bajkami i zestawiają z Muminkami czy Puchatkiem, sami spróbują stworzyć coś tak rozbudowanego, z tłem, historią, legendami i na dodatek wciągającego i napisanego pięknym językiem. Do tego nie wystarczy zwykła wyobraźnia, ale potrzeba dużo więcej...
No tak ale miało być o filmie. A więc jak najkrócej:
- jest widowiskowo, ale jednak miałem dziwne poczucie, że już to przecież wszystko widziałem (nawet prawie te same ujęcia pościgów, lawin), czyli jednak nie ma tego zachwytu jaki towarzyszył Władcy...
- poczucie, że to powrót do miejsc już znajomych i to na dodatek w towarzystwie, które już kojarzymy (zwracał uwagę jedynie Martin Freeman jako Bilbo, reszta jakoś bez rewelacji) nie osłabiło zachwytów nad plenerami - cholera, albo Nowa Zelandia jest najpiękniejszym miejscem na ziemi, albo Jackson jest kłamcą doskonałym...
- nie nudziłem się ani przez chwilę, więc mimo różnych "ale" (wtórność, za lekko i cukierkowo, zbyt hollywoodzko) jakie mogą mi się pojawiać w głowie trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie: to wciąż robi wrażenie, wciąga widza niczym czarna dziura, to się ogląda nie jak bajkę dla dzieci, ale magiczno-fantastyczny spektakl dla dziecka, które siedzi głęboko w każdym dorosłym. Orły co niosą bohaterów w szponach - a czemu nie? Od Tolkiena i Jacksona kupuje się prawie wszystko, bo to na pewno nie jest robione "na odczep się". Klimat, bogactwo szczegółów i kreacja świata w książce są prawie idealnie przeniesione na ekran...
- nie przeszkadzały mi nawet sceny i wątki dodane ciut na siłę by rozciągnąć film (jednak z tymi trzema częściami to przegięcie) - no mówi się trudno, każdy ma prawo do jakiejś tam własnej kreacji...
A o fabule nie mam zamiaru pisać nic. No bo jak to - nie znać Hobbita?
Całość można moim zdaniem sprowadzić do widowiskowej opowieści przygodowej, ale wszystko: plenery, muzyka, charakteryzacje, zdjęcia, scenariusz są na takim poziomie, że (podobnie jak w przypadku książki) zapominamy, że to fantazja i dajemy się wciągnąć w ten świat z butami (czy kapciami i z kotem na kolanach jeżeli ktoś będzie za jakiś czas oglądał w domu). Ja się nie rozczarowałem, choć muszę przyznać, że trylogia zrobiła na mnie dużo większe wrażenie.
Osobiście należę na pewno do tego grona, która wciąż sięga po te opowieści z przyjemnością. Oczywiście nie jestem fanatykiem - nie mam zamiaru przebierać się za elfa, ganiać z mieczem itd. Lektura to dla mnie przede wszystkim wejście za każdym razem z zachwytem w cudownie wykreowany i opisany świat. Niech ci co nazywają te opowieści zwykłymi bajkami i zestawiają z Muminkami czy Puchatkiem, sami spróbują stworzyć coś tak rozbudowanego, z tłem, historią, legendami i na dodatek wciągającego i napisanego pięknym językiem. Do tego nie wystarczy zwykła wyobraźnia, ale potrzeba dużo więcej...
No tak ale miało być o filmie. A więc jak najkrócej:
- jest widowiskowo, ale jednak miałem dziwne poczucie, że już to przecież wszystko widziałem (nawet prawie te same ujęcia pościgów, lawin), czyli jednak nie ma tego zachwytu jaki towarzyszył Władcy...
- poczucie, że to powrót do miejsc już znajomych i to na dodatek w towarzystwie, które już kojarzymy (zwracał uwagę jedynie Martin Freeman jako Bilbo, reszta jakoś bez rewelacji) nie osłabiło zachwytów nad plenerami - cholera, albo Nowa Zelandia jest najpiękniejszym miejscem na ziemi, albo Jackson jest kłamcą doskonałym...
- nie nudziłem się ani przez chwilę, więc mimo różnych "ale" (wtórność, za lekko i cukierkowo, zbyt hollywoodzko) jakie mogą mi się pojawiać w głowie trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie: to wciąż robi wrażenie, wciąga widza niczym czarna dziura, to się ogląda nie jak bajkę dla dzieci, ale magiczno-fantastyczny spektakl dla dziecka, które siedzi głęboko w każdym dorosłym. Orły co niosą bohaterów w szponach - a czemu nie? Od Tolkiena i Jacksona kupuje się prawie wszystko, bo to na pewno nie jest robione "na odczep się". Klimat, bogactwo szczegółów i kreacja świata w książce są prawie idealnie przeniesione na ekran...
- nie przeszkadzały mi nawet sceny i wątki dodane ciut na siłę by rozciągnąć film (jednak z tymi trzema częściami to przegięcie) - no mówi się trudno, każdy ma prawo do jakiejś tam własnej kreacji...
A o fabule nie mam zamiaru pisać nic. No bo jak to - nie znać Hobbita?
Całość można moim zdaniem sprowadzić do widowiskowej opowieści przygodowej, ale wszystko: plenery, muzyka, charakteryzacje, zdjęcia, scenariusz są na takim poziomie, że (podobnie jak w przypadku książki) zapominamy, że to fantazja i dajemy się wciągnąć w ten świat z butami (czy kapciami i z kotem na kolanach jeżeli ktoś będzie za jakiś czas oglądał w domu). Ja się nie rozczarowałem, choć muszę przyznać, że trylogia zrobiła na mnie dużo większe wrażenie.
Trylogia jest mi nieznana. Tak, przyznaję się. Ale "Hobbita" z przyjemnością bym obejrzała! Nie udało mi się wybrać na seans do kina to seans przyjdzie do domu :) Mam nadzieję, że pewne niedociągnięcia (czy przeciągnięcia) nie zirytują mnie na tyle, by przerwać film.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
z jednej strony warto filmy Jacksona poznać po prostu jako znaczący element w historii popkultury, ale mam też nadzieję, że to będzie szansa na zachęcenie do sięgnięcia po książki dla tych, którzy jeszcze nie złapali bakcyla na Tolkiena
UsuńByć może to, że ekranizacja Trylogii fanów Tolkiena (i nie tylko) zachwyciła bardziej wynikało z faktu, że była to nowość i to tak wykonana! A jednocześnie coś, na co chyba każdy fan Władcy Pierścieni trochę liczył,że kiedyś powstanie i czekał. Cudownie było zobaczyć tak wiernie i pięknie oddane na ekranie twory naszej wyobraźni kreowane dotychczas jedynie w głowach za pomocą czytanych słów. A jak słusznie zauważyłeś, oglądając Hobbita czujemy się swojsko, bo znamy już wizualizację tego świata i jego mieszkańców. Cieszę się ze spotkania znajomych. Być może podział na trzy części to faktycznie przesada, jednak cieszę się, że jest na co czekać, i że spotkanie trwa tak długo.
OdpowiedzUsuńco racja to racja, nie żałuję ani złotówki z tych 30 wydanych, a jak tylko cena podwójnego dvd spadnie do powiedzmy 50 zeta to też na pewno kupie do kolekcji.
UsuńSłyszałam, że film nie zachwyca.
OdpowiedzUsuńco widz to inna opinia. Dla fanów to jazda obowiązkowa, ale i dla przeciętnego widza myślę, że to nie będzie stracony czas. Do czego to porównać? Ano właśnie nie ma do czego. Harry Potter, wszystkie Zmierzchy i inne wampiry niech się schowają.
UsuńDla mnie film był po prostu niesamowity! Czekałam na niego długo, długo, ale się nie rozczarowałam. Ja byłam na wersji 48 klatek i moim zdaniem wyglądało to trochę jak teatr telewizji, za żywy był ten obraz...
OdpowiedzUsuńJa powiem tak:
OdpowiedzUsuń- nigdy więcej 3D - zbyt wiele straciłem na nieostrym przekazie :/
- niepodobały mi się te widowiskowe i owszem walki, ale bohaterowie spadają kilkanaście metrów w dół, otrzepują się i dalej ruszają przeciw hordom przeciwnika. Trochę faktycznie na siłę to było. z drugiej strony to "tylko" bajka - w końcu taki był "Hobbit".
+ Tolkien - wiadomo... czekam teraz kolejny rok ;)
+ piękne (nawet w 3D) widoki
+ dobre fantasy w kinie jest naprawdę bardzo rzadko :/
+ wszyscy bali się że taki długi i że może nuda... mógłbym spokojnie obejrzeć od razu drugą część :)
Z Autorem oczywiście się zgadzam. Ale widać, że nawet Jackson musiał ulec tym wszystkim pożal się Boże managerom, którzy widzą świat przez pryzmat $.
Z drugiej strony gdyby nie 3 częsci Hobbita to już nie miał bym za bardzo na co czekać.
Harry Potter (bardzo cenię sobie zarówno książki jak i filmy) już niestety się skończył.
Ale... ale może ekranizacja Widźmina? Oczywiście przez Jacksona albo (myślę że byłby to lepszy wybór) przez del Toro :)
Jeszcze raz chcę się pożalić na marny odbiór w 3D. To mój drugi film tego typu po Avatarze. Niestety nadal to do mnie nie przemawia. Myślę, że to wymysł na siłę speców od wyciskania kasy który niestety przyjął się (chociaż już producenci odbiorników TV się opamiętali), a jest tak samo trafiony jak niegdysiejsze kwadro :/
No to się pożaliłem. A niedługo Życie Pi... 3D :/
oj życie Pi to już tylko obrazki, bo treści tam niewiele. Faktycznie - oprócz komiksowych bohaterów niewiele jest rzeczy, które dałoby się w porywający sposób przenieść na ekran. Le Guin raczej odpada. A może Smoczy jeźdźcy albo seria napisana przez Novik?
UsuńMnie się "Hobbit" bardzo podobał, ale większe wrażenie kilka lat temu wywołał "Władca pierścieni". Myślę, że to całkiem normalne. "Hobbit" może wydawać się wtórny, ale nie przeszkadza to zachwycać się filmem. Dla mnie sens, na który wybrałam się w drugi dzień świąt, był wspaniałą przygodą:)
OdpowiedzUsuńNapisałeś, że dzieci nie poszły, bo za małe. OK. Moja dorosła córcia była i - choć zakochana w autorze - przerażona brutalnością niektórych scen. A teraz zaczynają się wyjazdy dzieci ze szkół. Co ty na to? Jaka, według ciebie, granica wiekowa jest wskazana?
OdpowiedzUsuńlekko mnie to przeraża - podobnie jak w przypadku Harry'ego Pottera - rodzice kompletnie o tym nie myślą. Ja z góry wiedziałem, że 10 latki nie wezmę, zastanawiałem się ciut nad 12 latką czy jej nie pozwolić, ale na szczęście sytuacja mi trochę pomogła. To pewnie zależy od wrażliwości dziecka - moje naprawdę nie oglądały nawet Pottera (chyba tylko jedynkę starsza), unikamy rzeczy z przemocą, więc dla mnie jest oczywiste, że jeszcze z takimi filmami poczekamy. W Stanach zaleca się Hobbita 13+ i z tym bym się zgodził o ile rodzice znając swoje dziecko czują, że nie będzie przerażone.
UsuńPoczątkowo byłem sceptycznie nastawiony do dzielenia na 3 części, ale potem wszystko odsczekałem. Film jest rewalacyjny. Na szczęście trochę mroczniejszy od książkowego Hobbita. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak tęskniłem za Śródziemiem :)
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy czytałam "Hobbita" mając naście lat. Kilka dni temu przeczytałam go ponownie. Nadal mnie zachwyca.
OdpowiedzUsuńW końcu dane mi było obejrzeć i film. Zgadzam się, podział na trylogię, to totalne przegięcie... Rozumiem taki zabieg w przypadku "Władcy Pierścieni", bo same książki są o wiele obszerniejsze od "Hobbita.
Hmmm... Co mnie wkurzało? Może właśnie te dodane sceny. Może nie tyle te w siedzibie elfów [spotkanie z Galadriellą], co kurde drugi czarodziej Radagast Bury pędzący na sankach ciągniętych przez króliki... no proszę Cię, skąd oni to wzięli... bo tego nie ma ani w książce, ani w dodatku "Wyprawa do Ereboru".
Kilka pomniejszych scen również "przerobili". Kto nie czytał książek, niczego nie zauważy i dla każdego będzie to cacy. Ale niestety nie dla mnie. Co krok komentowałam mężowi wszelkie różnice, jakie widziałam.
Jednak zapominając o wspomnianych rozbieżnościach, sam film jest jak zwykle świetnie nakręcony. Przez cały seans siedziałam wpatrzona jak małe dziecko. Teraz czekać na kontynuację... Mam nadzieję, że dość szybko się pojawi.
(ps. też oglądałam z napisami, wolę oryginalnego lektora)
A ja mam dość mieszane uczucia. Nie powiem, wszystko ładnie i składnie. Widoki nadal zapierają dech w piersiach ale ... jakoś nie weschnęłam z radości - jak dobrze tu znowu być. Za to westchnęłam - Cholera, czemu nie zrobią filmu o życiu samych elfów - choć raz byłoby naprawdę ładnie, ilość paskudztwa w filmie nawet mnie nieco przeraża. Część scen była w moim odczuciu dokręcana na siłę, byle tylko zrobić dłuższy film. To sprawiło że po jakimś czasie zaczęłam nawet zerkać na zegarek. Przed filmem unikałam wszelkich informacji na jego temat by niczym przed seansem się nie sugerować. Gdy seans się zakończył a siostra zobaczyła moją zdezorientowaną minę i zapytała: To nie wiedziałaś że będą 3 części zaczęłam klnąć...
OdpowiedzUsuńNa filmwebie oceniłam na dobry, gdyby wyrzucić nadmiar sztucznie wydłużanych scen byłoby zdecydowanie lepiej...
ja jestem po seansie 3d z napisami. trochę męczące, zwłaszcza jak się specjalne okularki założy na korekcyjne, ale ogólnie wrażenia pozytywne. sceny niektóre rzeczywiście jak ctrl+c, ctrl+v z włądcy pierścieni, ale, jeśli dobrze pamiętam z lekcji polskiego, to się chyba nazywa topos... a jako iż na filmie byłem z grupą koleżanek i kolegów, to po kinie zrobiliśmy sobie noc filmową, uwaga uwaga, reżyserskich wersji trylogii włądcy pierścieni. to był maraton... i wtedy widać tak na prawdę ile hobbit ma z tym wspólnego, a ma dużo. wkurzył mnie bardzo podział na 3 części. nikt z naszej grupy wcześniej o nim nie słyszał, więc jak nagle pojawiły się napisy, wszyscy krzykneliśmy "dafuk?". no ale z drugiej strony, wiecej części to więcej okazji do wyjścia do kina. a co do komentarza powyżej - jak dla mnie im mniej elfów tym lepiej, nie mogę na nie patrzeć.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny film :) Sama nie zebrałam się do recenzji, ale podpisuję się pod Twoją :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś skończyłam książkę. Mój mąż, wielbiciel Tolkiena, stwierdził, że jest ze mnie dumny i że w związku z tym już nie mam wymówki (zgodnie z zasadą najpierw książka, potem film) i mogę pójść z nim do kina..;) A tak się zapierałam..ech ;)
OdpowiedzUsuńno ładnie posty mi się pokręciły i gdzie indziej chciałem komentować :)
Usuńdla tych, którzy łyknęli książkę film na pewno będzie fajnym uzupełnieniem. Najbardziej marudzą ci którzy nie czytali i Tolkiena nie trawią...
Widziałam i na szybko tam odpisałam :D hi hi
UsuńHobbit powiadacie... piszę z pozycji osoby która się zastanawia czy obejrzeć, moja dorosła córa oglądała w kinie i generalnie nie zachwycona, za dużo pościgów i walk które po prostu ją znudziły
OdpowiedzUsuńprzyznam że oglądałem "Władcę pierścieni", nie pamiętam które części ale były to 2, czyli najpewniej 1 i 2 i też druga mnie już znudziła...
jestem świadomy geniuszu Tolkiena, ale chyba za bardzo hollywodzkie te ekranizacje, z tego typu filmów to pamiętam z młodości "Excalibur" Johna Boormana i taki klimat mi bardziej odpowiada, ale sądząc po braku tego filmu w ramówkach stacji TV to chyba spaczony jestem albo nie z tej epoki... jak się skuszę i obejrzę dam znać co z tym Hobbitem :)
czy hollywoodzkie? Niby akcja, tempo i pewne drobiazgi na pewno są wymuszane, ale Jackson na pewno jest mistrzem detali i to u niego lubię - hollywood pod tym względem opowiada bajki dla dzieci, on dla dorosłych. Hobbit już nie fascynuje tak jak Władca, ale to już niestety tak jest, że potem trudno zaskoczyć. Może gdyby były większe przerwy między tymi filmami i zdecydowałby się na inny styl opowiadania historii?
OdpowiedzUsuńJeden z najlepiej zrobionych filmów ostatnich lat. Martin Freeman świetnie nadaje się do roli Bilba. Bawiłem się w kinie wybornie, w końcu wyszedłem z sali po seansie bez rozkminy czy było warto.
OdpowiedzUsuńw tym tygodniu postaram się napisać też o dwójce, bo przecież już za mną
Usuń