środa, 19 października 2011

1920 Bitwa Warszawska, czyli krew, kurz i łzy?


No jakże to przepuścić taką okazję by zobaczyć pierwszą produkcję polską w 3d :) I jeszcze na taki temat. I jeszcze z taaaaakimi "gwiazdami". I jeszcze "miszcza" Hoffmana... No jakże to.  Byłem, nawet już jakiś czas temu, ale jakoś nie mogłem się zebrać by napisać akurat o tym. A moje odczucia są bardzo mieszane. Daleki jestem od totalnej krytyki jaka panuje wśród wielu recenzentów i kinomanów (szczególnie młodych co historię mają za nic). Bliższy - opiniom, że to dość widowiskowy i nieźle zrobiony film - spokojnie można go porównywać z wielkimi produkcjami historycznymi innych krajów. Bo nie chodzi o same efekty specjalne, ale pokazanie jakiejś (najczęściej melodramatycznej) historii w jakimś ciekawym tle. Tam liczą się gwiazdki i kasa - historia jest tylko tłem, Hoffman rozumiem, że to tło chciał rozbudować bardziej, bo starsi polscy reżyserowie już tak mają, że mają ambicje wszystkich edukować i wpisać się w panteon tych co najwierniej oddali nasze mity narodowe.  Tyle, że chyba nie tylko on decydował o ostatecznym kształcie.
I jestem nawet skłonny mu to wybaczyć. Mimo uproszczeń i obrazków niczym dla gimnazjalisty (i tak niestety niektórzy nie zrozumieją choćby nie wiem jak łopatologicznie wykładać). Bo po prostu uważam, że brakuje takich obrazów - akurat o tamtym okresie. Wybaczam, choć film nie powala - to ten sam poziom co i "Ogniem i mieczem" - dało się oglądać, parę scen z przyjemnością, ale żeby uznać to za dzieło wybitne to niestety nie we mnie zgody. Poprawnie na temat historii - nie ma jakiegoś nachalnego mataczenia, a raczej wierność faktom z pewnymi uproszczeniami (aż biją w oczy sceny, które można by rozbudować i wyjaśnić, pociągnąć choćby wątek oskarżenia Marszałka o zdradę przez delegatów z Wielkopolski). Są i Ukraińcy, są i robotnicy, którzy protestują przeciw walce z bolszewikami, rozbicie polskich wojsk, pospolite ruszenie by bronić stolicy...
I chciałoby się lepiej, więcej, a tu niestety to co w filmie niestety dominuje to niestety podobnie jak w zachodnich produkcjach ckliwa historyjka o parze zakochanych. Ona tancerka w klubie, która tęskni i rozpacza gdy jego oddział zostaje rozbity, on oficer przypadkiem trafia to bolszewików, a potem oczywiście równie cudownymi zrządzeniami losu wraca i bohatersko walczy po naszej stronie... Może gdyby to nie było tak sztywno zagrane, może gdyby nie piosenki i wygibasy Nataszy Urbańskiej, gdyby nie znudzony Szyc - może byłoby to bardziej strawne. Szczególnie to lansowanie Urbańskiej (ile  można) było wkurzające... Ale cóż pewnie to nawet nie reżyser co sponsorzy pomyśleli, że trochę "tańca z..." doda im kasy. Boże widzisz i nie grzmisz.
A mógłby to być naprawdę dobry film. Sporo fajnych drugoplanowych ról (np. świetny Ferency), niezłe widowiskowe sceny plenerowe, wreszcie dobrze i żywo pokazane sceny walk (oj krew się leje). Robi to wrażenie. Nie wiem czy nie można by było lepiej wykorzystać efektów 3D (bo kamera momentami tak lata, że prawie nic nie widać, więc z efektów nici), ale warto oddać przynajmniej honor, że ich nie spieprzono dokumentnie. Czyli jednak warto było wydać trochę więcej kasy.
Parę fajnych pomysłów scenariuszowych (choćby przyjaciele bohatera - młodzi szyfranci), ale zabrakło ich dobrego wykorzystania. Niestety większość postaci i wątków (nawet osławionego ks. Skorupki) to króciutkie epizody, dobrze, że Marszałka jest trochę więcej. Ale marne to pocieszenie - zamiast filmu o wielkiej bitwie i zwycięstwie zapamiętuje się głównie dwie kiepsko zagrane role zakochanych. A ja oczekiwałem czegoś innego. Dobrze, że przynajmniej Hoffman nie poszedł w kierunku interpretacji religijnych bitwy i nie pokazał jak to na niebie wizerunek Matki Bożej się pokazuje by przerazić wroga (oj słuchacze pewnego radia będą zawiedzeni). Warto było zrobić ten film by pokazać, iż to zwycięstwo (heroiczne i jednak drogo okupione) było dziełem dobrego dowódcy i zaplecza (m.in. szyfrantów), którzy mu pomagali. Reszta to symbole i legendy. Na szczęście teraz para Szyc-Urbańska są tak słabi, że nową legendą nie zostaną. 
No i podsumowując: warto? Moim zdaniem tak - lepiej na dużym ekranie niż na małym (bo tam to już w ogóle niewiele zostanie z tej historii i scen bitewnych). A czy kręcić podobne dzieła o innych wydarzeniach znaczących w naszej historii (w kolejce choćby Wiedeń)? W ten sposób na pewno jednak nie. 

ps. aha jutro kolejny konkursik - rozdawajka. Zapraszam już teraz.

12 komentarzy:

  1. Ciekawe, czy czytałeś:
    http://wyborcza.pl/1,99494,10464854,Bieda_wypas__czyli_gdzie_jest_scenariusz_.html
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ostro, ale z częścią uwag się zgadzam. A jeszcze większą krzywdę zrobią temu filmowi jak będa gnać na niego pod przymusem młodzież z liceów. To co miało uatrakcyjnić ten film czyli popularni aktorzy po prostu nie zagralo, chwyty sprzed lat 10 (wspólny duecik na koniec itd) nie wystarczą by historia byla atrakcyjna. Szkoda

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt, młodzież może być pędzona stadnie do kina;( Sama na film się nie wybieram, nie lubię nadmiaru komputerowych sztuczek, a i na Szyca patrzeć już nie mogę - zbyt często się pojawia w różnych miejscach;(
    Varga z kolei zaciekawił mnie powieścią Rembeka, sporo dobrego o tym pisarzu słyszałam, warto może wreszcie coś przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
  4. to może na jakąś lekturę klubu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest słabo dostępny niestety, właśnie robiłam rozeznanie;(

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się mimo wszystko podobało...pomimo ckliwego wątku miłosnego-nie uważam, że było go za dużo...Efekty tez jak na polską produkcję robią wrażenie-nie jest to transformers w 3D, ale moim zdaniem warto. Jezeli zależało Ci na detalicznie rozbudowanej historii to w TVP w poprzednim sezonie był serial dotyczący tego okresu, nieco nudnawy BTW ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. wiem wiem serial też widziałem, samam historia 3 przyjaciół może i bardziej wciągająca niż tu ale za to poziomem produkcji, szczegółów a i scenariusza (wierności opowiadanym wydarzeniom) tamto odbiegało od produkcji Hoffmana, było bardzo słabiutkie. Może moje marudzenie wynika ze zbyt dużych oczekiwań i z tego, że nei trawię "aktoreczek" w stylu Urbańskiej. Bo sama w sobie produkcja nie jest zła i warto ją zobaczyć!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja byłem jedną z osób "zagnanych" do kina przez szkołę. Po "Ogniem i mieczem" nie spodziewałem się jakiegoś wielkiego dzieła, ale niestety "Bitwa warszawska" jest jeszcze gorsza. Aktorzy (w większości) marni, scenariusz słaby. Podczas wielu scen po prostu nudziłem się (a historię uwielbiam).

    OdpowiedzUsuń
  9. Obejrzałam ten film dopiero kilka miesięcy temu i to przypadkiem, bo świadomie jakoś mnie do niego nie ciągnęło. Okazało się, że słusznie. Szyc gra, jakby mu się nie chciało. Urbańska, z kolei, jakby za bardzo chciała, ale brak jej warsztatu (to jednak nie to samo, co występ na scenie). Płomiennego uczucia tam nie widać za grosz i zamiast bohaterów, człowiek widzi aktorów, mniej lub bardziej zaangażowanych w granie. Prawdziwe aktorstwo widać dopiero w rolach drugoplanowych, ale trudno, żeby to oni udźwignęli cały film.
    Co do samego "cudu nad Wisłą", czy słyszałeś, że pierwotnie wyrażenie "cud nad Wisłą" miało wyłącznie ironiczny wydźwięk? Tak niektórzy komentowali zwycięstwo wojska polskiego nad bolszewikami, mimo rażących błędów dowódców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawe, bo miałem wrażenie, że to właśnie Rosjanie popełnili kilka błędów, a nas ten "cud" uratował.

      Usuń
  10. Opinie są różne. Nie mogę znaleźć teraz artykułu, w którym krytykowano dowództwo, bo czytałam go ponad rok temu, ale mam ten fragment z innego:
    http://informacjelokalne.pl/index.php?view=article&catid=22%3Apolityka-i-spoeczestwo&id=4184%3Acud-nad-wis-czy-to-brzmi-odpowiednio&format=pdf&option=com_content&Itemid=33

    OdpowiedzUsuń
  11. PS Nie jestem specjalistą od historii bitew, więc nie będę rozstrzygać. Podałam to tylko, jako ciekawostkę :)

    OdpowiedzUsuń