sobota, 23 maja 2015

Kot rabina, czyli lepiej z nim nie zaczynajcie dysputy

Kurcze, zdecydowanie za rzadko sięgam po komiksy... A to taka frajda. Tylko skąd je brać, jeżeli nie wszystkie biblioteki je mają w ofercie, a w księgarniach ceny po prostu z kosmosu. Po lekturze Kota rabina naprawdę mam jednak ochotę wygospodarować trochę miejsca na swoich półkach na albumy komiksowe. Czemu u nas uważa się, że to dobre dla dzieci, młodzieży, ale na pewno nie dla dorosłych? Wszak animacje oglądamy i zachwycamy się nimi, tam nie ma już marudzenia, że to dziecinne, bo są produkcje, które są skierowane raczej właśnie dla widzów dorosłych. I zachwycają pomysłem, wykonaniem, humorem, przesłaniem. Z komiksami jest podobnie, tylko wciąż jest to rzecz raczej niszowa, nie widać ani tylu recenzji, omówień, nakłady są niskie, ceny wysokie, a i miejsc gdzie to można zdobyć niewiele.
Album autorstwa Joanna Sfara tylko na pierwszy rzut oka może kojarzyć się z tym co powszechnie u nas rozumiane jest pod hasłem komiks, czyli prostymi obrazkowymi historiami. Ileż tu jednak inteligentnego humoru, przewrotnej ironii, rozważań filozoficznych i religijnych dysput na temat tego co powinno być ważniejsze - litera prawa czy jego duch. Bóg daje prawo mojżeszowe, ale daje też serce i rozum, by wtedy, gdy jest to konieczne, kierować się właśnie nimi, bo przecież wiara nie powinna być męką i więzieniem, ale właśnie dawać prawdziwą wolność i pokój serca.


Ciężko mi będzie napisać o przeczytanym zbiorze pięciu zeszytów, bo każdy jest trochę inny i w każdym nasza uwaga kierowana jest trochę w inną stronę. Ale jest jedna postać, która cały czas jest w centrum. To kot. Kot (jak wszystkie koty) cholernie inteligentny, troszkę przekorny, wygodnicki, ciekawski i mający swoje zdanie. I w dodatku kot, który od czasu do czasu zostaje obdarzony umiejętnością rozmawiania z ludźmi. Ten dar po raz pierwszy pojawia się gdy nasz bohater zjada gadającą papugę i powoduje spore rewolucje. Wszak kota, który gada, dyskutuje, komentuje i może namieszać nieźle w głowie, nie da się traktować tak jak dotąd - jak przymilnego zwierzaka, którego się jedynie głaszcze i który może spać z córką rabina. O nie. Rabin nie może na to pozwolić.
Kot jednak nie jest w ciemię bity i nie ma zamiaru tak łatwo przyjąć zakazu - zadaje pytania i stawia warunki. A trzeba przyznać, że jego złośliwości i wytykanie niekonsekwencji i braku logiki w myśleniu ludzi, są bronią ostrą niczym włócznia. Chyba niektórzy odetchnęli gdy znowu stracił mowę. Ale rabin i jego córka, poznawszy jego umysł i charakter, już zawsze będą traktowali go trochę inaczej. Staje się nie tylko powiernikiem sekretów i smutków, ale i towarzyszem przygód, partnerem, od którego oczekuje się wsparcia i podpowiedzi.

W pierwszych dwóch albumach najwięcej miejsca poświęconego jest rabinowi i jego córce Zlabii, potem pojawiają się coraz liczniej inne postacie, wprowadzając kolejne ciekawe akcenty do tych historii - artysta z rewolucyjnej Rosji, słynny wędrowny gawędziarz ze swoim lwem, troszkę bardziej nowoczesny, liberalny rabin, ksiądz katolicki, kuzyn dorabiający w Paryżu śpiewaniem kupletów i wielu innych. Obcując z nimi kot cały czas komentuje ich zachowania i decyzje, a jego pan (który w każdym albumie ma coraz więcej miejsca, spychając córkę na drugi plan), czyli rabin, próbuje jakoś godzić swoje zasady i wiarę, z tym, że inni ludzie wcale nie muszą myśleć i wierzyć tak samo.
Judaizm w jego wykonaniu (a może zmienia się to pod wpływem kota) to zadziwiająco pogodna i dość mało restrykcyjna religia i nie raz może szokować swoich współwyznawców.

Cudne są po prostu te historie. Balansujące między podaniami ludowymi i obrazkami z życia codziennego społeczności Algieru, na pograniczu trzech kultur: judaizmu, islamu i chrześcijaństwa.
Czasem kot po prostu słucha historii innych ludzi, czasem jest uczestnikiem przygód, a czasem ze zgryźliwością ateusza komentuje wszystko na swój zwierzęcy i zadziwiająco zdroworozsądkowy sposób. Nie jest doskonały, ma swoje wady, ale w końcu to kot i lubi zawsze mieć ostatnie słowo. Jego nie przegadacie.

W warstwie plastycznej albumy może nie powalają, są dość proste, ale za to same historie i zawarty w nich humor, przesłanie tolerancji i życia w harmonii, piętnowanie fanatyzmu i głupoty, sprawiły mi sporo frajdy. Aż żałuję, że nie poznałem tej historii do końca, bo oprócz tego zbiorczego wydania 5 zeszytów, podobno jest jeszcze szósta część, której teraz trzeba mi będzie poszukiwać.

Żydzi nie przepadają za psami.Pies gryzie, goni, szczeka.A Żydów gryzą, gonią i obszczekują od tak dawna, że w rezultacie wolą koty.Zresztą, nie wiem, jak jest z innymi Żydami, ale tak mówi mój pan.Jestem kotem rabina.

5 komentarzy:

  1. Podpisuję się pod tym postem obiema rękami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam komiks. Chyba czas sięgnąć po jakiś, może ten.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny komiks. Pierwszy, jaki przeczytałam od lat (potem zrobiłam wyjątek tylko dla nowwgo "Asterixa' - sentyment) ;) Szósta część nie została jeszcze wydana. Fnac zapowiada ją dopiero na drugą połowę sierpnia. Trzeba będzie poczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo widzisz, fajnie, bo myślałem że już jest

      Usuń