czwartek, 12 października 2017

Jaka piękna iluzja - Magdalena Tulli w rozmowie z Justyną Dąbrowską, czyli zadumanie

Po wywiadzie z prof. Zembalą jak znalazł kolejna lektura bardziej ku refleksji niż ku rozrywce. Dużo mniejsza objętościowo, ale nawet ciekawsza, więcej było tu myśli przy których zatrzymałem się i zachwyciłem ich trafnością, sensem. Na pewno nie jest to książka do szybkiego przekartkowania, "a bo wywiad to takie pierdoły", w tej rozmowie naprawdę warto się zagłębić, skonfrontować z emocjami, przemyśleniami jakie można tu znaleźć. Na pewno więcej znajdą w niej ci, którzy już znają twórczość Magdalena Tulli, bo sporo jest nawiązań do jej książek, panie się znają, więc nie brakuje zwierzeń bardzo osobistych, szczerości.

Zamiast zwykłej recenzji może po prostu pokażę Wam kilka stroniczek. Wiem, że kiepska jakość, ale robione w biegu, bo książka już powędrowała do kolejnej osoby.
W tych słowach czasem uderza precyzja, trafność niektórych sformułowań, ale też ogromna wrażliwość i umiejętność zwracania uwagi na perspektywę wewnętrzną, na świat uczuć, a nie tylko gestów i słów. I niezależnie czy mówią o życiu z kimś innym, o miłości, o cierpieniu i samotności, czy też o kwestiach dotyczących całych grup społecznych, jest w tym coś wyjątkowego.
Chwilami smutne, chwilami trochę drażni, gdy jest zbyt wiele niedomówień, a Tulli i Dąbrowska wchodzą na bardzo osobiste nuty, ale jednego nie można odmówić. To książka mądra, która nawet gdy boli to nie niszczy, a raczej pozwala na leczenie ran.

Wydawca reklamuje to tak:

Dwie kobiety rozmawiają O tym, że może się tak zdarzyć, że jakaś część życia upłynie bez miłości. I o tym, że to nie zniszczy doszczętnie.
O relacji z samym sobą, wyrozumiałości, przyglądaniu się sobie uważnie i z cierpliwą czułością.
O smutku nierównym rozpaczy.
O dzieciach, które biorą rodziców na wychowanie.
O równowadze, którą można pochwycić jak rzuconą z drugiego brzegu linę o mocnym splocie.

W tej rozmowie są emocje i stany, których nazwania się bałam. Niepotrzebnie. Magdalena Tulli i Justyna Dąbrowska opowiadają je dla mnie na głos. Smutek, miłość, strata, dźwiganie ciężarów (własnych i odziedziczonych), macierzyństwo, umieranie – dobrze nazwane – stały się częścią mnie, już nie obcą, nie groźną. Kiedy skończyłam czytać, świtało. Chociaż pokój był pusty, nie czułam, że jestem w nim sama.

Książka z fotografiami Mikołaja Grynberga






4 komentarze:

  1. Czytałam już, że jest warta przeczytania. Tak jak i powieści tej Tulli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja dopiero po Włoskich szpilkach, ale byłem zachwycony

      Usuń
  2. "Znam" z blogów książki tej pisarki i obawiam się, może niesłusznie, że moja biblioteka ani jej książek, ani tej z rozmową mieć nie będzie, a chętnie bym przeczytała.
    Te fragmenty, które pokazałaś świadczą o tym, że to nie tylko interesująca rozmowa między dwoma kobietami, ale to rozmowa osób, które wiedzą o czym rozmawiają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fotografowałem w pośpiechu i widzę, że nie wyszło to najlepiej, ale jakoś naprawdę poruszały mnie te strony. To taki język zupełnie inny od tego, którym się dyskutuje często o polityce, o zmianach w kraju. Niby obawy wyrażane podobne, ale bez tych negatywnych emocji, zwracając uwagę na własny odbiór różnych sytuacji, na emocje, na wagę wypowiadanych słów.
      Naprawdę polecam

      Usuń