piątek, 23 maja 2014

Powiem ci wszystko, czyli dziewczyna czy chłopak


Zanim o dzisiejszej premierze kinowej jeszcze jedna zaległość - na blogu w miejsce zakończonego konkursu pojawiła się notka o genialnej "Gorączce".
A teraz przyjrzyjcie się zdjęciu na plakacie obok. To kobieta czy mężczyzna? I w zależności od tego jak odpowiemy sobie na to pytanie, co nam to robi? Ma to dla nas znaczenie czy nie? Dla osób transseksualnych na pewno ma to znaczenie, jak będziemy ich traktować. I nie mówię o wygłupach i prowokacjach typu facet z brodą przebierający się za kobietę. Mówię o tych, którzy zmagają się w swej psychice z dramatem swej niezgody na ciało, na swój wygląd, przez wiele lat.

Bohaterka tego filmu - Maarit urodziła się w ciele mężczyzny. Ba, nawet ma rodzinę, bo przez długi czas próbowała "żyć jak wszyscy", zanim zdecydowała się na operację zmiany płci. Teraz rozpoczyna życie na nowo. Szuka pracy, bo dawną straciła i musi dorabiać jako sprzątaczka. Szuka akceptacji i końca swej samotności. Ale nie na siłę, raczej marzy o tym, że może kiedyś ktoś... Nie potrafi zdecydować się na "łatwe przygody". To raczej psychoterapeutka popycha ją do działania, do tego by się nie bała zrobienia pierwszego kroku. I Maarit robi go. Inteligentna, atrakcyjna zwraca uwagę pewnego przystojniaka i choć początkowo okłamuje go, że jest terapeutką (a on szuka wsparcia, bo czuje że małżeństwo mu się rozpada), ale szybko ujawnia prawdę o sobie.
Klasyczny trójkąt, zdrada i nadzieja na nowy związek? No niby tak, ale poprzez to, że bohaterka jest osobą transseksualną cała ta historia staje się bardziej interesująca. To film nie tylko o uprzedzeniach, fobiach, lękach, fascynacji, ale również o tym jak trudno oddzielać swoją przeszłość od nowej tożsamości, jak wiele rzeczy okazuje się dużo trudniejszych niż wcześniej się one wydawały. Niektóre wątki wydają się trochę wciśnięte tu na siłę, albo nie dokończone, ale całość oceniam naprawdę nieźle. Na szczęście nie poszło to w stronę groteski i epatowania seksualnością jak np. u Almodovara, jest poważniej i chyba dzięki temu łatwiej nam to zaakceptować jako jakiś fragment realnego życia, a nie jedynie kina.
Skromny i raczej wyważony, spokojny film, który wzywając do tolerancji, jednocześnie nie czyni z bohaterki niewinnej ofiary, ani prześladowanego anioła, nie rzuca na wszystkie strony oskarżeń.
Opowiedzieć pewną historię. Dać się wypowiedzieć każdej ze stron. A widz niech słucha i sam próbuje zrozumieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz