czwartek, 12 marca 2015

To właśnie seks, czyli w poszukiwaniu idealnej recepty



W kinach podobno największym przebojem wciąż 50 twarzy..., a ja chciałbym Wam zaproponować coś dużo lepszego. Zamiast oglądać bajki o kopciuszku co się zakochuje w bogatym księciu, może lepiej zejść na ziemie i zastanowić się nad tym czemu w różne związki wkrada się czasem monotonia, a ogień przygasa? Australijska komedia "To tylko seks" pokazuje, że nie tylko można śmiać się z różnych naszych dziwactw, fantazji, ale może nawet czasem trzeba się z tego pośmiać, porozmawiać o tym. Czemu to ma być tabu? Uwaga, zaznaczam, że film dla dorosłych, nie tyle ze względu na sceny (bo ich tu nie ma), ale raczej ze względu na to, że to ludzie dorośli, trochę okrzepli już w związkach będą mieli z tego największy ubaw. 


To historie kilku par, które szukają jakiegoś sposobu na rozpalenie ognia na nowo. Odrobina pikanterii nie jest zła, gorzej gdy tak jak tu, człowiek nie bardzo potrafi rozmawiać szczerze o swoich potrzebach i zaczyna manipulować by je osiągnąć, nie przejmując się drugą połówką. Co robić gdy ona odkryje, że osiąga rozkosz dopiero gdy widzi łzy w jego oczach? Jakie są granice przebieranek i odgrywania ról? A co jeżeli ktoś przeżywa satysfakcję jedynie na widok śpiącej partnerki? Każda historia zaczyna się od definicji medycznej danego zaburzenia, a potem już (choć przecież te historie są pełne dramatów) zaczyna się czysta komedia. Wszystkie wątki są ze sobą połączone, ale nie będę specjalnie zdradzał jak, bo i niby dlaczego mam odbierać przyjemność zabawy.

Co się stało ze starym, dobrym seksem? Bez udziwnień, gadżetów, fetyszy, wszystkich tych dziwactw, do jakich namawiają poradniki (musicie tego spróbować). Niby ludzie są blisko, ale jakby każde z osobna i myśli tylko i wyłącznie o własnej satysfakcji. Niby komedia, ale trochę gorzka byłaby jej wymowa. Gdyby nie finał. Ostatni wątek - tłumaczki języka migowego w telefonie, który ma służyć pomocą osobom głuchoniemym z "normalnymi" (a tym razem młody chłopak chce zadzwonić na sekstelefon), to nie tylko fragment najbardziej zabawny, ale i w pewien sposób odświeżający, wnoszący w cały film odrobinę romantyzmu. Przywracający też nadzieję, że w tym całym gadaniu, eksperymentowaniu i dążeniu do najlepszego orgazmu, jest jeszcze miejsce na normalne uczucie, bliskość, wrażliwość i wczuwanie się nie tylko we własne potrzeby, ale tej drugiej połówki. No i ten uśmiech Moniki (Erin James) po prostu powala.
Film zabawny i choć może i mało oryginalny, to naprawdę warto polecenia. I nie trzeba się gorszyć, że to o seksie. Tak naprawdę to film o poszukiwaniu (mniej lub bardziej nieporadnym) bliskości. Świat tego nie uczy, wmawiając, że to seks jest najważniejszy. 


2 komentarze: