środa, 25 grudnia 2024

Trup pod choinką, czyli Morderstwo w świątecznym Ekspresie oraz Zabójczy święty Mikołaj

Dwa kryminałki ze świętami w tle. Dość klasyczne w budowie fabuły, ale mimo wszystko mogą kogoś zainteresować. Co ciekawe, chyba nawet z większym sentymentem czyta się rzeczy sprzed lat w tym stylu, a te współczesne wydają się ciut mniej porywające.

Niezależnie od fenomenu popularności tego typu książek na święta - grodzimy ludzi o różnych charakterach, zawodach, z różnymi tajemnicami w jednym miejscu i dokonywana jest zbrodnia - fajnie jest bowiem poobcować trochę z tą przedziwną atmosferą jaka panuje w wyższych sferach, tą mieszanką sztywnych zasad, tradycji i próbami ich łamania przez młodsze pokolenia.


"Morderstwo w świątecznym ekspresie" to oczywisty ukłon wobec Agathy Christie, ale jak najbardziej współczesny. Pociąg pędzi przez Wielką Brytanię, choć gdy wyruszał warunku pogodowe już spowodowały odwołanie wielu kursów. Ta trasa wydawała się jeszcze przejezdna. Przed pasażerami długa podróż i czas spędzany razem.



Policjantka która niedawno przeszła na emeryturę jedzie do swojej córki, która rodzi jej wnuczkę, będzie to czas na odbudowanie ich relacji i może szansa na chwilę szczerości. To doświadczenie może je zbliżyć, o ile bohaterka zdobędzie się na załatwienie spraw z przeszłości. A one powrócą - również w tym pociągu, usłyszy bowiem coś co wszystko jej przypomni. 

W pociągu dojdzie nie do jednej a do kilku zbrodni, bo też strach przed ujawnieniem pewnych rzeczy uruchomi lawinę kolejnych złych decyzji. Czy będzie łatwo dojść do tego jaki był motyw sprawcy w każdym z przypadków i kto za tym stał? Roz, której wydawało się, że już skończyła karierę, przejmuje dowodzenie i jeszcze raz postanawia doprowadzić do triumfu sprawiedliwości. Tylko czy to takie oczywiste jak by się mogło wydawać?

Można wyczuć, że to powieść pisana współcześnie, bo też kiedyś tak jawnie nie pisała się o związkach homoseksualnych, czy molestowaniu. Postacie takie jak gwiazdy mediów społecznościowych, osoby niebinarne, czy drużyna która liczy na udział w telewizyjnym teleturnieju wiedzy, też wskazują na nasze czasy :)
No i feminatywy... Może jako odmiana przy powieściach obyczajowych z klimatem świątecznym taka lektura się komuś sprawdzi, ale miłośnicy kryminałów raczej nie będą zachwyceni.
Ale przepis świąteczny na końcowych stronach może być fajną ciekawostką do wypróbowania.


"Zabójczy św Mikołaj" to powieść opublikowana po raz pierwszy w roku 1936, sięgamy więc do takiego klasyka, w którym niewiele spraw jest udawanych - dla współczesnych te wszystkie zależności, nadzieje na spadek, tytuł, zatrudnianie się na wiele lat jako sekretarz, kierowca itp. w jakiejś rodzinie to nie było nic dziwnego.

Do wiejskiej rezydencji Flaxmere sir Osmond Melbury, patriarcha rodziny wzywa wszystkich na czas świąt, ale w tym roku atmosfera jest wyjątkowo napięta. Jedna z młodszych córek ma nadzieję na ożenek, któremu ojciec się sprzeciwia, ktoś inny ma spore długi i przydałby się zastrzyk finansowy, większość z nich niepokoi się tym, że ojciec coraz bardziej wydaje się zachwycony swoją nową asystentką, w dodatku pojawiają się plotki iż głowa rodu zamierza zmienić swój testament.

No i bach. Gdy wszyscy zaprzątnięci są wizytą św. Mikołaja i prezentami, nagle okazuje się że sir Osmond Melbury został zastrzelony. Raczej nie zrobił tego nikt z zewnątrz, bo byłby zauważony, a więc to ktoś z domowników. Tylko kto, skoro wydawało się, że wszyscy byli razem? 

Ciekawy pomysł, by historię opowiadały różne osoby - m.in. pułkownik prowadzący śledztwo, ale też członkowie rodziny, którzy zostali poproszeni, by spisać swoje obserwacje z tego dnia. Porównywanie ich, ciągłe zmienianie zeznań, może pomóc czytelnikowi w odkryciu różnych motywów, sekretów i odgadnięciu sprawcy. 


Może i tempo dość powolne, ale wchodzenie w te rodzinne animozje, pretensje, ambicje, ma swój urok. O czasach gdy kobieta za kierownicą nie była oczywistością, policja bardzo starała się nie urazić uczuć ludzi z wyższych sfer, a dla wielu osób samo podejrzenie o popełnienie przestępstwa było niczym powód do hańby, przecież nie czyta się tak często.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz