Islandia. Tak rzadko zdarza się oglądać stamtąd filmy, że warto - jeżeli jest okazja - spróbować. I nie zawiodłem się - film kameralny, ale ciekawy, głównie ze względu na temat, ale też na podejście do niego. Relacja syna ze starzejącą się matką u której pojawiają się objawy choroby Alzheimera może poruszać i wzruszać, ale całość mimo dość niewesołej i dramatycznej historii nie jest pozbawiona pewnej lekkości, może nie humoru, ale jakiegoś spokoju ze szczyptą ironii i dystansu do siebie. Świetnie uchwycone chwile "przebłysków" świadomości i porażającego bólu gdy starsza kobieta (na którą wszyscy wołają Gógó) uświadamia sobie co się z nią dzieje.
Nasz bohater nie dość, że przeżywa trudne chwile osobiste - zainwestował w film, którego nikt nie chce oglądać, bank dopomina się o spłatę kredytu, w domu mu się niespecjalnie układa z żoną, to jeszcze musi podjąć niełatwą decyzję by oddać matkę do domu opieki. Starsza pani coraz częściej wpada w jakieś tarapaty i ewidentnie nie może mieszkać sama. Ta decyzja ratuje go od kłopotów finansowych, bo może sprzedać mieszkanie mamy, ale wcale mu nie jest z tym łatwo. Ona zresztą jak się domyślamy też będzie walczyć o swą niezależność.
Zdaje się, że ten dramat jest oparty na osobistych przeżyciach reżysera Fridrika Thora Fridrikssona, więc tym bardziej brawa za tak osobisty i szczery film.
Wart oglądnięcia ten film, z czasem to nie będą problemy odosobnione. Temat bolesny i takie należy pokazywać, gdyż świat nie wygląda jak w reklamach telewizyjnych gdzie wszyscy są szczęśliwi i zawsze świeci słońce.
OdpowiedzUsuń