wtorek, 11 kwietnia 2017

Krew i stal - Jacek Łukawski, czyli a najlepsza okładka

Kolejny debiutant, który ambitnie porywa się na od razu na cykl, licząc na uwagę czytelników? Tu przecież nie wystarczy dobre słowo Grzędowicza. Jak pierwszy tom "nie zażre", to następnych nikt nie kupi.
A tu proszę... Zażarło. No, idealnie nie jest, trochę się chwilami dłuży, może pewne wątki są wrzucone zbyt szybko, bez wytłumaczenia, ale całość... Cholera - to ma klimat. Jest ciekawy pomysł na świat - kraina, która kiedyś spływała krwią w walkach, a przez czary rzucone przez magów, podzielona została tzw. martwicą. Przez wiele lat nikt nie ośmielił się jej przekraczać, bo samo zbliżenie kończyło się śmiercią, zapomniano o tym jak wyglądał świat po drugiej stronie, zresztą sama martwica też go zmieniła. Czy ktokolwiek po drugiej stronie żyje? A jeżeli tak, to jakie ma zamiary wobec królestwa, przeżywającego trudne chwile, gdy stary król nie zostawia po sobie męskiego potomstwa, a córka nie jest obdarzona jakimś specjalnym darem do rządzenia. 
Wszystko zaczyna się od wyprawy, którą pewien oddział dostał zadanie zrealizować - mają przekroczyć dawną granicę, sprawdzić na ile prawdą jest to, że śmiertelne zagrożenie, które niszczyło każde życie, znika i można spokojnie zajrzeć "na drugą stronę". Tajemnicza misja jaką dostali nie skończy się jednak dla nich dobrze.

Łukawski fajnie połączył jakiejś swojskie klimaty typu: utopce, 
dziwożony, czarty,  bagienniki, błędne ognie, powrotniki i tym podobne słowiańskie stwory, z żołnierskim/rycerskim rzemiosłem i intrygą przypominającą Grę o Tron. Szpiedzy, kłamstwa, fortele i oczywiście potyczki i bitwy. A do tego tajemnice, nie zabraknie magii, jest więc wszystko to co sprawia, że ludzie wkręcają się w historie fantasy. Wszyscy kojarzymy tolkienowskie elfy, krasnoludy, Sapkowski pokazał, że można bardziej przaśnie, po naszemu i jeszcze bardziej interesująco, co i rusz kto więc próbuje iść ich śladami. Nie chodzi przecież, by odkrywać wszystko od nowa, ale wykorzystać znane schematy, wepchnąć w nie nowych bohaterów i już. Warunek jest jeden: świat musi być ciekawy. Przy "Krwi i stali" trochę się waham, bo mam wrażenie, że wciąż zbyt mało o nim wiem - autor bardziej skupia się na następujących po sobie przygodach, pokazuje nam kolejne postacie i przebłyski z jakichś wydarzeń, które być może będą miały znaczenie w dalszym rozwoju sagi, ale mało opowiada o samym świecie. Sam pomysł na Martwą Ziemię, rozgraniczającą dawniej zwaśnione królestwa, na pewno można uznać za niezły. A reszta? Wciąż się to rozwija. Nie wiemy dokładnie kto jaką rolę będzie odgrywał, akcja przyspiesza pod koniec, ale wiele niewiadomych pozostaje.  
Słowiańszczyzna i mroczny klimat - na plus. I chyba dam szansę Łukawskiemu z drugim tomem za czas jakiś. 

6 komentarzy:

  1. Krew i Stal i Gra o Tron...? To powieść drogi, nie mająca z polityką praktycznie nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. droga drogą, ale przecież cały wątek dziejący się w królestwie, to mordowanie szpiegów, cała intryga, która dopiero rozgryzamy... nie przypomina Ci to czegoś?

      Usuń
  2. Oj, mam chrapkę na tę trylogię :) i wierzę, że u mnie też "zażre" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie skusiła okładka, bo jest świetna (brawa dla wydawcy). A treść? Cóż, nadal uważam, że Wegner nie ma konkurencji, jest najlepszy, ale to jak na debiut naprawdę nie jest złe

      Usuń
  3. Nie ukrywam, że zaintrygowała mnie ta seria. Nie miałam dotąd styczności z twórczością Jacka Łukawskiego. Wygląda więc na to, że będę musiała nadrobić zaległości w tej dziedzinie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są na rynku już dwa tomy :) A wcześniej chyba nikt nie znał autora, nawet w fandomach

      Usuń