wtorek, 7 czerwca 2016

Serce serduszko, czyli siła marzeń

Jak tu nauczyć się jakiegoś minimalizmu, czyli pisania jak najprościej, a esencjonalnie? Przy braku czasu, który ostatnio mocno doskwiera, mogłoby to być ratunkiem na ślęczenie po nocach. Pojawia się taka pokusa - pisz jak najmniej albo rzuć to - lepiej poczytać. Póki co uczę się ograniczać wodolejstwo. Bo i po co? Streszczenia znajdziecie na setkach innych stron, jakieś oceny, analizy pewnie też. Więc u mnie będzie głównie o emocjach.
Zanim o filmie Jana Jakuba Kolskiego (jeszcze z dzieciństwa pamiętam ich "inność" jeszcze jedna wrzutka: na miejsce zakończonego konkursu pojawiła się notka o kolejnym spaghetti westernie: Za garść dolarów

Serce. Serduszko. Ckliwe, przesłodzone, bajkowe, a mimo to nie drażni, a rozczula. Pal licho prawdopodobieństwo, realizm postaci i scen - ważny jest klimat tej historii, jej przesłanie. Coś dzieje się z bohaterami tego filmu i obserwując to na ekranie jakoś trudno powstrzymać się od otworzenia swojego serducha na odrobinę ciepła.



Niby nic odkrywczego - dziewczynka, która o czymś marzy, ojciec alkoholik, który nie potrafi sprostać zadaniu jej wychowywania oraz nowa wychowawczyni w domu dziecka, która łapie z dziewczynką fajny kontakt. I droga, bo przecież zmianę najlepiej pokazać przez decyzję wyruszenia do jakiegoś celu i wysiłek, by pomimo trudności do niego ktoś dąży. A jeżeli ma dobre serducho, to na każdym kroku znajdzie życzliwych ludzi, którzy mu pomogą. Tu nie ma miejsca na złe wilki, wnyki i strach - w tej bajce chodzi o marzenia, które potrafią przenosić góry.
"Serce, serduszko" - kadr z filmu (fot. Facebook)

Maszeńka i jej tata - po prostu świetni (Dorociński tragikomiczny i rozczulajacy), ale tu prawie każdy obsadzony został w jakiejś ciepłej, sympatycznej roli - nawet Borys Szyc jako ksiądz może zaskoczyć tych, którzy pamiętają inne role tego aktora. Jedynie Julia Kijowska mnie trochę wkurzała, ale może to przez tą maskę, którą prawie do końca nosiła (zbyt sztuczna dla mnie ta postać).

Niby nie jest to kino familijne, ale powiedzmy wprost: ten film ma w sobie jakaś dziwną lekkość, która sprawia, że tą bajkę z przyjemnością obejrzą zarówno młodsi jak i starsi.
A jutro o innym filmie Kolskiego, co do którego mam w sobie już dużo mniej ciepłych słów.

2 komentarze:

  1. Jak ja się spłakałam na tym filmie. Aż mi głupio było. Moją ulubioną postacią jest oczywiście pani wychowawczyni, świetna dziewczyna - z pozoru wybijokno i twardzielka o gołębim sercu. I oczywiście te piękne krajobrazy. Ach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie Kordula jakoś drażniła. Za to Maszeńka świetna! film prosty, ale wlewający do serca jakieś ciepełko, nie?

      Usuń