piątek, 6 marca 2015

Bardzo polska historia wszystkiego - Adam Węgłowski, czyli historia nie musi być nudna!


Nie tak dawno robiłem u siebie konkurs z tą książką, kilka dni temu wreszcie doczekałem się też własnego egzemplarza, a że rzecz to lekka i przyjemna, w dwa dni została pochłonięta, pomiędzy innymi lekturami.
Do książki można zajrzeć tu i zorientujecie się, że nawet dla ludzi, którzy nie przepadają za historią, może to być lektura, którą czyta się szybko i bez problemów. Spora ilość nazwisk, różnych wydarzeń, ale podana w sposób powiedziałbym dziennikarski - tak aby nie czytelnika nie przysypać, a raczej zaciekawić. Autor pisywał wcześniej do wielu pism (m.in. do Focus Historia), więc możecie się spodziewać nie tyle badań naukowych, a raczej podawania w sposób zachęcający, masy ciekawostek. Takie niby śledztwo historyczne, gdzie bawimy się w wyszukiwanie tropów, powiązań i źródeł. Tym razem zabawa dotyczyć będzie poszukiwania wątków polskich w różnych życiorysach i historiach.



Trochę powtórzę już to co napisałem przy okazji konkursu. 
Nie chodzi oczywiście o to, by na siłę upierać się przy tym, że wszyscy są Polakami, lub też są z naszym krajem powiązani. Skomplikowana historia niektórych narodów, czy też po prostu rodzinne losy są nie raz tak powikłane, że trudno się dziwić temu iż bohaterowie wspominani są w różnych stronach jak "swoi". Co świadczy o przynależności do danej nacji: miejsce zamieszkania, oficjalne obywatelstwo, język jakim się posługujemy, czy też przywiązanie i służba danemu krajowi? Jednak przyznajcie, że to miłe gdy gdzieś wygrzebiemy takie "smaczki" dotyczące powiązań z naszą ojczyzną (szczególnie dotyczące postaci pozytywnych), zwłaszcza gdy pamięta się o tym na świecie (Conrad, Skłodowska-Curie, Chopin, Patek, Ciołkowski to przykłady, ale listę można by długo ciągnąć). Zwłaszcza, że inne narody bardzo chętnie sobie przywłaszczają różne postacie i potrafią ich bronić, a my jakoś trochę o tym zapominamy, jakby pełni kompleksów, że może skoro wyjechał i sukcesy miał gdzie indziej, to może on jest bardziej "ich", a nie nasz.

Trochę te postacie i bohaterowie kolejnych rozdziałów "od sasa do lasa". Od obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, który wywędrował na Haiti i przybrał zupełnie inny wygląd, przez Golema, Frankensteina, Drakulę, Kubę Rozpruwacza, aż po Indianę Jonesa i Stalina. Wygląda to na zbiór przypadkowych artykułów, połączonych jedynie wątkiem polskości. Ale może to tylko moje odczucie? Na plus na pewno jednak to, że hipotezy o związkach z Polską, nie są nam narzucane za wszelką cenę. Autor sam się bawi różnymi przypuszczeniami, pokazuje źródła, efekty swoich poszukiwań, ale pokazuje też znaki zapytania, które należałoby jeszcze wyjaśnić.

W każdym razie czytało się fajnie. I nie przeszkadzało mi to, że niektóre postacie takie mało przynoszące zaszczyt, bo na szczęście dużo więcej było tu postaci, mniej i bardziej znanych, które nie tylko powinny być pamiętane, ale powinny być naprawdę powodem do domu narodowej. Dla przykładu: Ossendowski, Malinowski, Przewalski, Skarbek, Michałowski, Kubary. Może kogoś książką Węgłowskiego zachęci by szukać dalej? Może wśród czytelników zrodzą się nowi miłośnicy historii, którzy znajdą nowe pomysły na jej popularyzowanie (tak jak coraz liczniejsze kanały na youtube).

1 komentarz: