niedziela, 14 maja 2017

Prus. Śledztwo biograficzne - Monika Piątkowska, czyli lęki i pragnienia

Najpierw była zapowiedź, teraz pełna notka. Postanowiłem jednak wrzucić post wcześniej, żeby zaprosić Was do słuchania radiowej dwójki, gdzie w tym tygodniu "Prus. Śledztwo biograficzne" Moniki Piątkowskiej będzie się pojawiać. Grzegorz Damięcki będzie czytał fragmenty książki, a w piątek autorka będzie gościć w audycji "Wersy i akapity". 
To co - ktoś chętny? Audycja "To się czyta" od poniedziałku do piątku (15-19.05) w godz. 9.45-10.00

Gruba cegła, masa informacji, bogate źródła i ciekawe spojrzenie na autora "Lalki". Tak chyba można by szybko streścić świeżutką książkę Moniki Piątkowskiej "Prus. Śledztwo biograficzne". Przyznaję się bez bicia: wcześniej nie sięgałem po inne pozycje na temat tego autora, moja wiedza o jego życiorysie była bardzo pobieżna, więc tezy stawiane przez autorkę były chwilami dość zaskakujące. To spojrzenie na Prusa nawet nie przez jego twórczość, co poprzez jego psychikę, traumy i doświadczenia. Czy rzeczywiście wszystko co napisał miało swoje źródło w tym co przeżył sam, lub czego był świadkiem?
Zwykle biografie zostawiają nas z poczuciem, że o kimś wiemy już więcej, że go poznaliśmy, znamy odpowiedzi na jakieś swoje pytania. Ciekawe, bo po lekturze "Prus. Śledztwo biograficzne" mam wrażenie, że ten człowiek jest dla mnie wielką zagadką i mam więcej pytań niż pewności.


To było pierwsze zaskoczenie - tak mocne podkreślanie na przykładach różnych wątków, że w każdym utworze literackim są wątki autobiograficzne. Autorka śledzi dzieciństwo, wychowywanie się bez ojca, który odrzucił młodego Bolesława, pisze o przemocy jakiej doświadczał, o poczuciu odrzucenia, potem pisze o chorobie psychicznej starszego brata i wskazuje konkretne fragmenty, które jej zdaniem świadczą właśnie o nawiązywaniu do tych zdarzeń. To już nie są jakieś własne obserwacje, pochylenie się nad losem biedniejszych, zainteresowanie się warunkami ich życia, zwrócenie uwagi na dzieci, ich prawo do rozwoju i bezpieczeństwa, czy nawet bolesne refleksje na temat przebiegu powstania, do którego poszedł w wieku 16 lat. Okazuje się, że dużo istotniejsze dla powstania tekstów opowiadań i powieści mają jego własne przeżycia - postacie kobiece tworzył w oparciu o własne obiekty westchnień (a było ich trochę), w męskich obsadzał często samego siebie, bądź to idealizując, bądź też uzewnętrzniając własne lęki i trudności, a w losach dzieci nawiązywał do własnych uczuć, które mu towarzyszyły przez wiele lat. Łatwo można zaakceptować taką interpretację, gdy czytasz o nowelkach, czy choćby "Lalce", ale "Faraon"? Jakoś chwilami trąciło mi to na siłę uprawianą psychoanalizą, gdzie wszystko sprowadzić można albo do pożądania albo do strachu. Na pewno jednak jest to wątek bardzo interesujący.

Drugie zaskoczenie to rozmiar dolegliwości z jakimi zmagał się Prus przez całe życie. Natężenie nerwic, depresji, lęków było tak ogromne, że to aż dziwne, iż potrafił jakoś normalnie funkcjonować, pracować. Wiedziałem o agorafobii, ale nawet trudno mi było wyobrazić sobie nasilenie tego wszystkiego. I znowu: zestawienie tych informacji, chaotycznych i dziwacznych zapisków w notesach, jakoś zgrzyta z twórczości pisarza, któremu trudno przecież zarzucić brak umiejętności pięknego pisania, ignorowania otoczenia.

Jawi nam się więc dość ciekawy obraz człowieka, który całe życie ma jakby dwie twarze. Nie chce ujawniać na zewnątrz swoich cierpień, narzuca sobie jakąś dyscyplinę, ba! nawet obowiązki towarzyskie, zakochuje się, pisze, pomaga innym, walczy w ważnych dla niego sprawach. I ten sam człowiek wciąż zmaga się z poczuciem własnej wartości, tym jak go postrzegają inni, zmaga się z bólem, lękami, aż do szaleństwa i pragnienia odebrania sobie życia. Dla współczesnych mu, pewnie był dziwakiem, nie był skory do zbierania oznak uwielbienia jak choćby Sienkiewicz, szybko się zapalał, ale i równie szybko potrafił się poddać.
Na spotkaniu autorskim padło określenie, że gdyby próbować opisać Prusa kilkoma słowami, to byłyby nimi: racjonalność, ale i wstyd. Dlaczego? Ano to może za dużo zdradzać nie będę. Sami się przekonacie z tej biografii.

Monika Piątkowska jako biograf jest jednocześnie detektywem tropiącym różne ślady, zbierającym fakty, próbującym odsiać plotki, jak i psychologiem, wciąż wracając do tego, w jakim stanie psychicznym był na różnych etapach swojego życia jej bohater. Dzięki temu widzimy go bardziej jako żywego człowieka, pełnego emocji, a nie jedynie sztywny i pełen mitów obraz jaki wbiła nam do głowy szkoła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz