niedziela, 11 maja 2014

360. Połączeni, czyli wielki świat wcale nie jest taki duży

Tegoroczna Eurowizja zdecydowanie nie nadaje się na notkę - to już nie jest wydarzenie kulturalne (od lat to już nie jest festiwal piosenki), a mimo tego, że Duńczycy zrobili kilka fajnych rzeczy, to w sumie i tak to jeden wielki obciach. Znajdźmy więc inny temat na notkę. Sięgając do archiwalnych szkiców wybieram rzecz może nie super poruszającą, ale jednak na swój sposób ciekawą. 
Wiedeń, Paryż, Londyn, Rio i chyba jeszcze kilka miast. Tuzin postaci wydawałoby się zupełnie od siebie oderwanych i oto opowieść o tym jak dziś przeżywamy miłość, szczęście. Panorama ludzkich losów, przeplatających się ze sobą, krzyżujących i czasem oddziaływających na siebie. Ludzkie wybory i ich konsekwencje, przypadek, los, fatum... Skądś to znamy, prawda? Uwielbiam tego typu historie, ale do mistrza takich klimatów jakim jest moim zdaniem Alejandro Gonzaleza Inarritu (choćby dla przykładu Babel) bardzo trudno doskoczyć. I tym razem się nie udało.


Kryzys małżeński, zdrada, tęsknota, zarabianie na życie poprzez prostytucję, próba resocjalizacji - oto przykładowe wątki jakie się tu pojawiają. Jedne ciekawsze i aż żal, że nie zostają mocniej pociągnięte (choćby skazaniec przemieszczający się do innego zakładu karnego), inne nie wiadomo z jakiego powodu są przedłużane, choć nie bardzo wiadomo dokąd mają nas zaprowadzić.
No niestety, mimo niezłej obsady (m.in. Anthony Hopkins, Rachel Weisz, Jude Law), trudno mówić o tym, że to obraz udany. Ratuje go głównie muzyka i gra aktorów (nie tylko wspomnianej trójki). Byłoby to na pewno ciekawsze, gdyby to był pierwszy obraz tego typu, z takim pomysłem na opowiedzenie historii. A tak? W głowie mam tyle innych skojarzeń, dużo bardziej poruszających.


    2 komentarze:

    1. Na okładce widzę Hopkinsa i chociażby dlatego zapiszę sobie gdzieś tytuł ;)

      OdpowiedzUsuń
    2. Jak dla mnie to totalnie bez rewelacji. Spodziewałem się czegoś więcej po obsadzie....

      OdpowiedzUsuń