środa, 27 maja 2015

Ewa Ewart - Widziałam, czyli opowiem Wam o sobie


Dziwnie się czyta tę książkę. To trochę tak jakby komuś kazać przez długi czas opowiadać w czym jest dobry. Może się to sprawdzić na rozmowie wstępnej, na konferencji biznesu, ale w książce? Szanuję Ewę Ewart, lubię jej filmy i nie raz zerkam sobie na to co tvn24 puszcza w ramach jej cyklu, dodatkowo z jej wstępem. Podoba mi się między innymi to co zawsze podkreśla: że w swoich filmach chce pokazać drugiego człowieka, że nie ma tam zbyt wiele miejsca dla niej.
Szkoda tylko, że przy pisaniu zdaje się, że o tym kompletnie zapomniała.
Nie wiem kto ją namówił na taką książkę - może i zamysł by pokazała kulisy pracy producentki i reżyserki filmów dokumentalnych był dobry, ale efekt niestety jest co najwyżej średni.

Bardzo lubię sięgać po literaturę faktu, po reportaże, biografie, ale mam wrażenie, że w chwili obecnej na naszym rynku wydawniczym wykorzystuje się modę na takie książki i wpuszcza się tytuły niekoniecznie wartościowe, licząc na to, że samo nazwisko przyciągnie do księgarni.
Tak jest trochę w tym przypadku. To garść wspomnień, chwilami dość osobistych (kolejne związki), a kolejne etapy życia prywatnego i zawodowego (praktycznie 20 lat poza krajem i praca w takich gigantach jak BBC) osnute są wokół wybranych tematów jej dokumentów. Czeczenia. Biesłan. Korea. Kolumbia. Smoleńsk. Powstanie Warszawskie. Putin. Gorbaczow. I jeszcze kilka innych. Chwilami naprawdę jest ciekawie, gdy opisuje emocje i sytuacje związane z bohaterami, o których wtedy opowiadała. Ale tego niestety wcale nie ma tak dużo. Dominują wstawki typu - jaki miałam pokój w hotelu, jak się czułam, jaki miałam pomysł na pokazanie tego, by widz był poruszony, kogo wybrałam do pomocy, gdzie pojechałam by nakręcić kolejne minuty filmu (czasem dla kilku ważnych zdań i scen warto polecieć na drugi koniec świata), jak mi było miło gdy odbierałam nagrody i gdy dziękowano mi za ten film. Ja. Ja. Ja.
No i gdzie ta wrażliwość, która jest w dokumentach, to schowanie się w cieniu, by opowiedzieć o jakimś człowieku, pokazać go tak byśmy go lepiej zrozumieli, poznali?
Chyba po prostu spodziewałem się innej książki. Mniej autobiografii, bardziej reportażu. Stąd mój zawód.
Szkoda, że pomysł wydawnictwa poszedł właśnie w tę stronę. Bo taka osoba jak Pani Ewa na pewno mogła by to napisać inaczej.
Można oczywiście znaleźć tu ciekawe fragmenty - o ambicji, ciekawości, zasadach etycznych, odreagowywaniu różnych traum... Ale szczerze - Pani Ewa promując książkę wiele z tych rzeczy opowiada już w wywiadach, więc nie zdziwcie się potem, że sięgając po ten tytuł, okaże się, iż prawie wszystko co najbardziej interesujące już przeczytaliście przed lekturą "Widziałam".

2 komentarze:

  1. Kiedy zobaczę Panią Ewę Ewart w telewizorze, to od razu humor, nastrój dołuje. Ta Pani mówi, pisze tworzy ponure, katastroficzne i takie bleeeeeeeee utwory itp. Jej widok również może zepsuć popołudnie lub wieczór.Taki smutas ...Oby jak najrzadziej pojawiała się publicznie /szeroko rozumiane/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi akurat to nie przeszkadza, w telewizji jest dużo bardziej interesująca. A że robi reportaże o tematach trudnych - cóż nie od dziś wiadomo, że takie rzeczy dla widza będą bardziej interesujące/poruszające

      Usuń