piątek, 13 stycznia 2017

Szatnia, czyli teatr drogi

Ciężko nawet poukładać wszystkie refleksje po takim spektaklu. Możliwość zobaczenia Teatru Przebudzeni występującego gościnnie na scenie Teatru Collegium Nobilium potraktowałem trochę jako ciekawostkę. W końcu teatry amatorskie, grupy z różnych ośrodków kulturalnych, placówek, rzadko kiedy potrafią zaskoczyć. Bardziej byłem ciekawy dyskusji, która miała odbyć się po spektaklu, która miała być komentarzem do przedstawienia i szerszym omówieniem pracy technikami teatralnymi z osobami z upośledzeniem umysłowym. A tu niespodzianka. O dyskusji wolę nie pisać, bo poziom jej prowadzenia sprawił, że była sporym rozczarowaniem (choć kilka niegłupich słów ze sceny padło), ale za to spektakl...


Profesor Śliwonik ładnie podsumował różnicę pomiędzy tym co mogliśmy zobaczyć tego dnia na scenie i tym co zwykle oglądamy w teatrach. To kwestia tego co jest ważniejsze: spektakl, jako produkt, który trzeba dopieścić, a potem pokazuje się go choćby i 100 razy tak samo albo praca nad spektaklem jako proces, jako odkrywanie go wciąż na nowo. I właśnie w takich grupach, ta granica między zajęciami terapeutycznymi, a tworzeniem teatru gdzieś się rozmywa. Nie można przecież sprowadzić tego jedynie do tego co daje to aktorom, czego się uczą, bo to co przygotowali, zmienia również widzów.



Przeżywasz ogromne emocje oglądając to co pokazują aktorzy i myślisz o tym ile w ich postaciach jest ich samych. To, że zdecydowali się na coś w stylu kantorowskim, sprawia, że to co mogłoby być postrzegane jako ich słabości, teraz staje się walorem, wzmacnia przekaz, wymowę spektaklu. To opowieść o życiu, o naszych sposobach na życie, poszukiwaniu sensu. I o tym co zostaje, gdy ono się kończy.




Trudno o tym opowiadać, to lepiej zobaczyć. Przypomniały mi się lata moich studiów, gdy dużo więcej miałem doświadczeń i kontaktów z placówkami pracującymi z ludźmi z upośledzeniem umysłowym, te emocje i poczucie, że przeżywasz rożne rzeczy dużo intensywniej, jakoś pełniej. Radość, smutek, ból, zabawa, nie wydają się już czymś błahym, ale na chwilę czymś najważniejszym w życiu. Duże brawa dla aktorów, osób pracujących z nimi, organizatorów tego spektaklu w Warszawie. I za te słowa na koniec rzucone z sali o osobach z nieprofesjonalnością. Piękne określenie. Ale tego dnia ci nieprofesjonalni podarowali nam coś cudownego.

Moi drodzy, jak najbardziej zasługujecie na miano Teatru.

PS Zdjęcia z profilu Teatru Przebudzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz