Ten rok jest dla mnie wyjątkowo obfity w rzeczy z pogranicza teatru - niby pokazy w kinie to nie to samo, ale też jest w nich zwykle coś bardzo wyjątkowego, co ma jednak w sobie magię sceny, siły słowa i gestu, a nie tylko nowinek technicznych. W tym roku już jedną adaptację Makbeta (i to z teatru The Globe) opisywałem, ale uwierzcie - gdy zestawicie te wersje obok siebie, niewiele podobieństw tam znajdziecie.
Wersja filmowa, jaką możemy zobaczyć w najlepszych kinach (jak zwykle kłaniam się nisko kinu Atlantic za możliwość obejrzenia seansu) to adaptacja, która przenosi nas w czasy i miejsce, o których opowiada. Oto Szkocja, w której dwór i król wcale nie wygląda tak pięknie i strojnie jak to sobie wyobrażamy myśląc o naszych realiach. Oto kraina, w której wciąż toczone są jakieś wojny, bo każdy klan, każdy pan na zamku, roi sobie marzenia o tym, by jego władza była większa. A co mu tam - nawet ściągnie na kark rodakom najeźdźcę, byle tylko jego było na wierzchu.Cholera - może i komuś będą się rodziły w głowie jakieś skojarzenia z kultową w ostatnich latach "Grą o tron", może w scenach bitewnych zobaczy podobieństwo do "Braveheart", ale przecież tu nie chodzi o kopiowanie czyichś pomysłów i bazowanie na tym co już znamy. Gdyby rzecz oddać historykom, rekonstruktorom, archeologom, to mogę się założyć, że opowieść jaką opowiada Szekspir, nabrałaby by właśnie takich kształtów.
Aha - jeżeli chcecie zobaczyć jak różnie można opowiadać tę historię, to zajrzyjcie do kina Iluzjon, robią właśnie cykl z Makbetem.
Oczywiście - sam dramat jest aktualny i był już umiejscawiany w różnych epokach i miejscach. Ale przyznam, że tym razem to był dla mnie naprawdę spory wstrząs - czułem się tak jakby ktoś opowiadał o tych wydarzeniach zupełnie na świeżo, po raz pierwszy. Klimat jaki udało się zbudować Justinowi Kurzelowi jest po prostu genialny i idealnie pasuje do tego tekstu. Żądza władzy, zdrada, szaleństwo na tym tle wyjątkowo wyraziste.
Monotonna, mroczna i trochę nawet drażniąca muzyka. Zdjęcia pełne mgieł, błota, brudu, krwi. I w tym wszystkim aktorzy wypowiadające swe kwestie i grający tak jakby znajdowali się na scenie. Dziwny to film i pewnie wiele osób poczuje się nim zmęczone, ale naprawdę warto dać mu szansę. Dać się wciągnąć w tę duszną, pełną rozedrganych emocji opowieść.
Jak dla mnie seans cholernie ciekawy, bo w tej mrocznej, niepokojącej wizji, wszystkie żądze, lęki i upiory nabierają wręcz realnych kształtów. Nie ma co silić się na symbolikę, skoro każdy i tak zna historię Makbeta i jego małżonki. Co ciekawe, chyba im bliżej finału, tym wszystko wydaje się bardziej płaskie i bardziej podobne do tego co już widzieliśmy...
Tak czy inaczej polecam!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz