A ja po raz kolejny utwierdzam się w tym, że tzw. nowoczesny teatr, tak modny i podobno tak odświeżający to w dużej mierze bełkot i operowanie schematami: ktoś musi biegać nago po scenie, musi być chaos, najlepiej żeby aktorzy się wysmarowali farbą albo jakimś popiołem, a publika ma się zachwycać tym jakie to odważne, pełne kontekstów i ukrytego przesłania.
Smutne to po prostu.
Klasycznego dla kultury żydowskiej tekstu Szymona An-skiego, nie znam, ale z ciekawością czytałem przed spektaklem, że legendę opowiadającą o duszy zmarłego ucznia jesziwy, wcielającej się w ciało ukochanej, twórcy postanowili rozbudować w mocny sposób o nawiązania do holocaustu. I gdyby tylko te wszystkie symboliczne odniesienia do społeczności, która zniknęła z mapy miasta, ze świadomości narodu polskiego, nie były tak chaotyczne. Postacie biegają po scenie, inne się snują, leżą, lub stoją, wszyscy mówią naraz: po niemiecku, w jidysz, po polsku, jedni szepczą, inni krzyczą - jak mamy z tego coś sensownego wynieść. Słuchawki, które przygotowano dla widzów niewiele dają, bo tłumaczone są tylko niektóre fragmenty.
Naprawdę z trudem wytrzymałem na tym spektaklu. Może kogoś to zachwyci, ale obserwując widownię widziałem reakcje takie jakich bym się raczej w teatrze nie spodziewał - śmiechy (nie ma tu nic do śmiechu), komentowanie, łapanie się za głowę... Nie tylko ja byłem zdumiony tym co widzę.
Jeżeli chodzi o nowoczesność, to jedyny plus chyba za scenografię i pomysł na lustra - będące jednocześnie ekranem do projekcji, szybą, za którą widzimy kolejne postacie.
Sceny ciekawe, wymowne niestety giną w w masie innych, kompletnie nieudanych, sztucznych, na poziomie teatru amatorskiego, a nie profesjonalnego zespołu (np. wyganianie dybuka). Brawa za odwagę i wysiłek włożony w rolę przez Magdalenę Koleśnik - ona jest jednym z mocniejszych punktów spektaklu, przykuwa uwagę. Natomiast niestety wszystkie te "cienie", postacie z drugiego planu, wypadają płasko, ich słowa gdzieś giną w chaosie jaki panuje na scenie. W głowie pozostaje opowieść o miłości. Nieszczęśliwej, bo historia nie dała jej szansy na rozkwitnięcie.
Jeżeli jesteście ciekawi fotek i sami chcecie się przekonać: zajrzyjcie tu.
********************************

Festiwal Warszawa Singera to masa koncertów, spektakli, warsztatów, pokazów, spotkań, a spora z nich część odbywa się za darmo, coraz więcej wydarzeń organizowanych jest nie w małych salkach, ale z rozmachem na zewnątrz.
Rzadko się zdarza bym pisał przed wydarzeniem, bym z zapowiedzi uczynił temat notki, ale ten festiwal jest tego wart. I jeżeli macie tylko okazję wpadnijcie w dniach od 22 do 30 sierpnia do Warszawy. Zobaczcie zresztą program.
To nie tylko hermetycznie pojmowana kultura żydowska, ale pokazanie tego jak wiele inspiracji czerpnią z niej np. muzycy różnych nurtów, pokazanie tego jak jest różnorodna. W programie znajdziecie więc zarówno jazz, muzykę klezmerską jak i reggae (kapitalny Matisyahu, który wystąpi na otwartym koncercie) czy nawet gospel.
Tak różnorodni artyści i ludzie świata kultury jak Jacek Dehnel, Marek Dyjak, Katy Carr, Grzegorz Turnau, Katarzyna Nosowska - czyż nie zapowiada się to smakowicie? Może wreszcie będzie też okazja zwiedzić muzeum Polin? Cieszę się zarówno na te bardziej widowiskowe rzeczy, jak i te bardziej kameralne - np. mam nadzieję, że uda się zobaczyć jak aktorzy interpretują komiks, którym niedawno się zachwycałem na blogu tj. Kot rabina.
Będę wracał do tego wydarzenia, będę pisał o tym co się udało zobaczyć, ale już teraz namawiam Was, żebyście wpisali sobie ten festiwal do kalendarzy. Warto!
I to jeden z wielu plusów życia w dużym mieście..ja niestety mam ograniczony dostęp do takich imprez (mieszkam w zaledwie dziesięciotysięcznym miasteczku), ale na szczęście zawsze mogę zajrzeć na Twojego bloga, by o nich poczytać ;-)
OdpowiedzUsuńale ja też nie mieszkam w Warszawie :) Fakt, że mam blisko, ale czasem bardzo bym chciał żeby więcej działo się u mnie, nie chce mi się jeździć. I wtedy szukam możliwości, szukając ludzi, którzy lubią podobne rzecz. Skoro z DKK, wymiankami się udało, to może i inne rzeczy kiedyś wypalą - marzy mi się np. DKF
Usuń