Dziś znowu wrzutka o dwóch obrazach. Wspominam sobie coś sprzed lat kilku, czyli o Mrocznym Rycerzu słów kilka, ale tak bardziej na poważnie chciałbym napisać dziś o Poliss. Obrazie, który może nie jest super ciekawy, ale niesie ze sobą cholernie dużą dawkę rzeczy, które zostają w głowie. W skrócie można by rzec, że to prawie dokumentalne migawki z pracy wydziału ds. nieletnich (oni to nazywają departamentem ochrony dzieci) paryskiej policji.
Obserwujemy ich niełatwą pracę, to jak próbują sobie radzić z własnymi emocjami, jak z trudem budują życie prywatne, z jakimi problemami się zmagają. Ale to co dużo bardziej jakoś we mnie zostało to ciężar tych spraw, którymi się zajmują.
Pedofilia. Kazirodztwo. Zbieranie dowodów, przesłuchania, te porażające tłumaczenia, że w tym nie ma nic złego. Twarze dzieci. Przemoc. I znów twarze dzieci. Lęk. Przekonanie dorosłych, że inaczej się nie da, że to najlepszy sposób. Wszelkie formy wykorzystania, np. zmuszanie do żebrania. I sceny z autobusu, którym odwożone są dzieciaki z likwidowanego obozu Romów. Smutek, bo traci się "dom", ale oto po chwili pojawia się w nich zwykła dziecięca radość z zabawy, z wolnej chwili. Już nie muszą "pracować", martwić się o to ile zarobią. Mogą być dziećmi.
Ucieczki z domów. Aborcja młodej dziewczyny, która była zgwałcona. Bezmyślność nastolatków, które nie znają żadnych granic ani hamulców, nie odróżniają dobra od zła, tego co normalne od tego co ryzykowne.
Na początku skupiasz się na sprawach z jakimi sobie radzą, czujesz w sobie narastające obrzydzenie, odrzucenie, a potem coraz bardziej twoje spojrzenie koncentruje się na tych ludziach, którzy na co dzień się z tym zmagają... Poraża i jedno i drugie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz