sobota, 23 czerwca 2012

Z archiwum X: Pokonać przyszłość, czyli tropiąc spiski i niewyjaśnione

Tu była kiedyś notka o Tatami kontra Krzesła, ale połączyłem dwie w jedną i szukajcie jej tu
Ale ponieważ miejsce nie może być puste, to niech pojawi się tu coś na tyle mało zobowiązującego, że nie wymaga miejsca w nowościach. 
Z archiwum X - na takie hasło gęsiej skórki dostają pewnie głównie ci, którzy przeżywali emocje oglądając serial w latach 90-tych. Trudno się dziwić, że modę na tematykę i ten klimat, wykorzystano w kinie. Dziś o pierwszej próbie z roku 1998.
Co tak naprawdę leży u podstaw fenomenu serialu? Czy dziś mógłby jeszcze odnieść sukces podobny do tych emocji jakie budził kiedyś? Bez jakichś wielkich efektów, za to z cały czas ze świetnym klimatem tajemnicy. Jak tu gonić króliczka i nigdy go nie złapać? Trochę na tej zasadzie rozgrywa się fabuła tych historii - mamy w ręku coś co trudno wytłumaczyć, pojawia się teoria o pochodzeniu poza ziemskim, no i oczywiście wszystkie próby ogłoszenia tego całemu światu są uniemożliwiane przez działania tajnej organizacji światowej, która ma jakieś własne interesy w tym by to ukrywać.
Wszystko co paranormalne, dziwne, zbiera się właśnie w archiwum X, które ma takie sprawy badać i wyjaśniać (ale władze FBI akceptują tylko wyjaśnienia racjonalne, a dowody wciąż w dziwny sposób znikają albo są niszczone). Co pozostaje? Ano wiara i determinacja agenta Foxa Muldera (David Duchovny), który tropi spiski i kosmitów wszędzie gdzie się tylko da. Zwykle sceptyczna wobec jego teorii partnerka Dana Scully (Gillian Anderson), tym razem przez twórców scenariusza została rzucona na pożarcie "obcych", a Mulder będzie musiał ją ratować. Co ciekawe ich sugerowana relacja wydaje się dużo bliższa niż ta w serialu. No ale cóż, trzeba było trochę dołożyć do pieca :) 
Nie wiem czy dla tych, którzy nie znają tej konwencji, produkcja będzie atrakcyjna, ale dla fanów mimo trochę rozczarowującej końcówki, seans całkiem przyjemny. Te same postacie i wątki co i w serialu, podobnie rozgrywane sekwencje (np. przesłuchanie przed komisją), dużo większy budżet, więc i efektów troszkę więcej, no i wreszcie całkiem wyraźni (a nie jedynie sugerowani obcy).   
Dziś, gdy UFO już nie budzi emocji (teraz modne są wampiry) czasem fajnie przypomnieć sobie coś bardziej oldskulowego. Mniej akcji, a więcej spiskowej teorii dziejów (Mulder jakkolwiek gada jak wariat, zawsze przed widzem jest uwiarygodniony przez to, że wciąż giną jego świadkowie, dowody). Chyba zafundować sobie dla porównania kolejną produkcję kinową, którą zrobiono w czasach nam bliższych - ciekawe czy są różnice jeżeli chodzi o efekty, sposób budowania napięcia, tempo.  

3 komentarze:

  1. Nie powiem, ciekawie się zapowiada, ale ja chyba już bardziej czekam na notkę o Indiach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Księżka bardzo wciągająca, u mnie rozpoczeła całą historie z poznawaniem Japonii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurcze aż sam muszę wyciągnąć na wierzch stosu i sobie przypomnieć. Dopiszę wtedy może do tego co pisała Marta parę zdań od siebie

      Usuń