czwartek, 18 maja 2017

Petardy księdza Kaczkowskiego, czyli coś po sobie zostawić

Wczorajszy koncert w Proximie był fantastyczny z różnych powodów: artystycznych, duchowych, społecznościowych. Zebrać tylu różnorodnych artystów, którzy zagrają za darmo, by przysłużyć się sprawie wymyślonej przez księdza katolickiego - to przecież dziś mało popularne. A jednak ksiądz Kaczkowski miał taką charyzmę, że nawet niewierzący doceniają to co robił i chętnie przyłożą swój kamyczek do dzieła. Artyści nie zawiedli. Szkoda, że mimo iż koncert był darmowy (z zachętą wrzucania do puszek i udziału w licytacjach) ludzi było tak mało. Jednak ci którzy byli, mogą potwierdzić: atmosfera była świetna.


Wielu wykonawców zdecydowało się pokazać swoje bardziej akustyczne oblicze (Balcar, Robert Tyc, Mech), można było się więc zasłuchać, pobujać (bardzo sympatyczny The Skrzat), nie zabrakło jednak również czegoś bardziej energetycznego (moje odkrycie: Wild Pig, instrumentalny Limit dźwięku, czy bardzo dobry występ Neu Oberschlesien). Do tego ciekawe połączenia (np. chłopaki ze Śląska i Danuta Błażejczyk)...
Aż żal, że nie mogłem zostać do końca. Ale przynajmniej grupowego wykonania piosenki specjalnie napisanej dla akcji Petardy Księdza Kaczkowskiego nie przegapiłem. W takim zestawie wokalistów już dawno nie było podobnych nagrań - posłuchajcie sami. 



Piszę krótko, bo też koncert był bardzo specyficzny - krótkie sety po maks 3 numery, dużo czasu na licytacje, wspomnienia o księdzu i o puckim hospicjum, które teraz jego współpracownicy chcą dalej prowadzić i rozwijać. Liczyła się więc nie tylko muzyka, zabawa, ale i cel. Nie udało się wylicytować odpowiedniego rozmiaru koszulki, ale z pustymi rękoma też nie wyszedłem :) Będą więc kolejne książki o księdzu Janie i notki, w których będę wracał do tematu. Jego postać jest tak niesamowita, że zasługuje na to, żeby pamiętać. A pamiętając wspierać również to dzieło, tak bliskie jego sercu. I modlić się, żeby więcej było takich księży jak on. A może rozwińmy to: żebyśmy wszyscy potrafili być choć trochę podobni do niego: nie myśleć o sobie, a być bardziej dla innych; nie pouczać, a dawać przykład; pokonywać swoje słabości, udowadniając, że w życiu można dokonać bardzo wiele. Dobro jakie po sobie zostawimy będzie pamiętane. I dlatego pamiętamy o księdzu Janie.

Ukłony i duży szacun dla organizatorów, wolontariuszy, artystów, wszystkich, którzy przyłożyli do tego wydarzenia łapkę. A będzie ciąg dalszy! Ja już niecierpliwie wyglądam płyty i wersji dvd, bo na taki cel na pewno nie pożałuję grosza. I pamiątka będzie.

4 komentarze:

  1. dziękujemy za tak miłą recenzję koncertu - w imieniu PETARD Kasia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest chyba jedyny sens życia. Zostawić coś po sobie, co uczyni świat lepszym. Brzmi jak totalny banał, ale życie to w sumie jeden wielki banał ;). Cieszę się, że ludzie kontynuują misję księdza Kaczkowskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajne jest to, że nawet po śmierci inspiruje on innych. Naprawdę człowiek dużego formatu.

      Usuń