wtorek, 24 maja 2016

Nazywam się czerwień - Orhan Pamuk, czyli cuda na marginesie książki


Płaczę. Czytam Mularczyka i płaczę. Może to i ze zmęczenia, bo oczy wysiadają od ciągłego wpatrywania się w literki. Ale to nie tylko to. Recenzja wkrótce. A przez te łzy dzisiejsza notka króciutka.
Prawdę mówiąc to dobrze, bo o tej książce nie potrafię napisać zbyt wiele. Zauroczyła mnie przede wszystkim klimatem - to jakby połączenie Opowieści z tysiąca i jednej nocy, świata Islamu sprzed ponad 500 lat, ale również pomysłów całkiem współczesnych - tak jak Umberto Eco zafundował nam śledztwo w Imieniu Róży, tak i Pamuk proponuje nam opowieść o zbrodni, zapraszając nas do zabawy w odgadywanie sprawcy.
Ten początek: jestem trupem, nieruchomym ciałem na dnie studni - czyż nie jest zaskakujący?

Czytanie tej książki jest niczym delektowanie się nie kończącym deserem, który na dodatek nie wywołuje przesytu i niestrawności. Zachwycił mnie przede wszystkim pomysł - by każdy rozdział pisany był z punktu widzenia którejś w postaci - och ileż niuansów dzięki temu można odkryć w tej historii. A niektóre z nich to po prostu perełki! No bo jak to jest na przykład być barwą albo psem z opowieści, którą ktoś opowiada w jeden z kawiarni. Możemy zobaczyć jakie emocje i uniesienia targają mężczyzną i kobietą, jak zupełnie inaczej myślą o swoim związku. Czego tu nie ma - strach, żądza, ambicje, zazdrość, chciwość... Nie zawsze każdy się do nich przyzna, ale my przecież składamy sobie tę historię ze wszystkich kawałeczków, dlatego w naszych oczach wszystko jest wyraźniejsze. 
Aż chciało by się, żeby w tej książce znalazły się ilustracje - tak pięknie jej bohaterowie opowiadają o pracy ilustratorów, miniaturzystów. Jakże odmienne to podejście do przedstawiania świata, od tego co jest w naszej, europejskiej kulturze, gdzie dążyliśmy do jak najwierniejszego odwzorowania tego co widzimy. Tu w miniaturach jest ukryta cała opowieść, symbolika, bo przecież religia nie pozwala na tworzenie wizerunków dzieł Najwyższego. Szukając piękna, doskonałości, mistrzowie prowadzą swoje szkoły, uczą innych, ćwiczą, poszukują czegoś nieuchwytnego, opowiadając sobie legendy o ilustratorze, który sam pozbawił się wzroku, dopiero wtedy odnajdując to czego całe życie szukają.

Powieść wymagająca trochę skupienia, ale naprawdę urokliwa.

3 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie.. Nie wiem czy to odpowiednia książka dla mnie, ale chciałabym ją przeczytać.

    Pozdrawiam!
    https://myfantasticbooksworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolę nie myśleć o tym, od jak dawna ta książka kurzy się u mnie na półce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj u mnie też czekała długo - dopiero DKK mnie zmobilizowało

      Usuń