sobota, 30 kwietnia 2011

Rzeźnik drzew - Andrzej Pilipiuk, czyli ten to ma lekkie pióro

Na zakończenie kwietnia - czwartego już miesiąca blogowania :) parę słów na temat zbiorku opowiadań Andrzeja Pilipiuka. Jedni zwą go największym grafomanem RP, inni pieją z zachwytu i kupują wszystko jak leci (od Pana Samochodzika aż po przygodowy Norweski dziennik) - jedno trzeba przyznać, że pisanie przychodzi mu wyjątkowo lekko (kilka książek w roku) i mimo pewnej wtórności pomysłów (wielu już Wędrowycz sie przejadł) wciąż potrafi zaciekawić, postraszyć czy rozśmieszyć. Ja od pierwszego opublikowanego tomu lubię go właśnie za krótkie formy - Rzeźnik drzew jest już trzecim takim zbiorem.
Pilipiuk często nazywany jest nie tyle pisarzem artystą czy mistrzem (jak choćby Dukaj czy Lem) co po prostu rzemieślnikiem, na podstawie bowiem luźnego pomysłu, jakiegoś bohatera czy faktów, tworzy własne wersje wydarzeń. I tak jest tutaj - od tych realnych choć pełnych tajemnicy, przez bardziej fantastyczne - niby zawsze w rzeczywistości nam znanej współcześnie lub historycznie - zapełniając je duchami, agentami z groźną bronią, wampirami, przybyszami z kosmosu itd. Po prostu bajarz tylko taki bardziej współczesny. Nie musi wymyślać obych światów skoro fajnie fantazjuje mu sie o tym, który zna (z wykształcenia gość jest archeologiem). 
Warto podkreślić, iż jest różnorodnie - autor potrafi poruszać sie zarówno w grotesce, w literaturze sensacyjnej co i w klimatach grozy, czy fantastyki. Prawie zawsze zaskakuje, trzyma w napięciu do końca i funduje coś takiego, że chciałoby się jeszcze i jeszcze.
Wszystkich opowiadań streszczać nie będę - moje ulubione to: "Bunt szewców" (już kilka razy Pilipiuk pisał o podobnym świecie równoległym do naszego, ale zwykle akcja działa sie w naszym gdzie chronili się uciekinierzy z tamtego), "Teatralna opowieść" (ciekawy pomysł i klimat - rzecz dzieje się we wnętrzach Teatru Wielkiego w czasie stanu wojennego) i "Ślad oliwy na piasku" (mój ulubiony bohater Pilipiuka czyli doktor Paweł Skórzewski tym razem w opowiadaniu z mniejszą ilością grozy niż zwykle, ale bardziej przygodowo). Niezła jest też kryminalna "Sprawa Filipowa" (godne powieści Akunina - autor wielokrotnie pokazywał już, że świetnie zna historię, a Rosja i jej kultura jest mu bardzo bliska) i "Serce kamienia" (ciekawa zagadka znowu dotycząca przeszłości - tym razem trochę będzie o czarnej magii i alchemii, dobre tempo, a napisane to we współautorstwie z żoną).
Lektura lekka, oprócz kilku poważniejszych fragmentów napisana z humorem, może nawet ktoś uzna, że zbyt proste są puenty kilku opowiadań, ale choćby dla tych kilku wskazywanych wyżej perełek warto sięgnąć. Zapewniona niezobowiązująca, ale i wciągająca lektura na dzień lub dwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz