sobota, 17 września 2016

I nie było już nikogo, czyli zamiast murzynków mamy żołnierzyków

 Trochę padam z nóg, alem szczęśliwy bardzo! Kolejna wymiana książek przyciągnęła tłumy, a mimo tego, że zwykle mamy wątpliwości, czy dla wszystkich znajdziemy coś atrakcyjnego, nikt nie odszedł chyba niezadowolony. A dziś jeszcze teatr. Uff. Skrobię więc szybką notkę. W zanadrzu kolejne trzy książki z obszaru kryminał/thriller, ale póki co może film. A dokładniej mini serial produkcji zdaje się, że BBC. Zwykle robią produkcje dość stonowane, prawie teatralne, raczej unikające przemocy, ale przy tej ekranizacji Agaty Christie postarali się o ciekawy klimat - klaustrofobiczny i mroczny, a krwi też nie unikają. Klasyka, mimo, że znana nadal wciąga. Mimo, że wiemy kto zabił. Bo zabili wszyscy :)



10 nieznajomych zostaje zaproszonych na odciętą od świata wyspę. W pięknym domu, siadają do kolacji i nagle słyszą głos, który ich wszystkich oskarża po kolei o morderstwo. A za winę należy się kara. I po kolei giną. Ale kto wymierza sprawiedliwość, skoro są na wyspie sami? Paranoja narasta.
A wskazówką jest jedynie wierszyk o dziesięciu murzynkach (tfu, zapomniałem o poprawności politycznej, teraz mogą być co najwyżej żołnierzyki) i figurki, które kolejno znikają. Dziesięć wersetów i dziesięć trupów.
Dwuodcinkowy serial może i chwilami się dłuży, ale podobał mi się ze względu na rozbudowane wątki z przeszłości każdej z postaci, pokazujące ich "grzechy". Chwilami jest brutalnie i chyba tym razem właśnie nie tyle zagadka kryminalna, ale ten nastrój grozy jest tu na pierwszym planie. Oni spodziewają się śmierci, ale mają nadzieję, że jeżeli będą wiedzieli z czyjej ręki, to jej unikną. Zdjęcia kręcone w Kornwalii sprawiają, że i nas ciarki przechodzą.
A w obsadzie m.in. Charles Dance (Gra o tron). Warto zobaczyć. To tekst, który się nie starzeje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz