niedziela, 15 stycznia 2017

Jubileusz XXX-lecia Sex Bomby, czyli alkohole, pocałunki, rock'n'rolle

Co prawda dziś wstając z łóżka, trochę byłem nieprzytomny po tym jak po wczorajszym koncercie wróciliśmy około 1 w nocy, a tu trzeba rano było szykować się do naszej akcji wymiankowej, ale i tak nie żałuję: ani czasu, ani kasy. Szanowna małżonka ostatnio częściej bywa na tego typu imprezach, ja się śmieję, że ze względu na wagę, coraz trudniej mi się oderwać od podłoża i ruszyć w tany. Jednak frajda pozostała - nawet z samego słuchania gdzieś z boku i podrygiwania przy tym po swojemu. Urodzinowy koncert Sex Bomby (30 lat!) zgromadził kilka zaprzyjaźnionych kapel i sprawił, że do Stodoły przybyła brać punkowa w całym przekroju wiekowym. Nasze pokolenie (czyli lata 70) przecież nie jest najstarszym, które cieszyło się tą muzą na jakimś etapie swojego życia. Niektórym nawet to zostało :) Bywało, że trochę się wyzłośliwiałem, komentując występy ludzi, którzy muzycznie i tekstowo pozostali na tym samym poziomie, czyli wygłupów i młodzieńczego buntu. Dzisiejsza notka nie będzie więc jakąś recenzją występujących kapel, a raczej pewną refleksją nad tym czy dziś punk rock ma jeszcze coś do powiedzenia. Oczywiście w mojej subiektywnej ocenie.
Jeżeli nam zabraknie sił
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
nadejdzie nasz czas



Notka będzie chyba krótka, ale za to okraszona trochę tekstami :) Bynajmniej nie po to, by się nabijać. One naprawdę powinny służyć socjologom do analizy, tego co siedzi ludziom w głowach, bo w odróżnieniu od disco polo, nie są pisane pod publiczkę (a więc nie są tylko o miłości, nogach, ustach, piersiach, misiach, itp.). O na przykład ten:
Gdy siedze sobie w kiblu
Spuszczone gacie mam
Zamykam sobie wtedy oczy
Obmyślam nowy plan
Tysiące mam pomysłów
Gdy siedze sobie tam
Wybiorę tylko jeden z nich
Najlepszy będzie plan
Obmyślam nowy plan (x3)
Wtedy kiedy sram
Po co chodzi się na koncerty? Żeby się wyszaleć, czy żeby zobaczyć ulubieńców? Usłyszeć coś nowego, czy stare, najbardziej znane numery? Trzeba przyznać, że jeżeli chodzi o ostrzejszą muzę, u mnie to raczej to drugie - sentyment, który sprawia, że drę mordę, przypominając sobie to co kiedyś te teksty dla mnie oznaczały. I z tego punktu widzenia najlepiej powinienem ocenić Armię, którą najlepiej i najdłużej znam. 
Posłuchaj jeszcze raz, to wieje wiatr
Oddaję Ci swój czas i czekam na znak
Hej, hej, Niezwyciężony!
Hej, hej, poznać się daj.

Budzyński nie traci formy, choć ze zdumieniem zobaczyłem skład z jakim gra - te szczawie są dużo młodsi ode mnie i choć grają nieźle, widać było, że frontmen trochę nimi dyryguje. Armia zawsze była wyjątkowa w tym środowisku - najbardziej uduchowiona, ale to trzeba czuć, trzeba lubić, zarówno grając, jak i słuchając. 
Wszystko znosi
wszystkiemu wierzy
we wszystkim pokłada nadzieję
wszystko przetrzyma
miłość nigdy nie ustaje
we wszystkim pokłada nadzieję
On jest tu On jest tu On jest tu On żyje

To jest taka refleksja, która się pojawia czasem: niby zespół tworzy coś nowego, ale tak naprawdę jedzie na swojej legendzie, na najstarszych numerach, od nich odcina kupony. Skład się zmienia, a wciąż to niby ten sam przekaz, jakby chodziło jedynie o to kto śpiewa, a nie o tą energię jaką tworzyła kiedyś kapela. 
Czy to wszystko co skończone?
Całe życie zakończone?
Kto jest winien, kto nie winien?
Komu kara, kto je dawał?
Ile jeszcze nam zostało?
Czy to dużo, czy to mało?
Co mi wolno, co nie wolno?
Co to znaczy słowo - wolność?

