czwartek, 24 września 2015

Mafia nie daje czasu – Anna Vinci, czyli o tym, jak pewien mafiozo za wszelką cenę chce się wybielić

Kolejna rzecz do recenzji, którą przechwycił ode mnie Włodek. Rewelacji podobno nie ma, ale i tak jestem jej ciekaw.

            Co można pomyśleć o człowieku, który w pierwszych słowach mówi: „Oficjalnie odchodzę z cosa nostry, do której należałem jako członek klanu Partanna-Mondello, któremu przewodził Saro Riccobono”? Pewnie to, że trudno go rozgrzeszyć, bo był przez całe życie złym człowiekiem. Nagła spowiedź wynika zapewne z faktu, że poszedł na układ z policją i sypie znajomych, żeby uniknąć więzienia. Tak jest i w tym przypadku...
            Nie sposób jednakże nie docenić wagi opisanej w książce historii, jako że mało kto wie, jakie prawa rządzą mafią, jak wygląda życie mafiozów i jaka jest skala ich występków. Dzięki książce Anny Vinci możemy choć na chwilę wniknąć w świat włoskiej mafii.

            Spowiedź  byłego członka sycylijskiej mafii, Gaspare Mutolo, jest o tyle nietypowa,   że sam złoczyńca mówi o sobie, że dziś, po odejściu z mafii, jest człowiekiem szczęśliwym. I wolnym! Ma oczywiście wiadomość, że mafia nie zapomina, więc do końca życia będzie musiał uważać, żeby nikt z byłych towarzyszy nie wyśledził, gdzie on teraz żyje. Mafia  w końcu nie wybacza, nie można się z niej – ot tak – wypisać, zwłaszcza podając policji fakty i fakciki... Wyrok śmierci otrzymuje się w takim wypadku dożywotnio.
            Autorka książki na podstawie przeprowadzonego z Mutolo wywiadu napisała książkę, której bohater swoimi ustami opowiada to, co wyjawił Sycylijczyk. Zaczynamy rozumieć, jak wielkie są wpływy mafii, jak wielu znanych polityków, twórców kultury, ludzi biznesu, ma powiązania ze światem mafijnym. Chcecie wiedzieć, dlaczego kilkukrotnie na kartach książki pojawia się nazwisko Silvio Berlusconiego? I w jakim kontekście? Musicie przeczytać książkę!
            Przekazane przez Mutolo dane pozwoliły policji w dużej mierze zrozumieć zasady działania mafii sycylijskiej i zdziesiątkować jej przywódców. Niewiele to oczywiście zmieniło, bo mafia odradza się szybciej, niż ginie...
            Bardzo dużym plusem jest precyzyjne oddanie podziałów, reguł i zwyczajów panujących w grupie mafijnej. Nawrócony mafiozo objaśnia, jakie musiał przejść szczeble mafijnej kariery, jak się je przyspiesza (i dlaczego wiąże się to ze śmiercią innych członków grupy).
            Niezależnie od wszystkiego, mam wrażenie, że Mutolo za bardzo chce udowodnić wszystkim, że wystąpienie ze struktur mafijnych sprawiło, iż stał się dobrym człowiekiem. Mówi na przykład:  „Wychowano mnie na żołnierza mafii, a żołnierz musi się słuchać. Nigdy nie byłem bossem, ojcem chrzestnym, nigdy nie zabijałem dla własnych interesów.” Poza tym: czy informacje podane przez niego są całkowicie prawdziwe? Być może częściowo wybiela się, jednak daje też obraz świata, o którym naprawdę niewiele wiemy.

 S

Jak dla mnie cała ta moda na książki o byłych mafiosach, sypiących kolegów, policjantów i polityków współpracujących z gangsterami, kompletnie mnie nie kręci. Żeby to jeszcze było jakoś dobrze opisane, z nerwem, z napięciem. A nie ot tak sobie - dziennikarz ciągnie za język i próbuje wyciągnąć co bardziej smakowite i krwiste wyznania. Najciekawsze tu jest chyba to w jaki sposób wchodzi się do organizacji/rodziny - jak wielki wpływ ma środowisko. To duża pokusa dla młodych dzieciaków - widza kasę, szacunek, władzę, możliwości i chcą być tacy sami. 
Czym jest rodzina, jakie panują w niej zasady? Troszkę się dowiemy, ale Gaspare Mutolo szczerze mówi: kiedyś było inaczej i odszedłem m.in. dlatego, że te zasady przestały obowiązywać, że każdy dzień stał się niepewny, bo szacunek zastąpiła bezwzględna walka o wpływy - młode wilczki za nic mają starą kadrę i zamiast prezentów fundują im kule i bomby.
Czy czegoś żałuje, czegoś się wstydzi? Przeczytajcie sami. Choć żyje w nieustannym zagrożeniu, musi się ukrywać wraz ze swoimi bliskimi, to chyba odetchnął z ulgą - przynajmniej mniej więcej wie, z której strony grozi mu niebezpieczeństwo, a prawo już go nie ściga, teraz raczej zapewnia mu ochronę.
Duża ilość nie znanych nam nazwisk trochę utrudnia lekturę, ale generalnie nie jest źle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz