niedziela, 22 maja 2016

Carte blanche, czyli czy to koniec życia?


Wszyscy chyba lubimy dobre historie. Takie, gdzie nawet dramat można przezwyciężyć i wlać w serducha odrobinę nadziei, ciepła. Gdy tylko przeczytałem o nauczycieli historii, który blisko rok tracił wzrok, ale ukrywał to, nadal ucząc w szkole, czułem, że to będzie temat na film. No i jest. 
Pal licho opinie krytyków i niedociągnięcia w tym filmie. Tu wartością jest sam bohater i choć scenariusz był jedynie inspirowany jego życiorysem, to mając świadomość tego, chce się bić brawa dla niego. No i Andrzej Chyra. Niby bez wielkich fajerwerków, ale i tak przykuwa uwagę. 
Dramat człowieka, który z dnia na dzień, dowiaduje się, że nie ma dla niego ratunku, że kłopoty ze wzrokiem będą każdego dnia się pogarszać, gdy próbuje to ukrywać, balansując wciąż między rozpaczą i próbami oswojenia nowej rzeczywistości - udało się to naprawdę nieźle oddać.


Trochę za mało dzieje się za to na drugim planie - niby ciekawa pani dyrektor, jakiś wątek romansowy, przyjaciel, dla którego decyzja o ukrywaniu problemu jest trudna do pojęcia.
Może to ja spodziewałem się więcej sytuacji z życia szkolnego, pokazania tego czemu ten człowiek był tak przez młodych ludzi szanowany, lubiany. 

Ile w takim trzymaniu się prawie na siłę dotychczasowego życia, było lęku przed zmianą, a ile naprawdę uporu i próby przeciwstawienia się losowi. Pytania, które być może w nas się pojawiają, nie wpływają jednak na odbiór całości: co prawda Amerykanom feel good movies wychodzą dużo łatwiej, nasi twórcy też się tego uczą. A ciekawe zdjęcia i pomysł na to jak pokazać coraz bardziej ograniczoną percepcję, świadczy o tym, iż nie chcą pozostać jedynie na poziomie banalnych i wzruszających scenek.


6 komentarzy:

  1. Kupiłam film, bo napisali, że jest z książką, wzięłam a w domu po rozpakowaniu okazało się, że "książka" to kilka stron, no cóż. Ale film chętnie obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano teraz tak się wydaje filmy, zdaje się, że dzięki tym kilku stronom idzie to z innym vat-em.

      Usuń
  2. Straszliwie kusi mnie zarówno książka, jak i film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. książki jeszcze nie znam, ale zdaje się, że powstała na podstawie scenariusza, więc jakoś dużej rewelacji nie oczekuję

      Usuń
  3. Zawiodłam się bardzo. Trochę przypominał mi te wszystkie TVN-owskie produkcje typu Oszukane, Mój biegun itd. To chyba wina scenariusza, jakoś nie potrafiłam uwierzyć w tą historię, choć jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, a wątek romansu fatalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy ja wiem czy wątek romansu fatalny? Uproszczony na pewno, ale zakończenie ciekawe. A sam film? No cóż, może trochę racji masz. Na pewno można by wyciągnąć z tej historii coś więcej

      Usuń