![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtaLsEhJ-S6do776itROJLWS7PMgHHvnvBluzsuxPaxJeESAJfIfZpwrmp7JWjmjPmhqMG7-1AqD15G6dxBTtrVL-QQP6T83S46V_2Gw778kTQnJGf23ilSOFq7zisG7HQg8NsA58RVgBR/s1600/7700600.2.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJv8TSC7RvcoW2xR0LCgkGwRLN-FOvzdg1RMvwJAcKnu0ED84vuMxfSh51ZloNdE8DEeQ4onnmBO0YrL8sMpQhE8VCE8cb62LKjUAlMrWdHxImQ0-BhF4NLwG6xIZyCXblPDf6egJPprO9/s1600/7695235.2.jpg)
Trzy nowe notki:
Film "Motyl i skafander"
staroć Wima Wendersa "Alicja w miastach"
i rzecz całkiem świeża - spektakl "Dybuk" z Teatru Żydowskiego
Zapraszam do czytania i komentowania.
A dziś coś zupełnie z inne bajki. Gwiazdki Disneya dorastają i próbują znaleźć sobie jakieś nowy wizerunek. O tej, której odwala równo pisać nie mam zamiaru, o drugiej pewnie na dniach wspomnę, a dziś Zac Efron. I muszę przyznać, że "We are your friends" na szczęście nie jest robione jedynie pod niego (takich filmów nie lubię). To historia ewidentnie skierowana do młodszego pokolenia - wczorajszych nastolatków - to oni pewnie będą widzieć w niej najwięcej mądrości życiowych i oryginalności. Ale dzisiejsi rodzice mogą potraktować to jako lekcję dla siebie - punkt wyjście do zrozumienia tego czym żyją dziś młodzi ludzie, jakie pytania sobie zadają, o czym marzą. Może to być przecież pretekst do ciekawej rozmowy.
No i na pewno jest to lekcja na temat muzyki, która fascynuje współczesnych młodych ludzi. Jeżeli techno kojarzy Wam się z bezmyślną łupaniną, przy której można bawić się jedynie po zażyciu jakichś prochów, to pewnie po obejrzeniu "We are your friends" nadal nie będziecie do niej przekonani i nie postawicie jej na równi z innymi gatunkami, ale przynajmniej zastanowicie się nad tym czy skomponować "przebój" tanecznej muzyki elektronicznej, jest tak łatwo jak nam się wydawało.
To film, w którym muzyka odgrywa ważną rolę - jest nie tylko czymś co ożywia życie wszystkich bohaterów, ale też pasją i szansą na karierę dla jednego z nich. I muszę przyznać, że choć zwykle te rytmy mnie drażnią, to tu prawie dałem się im porwać - sceny z koncertów, tworzenia muzyki, opowiadania o niej, są nie tylko barwne, żywiołowe, ale po prostu mają świetną energię.
Przyjaźnie się kończą, drogi się rozchodzą. I to też chyba jest naturalne. Czasem po prostu trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie i pozwolić na to samo innym.
Trochę się bałem tego, że ta opowieść o młodym początkującym DJ'u będzie zbyt lekka, dyskotekowa, przesłodzona. Na szczęście nie jest tak do końca. Znalazło się miejsce i na jakiś morał, lekcję życia. I choć może nie jest to coś co zapamiętamy na długo, to ogląda się całkiem fajnie. Pewnie nadawałoby się na przebój wakacyjny w kinach, ale dystrybutor wyznaczył premierę dopiero niedawno.
Macie więc jeszcze okazję się wybrać.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrdYDn6voRYvYupX8t65rrvXedNLbTQEC_2WmitZ4gDFod94hXWtIO313cnQ_IuTMenhVZqlneLg_UixC20PTBFXSy4UnLRRL1aP1NaiprDM_zhDvsE24etcK73nFB3xZj8-Ny_bsNrrGz/s320/11157009_807476546005238_309315885_n.jpg)
Muszę zobaczyć :) Reżyser jest współprowadzącym Catfish na MTV, sympatyczny gość. A w podobvnych klimatach - mimo że nie jestem fanem takiej muzyki - uwielbiam "It's all gone Pete Tong".
OdpowiedzUsuńtytuł zapisany, będę go szukał
Usuń