Generalna uwaga - zwykle mamy do czynienia z historiami przesłodzonymi, ciepłymi jak papucie babci, a w tej filmowej opowieści o relacjach wewnątrzrodzinnych i przygotowaniach do świąt (które oczywiście muszą być idealne, choćby wszyscy mieli udawać na jeden dzień), jest dużo goryczy, ironii. Większość z postaci raczej z niechęcią myśli o spotkaniu przy wigilijnym stole i najchętniej jakoś by się od tego wykręcili, gdyby nie to, że "nie wypada".Potem oczywiście powolutku dokonuje się cud pojednania, wspólnego świętowania i jak ręką odjął mijają wszelkie problemy, ale czujemy, że to wcale nie musi być na drugi dzień podobna sielanka.
Co jest wyjątkowego w tych dniach - kolacja i rodzinne biesiadowanie, prezenty, składane życzenia, które powinny być szczere i od serca, czas na pojednanie i wybaczenie? Jeżeli się do tego zmuszamy, to nie będzie wyjątkowego nic. A jeżeli choć trochę damy z siebie, wyjdziemy ten kroczek ku innym... Cóż, zmienić się może wiele.
Żal do siostry, że lepiej ułożyła sobie życie, rozwód, brak pracy, próby samobójcze, romansowanie z żonatym, problemy wieku nastoletniego... Dużo tu takich mało przyjemnych kwiatków. Nie spodziewajcie się więc od początku komedii, która by była przyjemna i leciutka. Mimo zebrania do obsady wielu aktorów, którzy specjalizują się w rolach komediowych i pewnych tonów, scen, które chyba miały być zabawne, to przez długi czas kręcimy się dość niespokojnie, że chyba trafiliśmy nie na ten seans co trzeba.
Nadal jednym z moich ulubionych filmów tego typu pozostaje "To właśnie miłość". Tegoroczne (bo przecież są jeszcze "Listy do M 2", jakoś moim wrażeniem uderzają bardziej w nutę dramatyczną, przez co nadzieja jaka ma z nich bić, wydaje się mało realistyczna... Ale może to tylko moje wrażenie?
Producenci obiecują wzruszenie i śmiech. Tym razem niestety wyszło średnio.

Może być fajny film :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
rodzinne-czytanie.blogspot.com