Czy facet, który przekroczył 50 jest autentyczny, gdy bawi publikę tekstami, które pisał w wieku lat powiedzmy 20? Sam w nie wierzy? Ile w słuchaczach jest przekonania, że to jest ich, że to jest coś ważnego (mówię głównie o młodszych). 
Nie zadaje pytań, co się działo z tobą 
W dupie mam życzliwych rady pełne drwin
Głupi ludzie nich szczekają między sobą
Ja mam na to wyjebane, tak jak ty!
Nikt inny tylko ty

W punk rocku dość zabawne jest to, że często ta sama kapela tworzy teksty kompletnie debilne, wyluzowane i coś co ma być ich manifestem, wezwaniem do walki o ważne sprawy, jak najbardziej poważnym. Można oczywiście przy tym skakać tak samo, ale coś jednak zgrzyta jeżeli chodzi o autentyczność. Robi się z tego po prostu zabawa dla ludu, dla samego pogo, a nie koncert, który ma coś więcej ze sobą nieść. 
Idziesz ulica a ja idę przy tobie
Wzbudzamy śmiech
Udzie przystają, robią znaki na czole
Gadają źle
Patrzysz im w oczy, lubisz jak się wściekają
Całujesz mnie
Biedne istoty, które wciąż narzekają
Im ciągle źle
Ciągle źle
Jest źle
Kocham cię debilu
Na tej planecie ciebie tylko chcę

Muszę więc przyznać, że występy Sex Bomby, czy The Bill okazały się dla mnie trochę rozczarowujące. Nawet muzycznie to bardziej rock'n'roll z przytupem, niż prawdziwy czad.
Gdy browar z cysterny mój pęcherz wypełni
Wtedy do kibla swój kieruję krok
Wolno się zbliżam, rozporek rozpinam
Małego wyjmuję, oddaję mocz
Leję, leję i głośno się śmieję
Śpiewam sobie śpiewam, że wszystko olewam
Leję, leję i głośno się śmieję
Śpiewam sobie śpiewam, że wszystko olewam

Podobnie z legendą punkową, czyli KSU. Już nawet nie o to chodzi, że dołożyli do składu flecik i skrzypki, bo to nawet ciekawie wpływa na niektóre aranże (pomijam fakt, że w niektórych brzmią niemalże jak Pod Budą), ale całość sprawia dość marne wrażenie. Siczka chyba sam już nie czuje tego co robi - uczynił z tego zawód: śpiewa piosenki, czasem ostrzej, ale to sorry już nie jest dla mnie punk rock.  
Kolejny rok, a Liban płonie 
Obłędny taniec nad własnym grobem 
W imię Chrystusa i Mahometa 
Żywe torpedy giną w płomieniach

Dla mnie najbardziej autentyczna jeżeli chodzi o spójność przekazu, ale i najciekawsza muzycznie okazała się tego wieczoru Moskwa. Dali czadu, ale Guma w tym co robi jest po prostu autentyczny, nie wygłupia się, wkłada w to całego siebie. 
Uciekasz stąd nie zastanawiasz się 
Skąd też się wziął społeczny problem ten 
Porządny tatuś mama dobra też 
A synek pije i bije czasem też 
Podsumowując: całkiem fajny wieczór. Wiewiór jako prowadzący słaby, ale muzycznie naprawdę fajna impreza. Różnorodna (nieprawda, że punk rock jest taki sam) i tym razem bardziej skupiłem się na cieszeniu się muzą niż szaleństwie (no i trzeźwy byłem, bo potem za kółko) pod sceną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz