wtorek, 15 lutego 2011

9 kompania, czyli o wojnie i jej wpływie na człowieka

Jakiś czas temu o tym filmie już wspominałem - zrealizowany z ogromnym rozmachem film o kilku młodych rosyjskich żołnierzy wysłanych na służbę do Afganistanu. Towarzyszymy im do momentu powołania - jakie były ich motywacje, ich środowiska - poprzez niełatwe szkolenie aż po krwawe i często kompletnie nieowocne zmagania "z wrogiem". Do finału - gdy kompania wykrwawiając się walczy do końca w obronie jednego ze wzgórz nie wiedząc, że władze Związku Radzieckiego wojnę zakończyły.
Gorzki film i surowy - nie ma tu pięknej, zaszczytnej służby w wojsku i honorowej walki - jest za to ból, brud, zmęczenie, nieustanne napięcie i walka, której nie rozumieją (bo "duchy" atakują z zaskoczenia i znikają). Wojna jest brzydka i bez sensu - wysyła się młodych ludzi kompletnie nieprzygotowanych na to co ich czeka. Reżyser - młody Fiodor Bondarczuk idzie w ślady swego ojca, który opowiadał w swoich filmach o drugiej wojnie światowej.
Jedni mogą nazywać to rozliczaniem bo w ostrym tonie broni się honoru zwyczajnych żołnierzy, a o cały bezsens działań wojennych oskarża się decydentów i dowodców, którzy za nic mieli krew zarówno swoich żołnierzy jak i całych afgańskich wiosek masakrowanych w imię "oczyszczania terenu". Ale też tak naprawdę ten film ma podnosić na duchu Rosjan - przywracać im dumę po klęsce jaką ponieśli. Oto nasi dzielni chłopcy, mimo że przegrali walczyli do końca wierni rozkazowi, walcząc nie tylko za kolegów z kompanii, ale o dobre imię ojczyzny - oto prawdziwi zwycięzcy. Rozpad Związku Radzieckiego nie był na pewno łatwym doświadczeniem - z traumy tej wyprowadzają więc takie filmy - nasi najdzielniejsi chłopcy - oni by wygrali, to tylko ten Gorbaczow ich "sprzedał". A więc pokazujemy chłopaków, których wojna odziera ze złudzeń i niszczy ideały, a jednocześnie poprzez ich postawę kreujemy ich na herosów Związku Radzieckiego, o którego potędze nie Rosja nie chce zapomnieć.
"Nie wiedzieliśmy, że za dwa lata zniknie mocarstwo, w którego imieniu walczyliśmy".
I na koniec jeszcze jedna refleksja - wyobraźmy sobie film, w którym na początku kilku chłopaków (jakiś wrażliwy inteligent, cwaniak który ma kłopoty z prawem, ktoś tam kogo rzuciła dziewczyna więc idzie na ochotnika) trafia do Wermachtu. Przechodzą szkolenia, a potem los rzuca ich na tereny np. Polski gdzie muszą ganiać po lasach partyzantów. Front coraz bliżej, ludność cywilną podejrzewają o wspieranie partyzantów więc robi się coraz trudniej, giną koledzy, a oni z zemsty urządzają czasem czystki we wsiach. Są odważni, wykonują nawet najtrudniejsze misje i rozkazy... A potem "niestety" przychodzi rozkaz odwrotu. Wracają do domów gdzie ludzie zaczynają mówić o tym jaka to była niesprawiedliwa wojna i jaki to wstyd, że sie na niej walczyło... Fajnie się słucha takiego scenariusza? A z 9 kompanią mam wrażenie, że było podobnie - nieważne czy wojna słuszna czy nie - robimy film o naszych bohaterskich chłopcach bo im sie pomniki należą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz