wtorek, 21 stycznia 2025

Kiedy nadchodzi jesień, czyli nie oceniaj zbyt szybko

Najnowszy film Françoisa Ozona rozpoczyna się niczym sielankowa opowieść rodzinna - oto starsza Pani czeka na przybycie swojej córki i wnuka, szykuje im posiłek, cieszy się na ich wizytę i nie może się doczekać. Choć nie ma tyle siły co dawniej, by dbać o swój ogród, wciąż jest aktywna, cieszy się drobnymi przyjemnościami, ale obecność bliskich dałaby jej dużo więcej szczęścia w życiu upływającym jakoś tak szybko. Na co dzień ma jedynie przyjaciółkę, której syn właśnie warunkowo wyszedł z więzienia, stara się ich wspierać. Co więcej można robić na wsi? Zostaje kościół, może knajpa, ale ile można, prawda? Zostaje samotne siedzenie w domu.

Wizyta córki ma wszystko zmienić, bo wnuk zostanie przynajmniej na część wakacji. Niestety wizyta szybko się kończy, bo okazuje się, że córka zatruła się przyrządzonymi grzybami i mało brakowało by się przekręciła. Po tym, i tak niezbyt ciepłe relacje stają się chłodne niczym lód.
Wciąż jednak nie do końca rozumiemy dlaczego, dopiero krok po kroku ujawnia nam się sekret z jej przeszłości, który zdaje się miał mocny wpływ na córkę. Czy to jak zarabiała na utrzymanie może być tak ważne by rzutowało na całe dalsze życie, by przekreślić wszystko, przykleić etykietkę i nie dać drugiej szansy?

poniedziałek, 20 stycznia 2025

Droga Ciszy - Beata Bartelik, czyli smakować życie

Obiecywałem Wam coś muzycznego z zupełnie innej bajki niż tydzień temu, no to łapcie.
Beata Bartelik. Kto jeszcze pamięta rok 1987 Festiwal w Opolu, gdy wygrała swoją piosenką rywalizując z m.in. Felicjanem Andrzejczakiem, Andrzejem Zauchą, Grażyną Łobaszewską, Alicją Majewską, Zdzisławą Sośnicką, Haliną Frąckowiak. Ale nie chodzi o powracanie do dawnych kompozycji, nawet w nowych wersjach, a o nowy materiał. Pewnie niewielu zwróci na niego uwagę, przemknie gdzieś wśród tysięcy innych płyt, bo to takie mało współczesne, brakuje pazura, kontrowersji. 
A mi właśnie podoba się spokój jaki jest w tej muzyce, łagodność i zwiewność. To takie melodie które otulają delikatnie, bujają pod wieczór, gdy ma się ochotę na jazz, na coś wyciszającego.

No i jeszcze coś jest w tej płycie co nie mogło umknąć mojej uwadze.

niedziela, 19 stycznia 2025

Mleczarz - Anna Burns, czyli każdy przecież wie jak jest

Powieść, choć wyróżniona Nagrodą Bookera w roku 2018 u nas pojawiła się dopiero pod koniec ubiegłego roku i narobiła sporo zamieszania. Na pewno pomaga w tym dobre tłumaczenie Agi Zano, dzięki któremu to się tak dobrze czyta - wyczuwamy zarówno podskórny humor, masa aluzji, które trzeba wyłapać przez kontekst, bo autorka nic nie tłumaczy, pewien dystans wobec podziałów mocno zarysowanych w społeczeństwie, jak i presję jaką czuje na sobie bohaterka. Stała się ofiarą plotek, pewnego pomówienia i nikt nie wierzy w jej zaprzeczenia i tłumaczenia, że związek który jest jej sugerowany wcale nie ma miejsca. Tymczasem temu, któremu wpadła w oko, cała ta sytuacja jak najbardziej na rękę - wierzy, że tym bardziej przełamie jej opór. Osacza, choć nie mówi nic wprost, śledzi, podrzuca sygnały, czeka, aż plotka zrobi swoje.

Różni ich tak wiele - wiek, jego zaangażowanie w walkę polityczną, to że musi się ukrywać przed służbami, sława bojownika jaką cieszy się w sąsiedztwie. Przecież młoda dziewczyna nie powinna iść na ten lep, a mimo to wiele innych młodych dziewczyn decyduje się na takie relacje, potem ciesząc się sławą wybranek tych co walczą o sprawę, tych co czekają gdy ukochany odsiaduje wyrok, czy wdów, jakby splendor poświęcenia mężczyzny spadał i na nie. Może dlatego tak wielu uwierzyło, że bohaterka również uległa takiemu czarowi?

Vanitas, czyli magnolia go nie chciała

MaGa: To ostatni spektakl reżyserowany przez Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym. Czarna komedia, makabreska, z udziałem Marty Lipińskiej to był według mnie dobry wybór. Sztuka „Vanitas” Valerie Fayolle jest zabawna, lekko tajemnicza a jednak skłaniała do przemyśleń.


Robert: Spotkanie rodzinne po latach, gdy wszystkie dzieciaki zjeżdżają się na wezwanie ojca z nadzieją na to, że porozmawiają o testamencie, to dobry punkt wyjścia zarówno do kryminału, jak i do dramatu albo komedii. I tu właśnie taką mieszankę otrzymujemy. Wychodzą na jaw dawne sekrety, każde z dzieci ma trochę okazji by skonfrontować się z pozostałymi i powiedzieć czy jest szczęśliwe w swoim życiu, a rodzice wydaje się że mimochodem realizują jakiś swój własny plan...


MaGa: Ojciec, dodajmy że konserwatywny deputowany, szanowany obywatel, nigdy nie był dla nich tym, który by dawał dużo ciepła, serdeczności. Raczej kojarzy się z chłodnym autorytetem, wymagającym i popychającym w kierunku, który jest zgodny z jego oczekiwaniami. Teraz jest umierający, jednak przed śmiercią pragnie scalić rodzinę, która dotychczas nie mogła jakoś znaleźć wspólnego języka.

sobota, 18 stycznia 2025

Dalej jazda! czyli tych lat nie odda nikt

Czy to nasze kino się trochę zmienia, czy to ja jakoś podświadomie szukam takich produkcji, gdzie mogę zobaczyć aktorów, którzy towarzyszyli mi od najmłodszych lat i których uwielbiam? W każdym razie cieszę się że takie produkcje powstają, nawet jeżeli nie są wolne od wad. Z wiekiem nie traci się talentu, szkoda więc że ról coraz mniej, a potem to już tylko takie "charakterystyczne" zostają. A jednak cudownie że niektórzy potrafią podjąć tą rękawicę i pokazać bez retuszu jak teraz wyglądają. Przecież starzenie się jest czymś jak najbardziej naturalnym i trzeba to pokazywać. Z różnymi obliczami tego okresu - i tym, że coraz częściej doskwierają różne choroby i słabości, ale i tym, że wciąż można czerpać radość z życia.

Trochę o tym jest ten film. Dzieci w naturalny sposób chcieliby zapewnić rodzicom opiekę, jakoś zadbać o ich bezpieczeństwo, by wciąż się nie martwić i nie musieć zaglądać, a starsi chcieliby kontaktu i odwiedzin, ale chcą też żyć tak jak się przyzwyczaili, w swoim domu, a nie w żadnym ośrodku. I dlatego choć Józio (Marian Opania) jest świadom tego, że Ela (Małgorzata Rożniatowska) ma chorobę Alzheimera i coraz trudniej mu się nią opiekować, wciąż broni się przed tym, by przyznać się do własnej bezradności. Chciałbym po prostu z nią być do końca, póki jeszcze kojarzy. Choć jest nerwusem i ma swoje za uszami, wciąż ją kocha, a może nawet bardziej za to, że z nim wytrzymała.

Pas Ilmarinena - Marcin Mortka, czyli wyprawa straceńców

Wieczorem może jeszcze dorzucę film, ale póki co zgodnie z niepisaną tradycją sobota to czas na fantastykę.

Dziś może niekoniecznie będzie to czysta fantastyka, bo to bardziej powieść wojenna, przygodowa, awanturnicza, ale ma przecież wątki paranormalne, które są w niej dość istotne. Zresztą Marcin Mortka niejednokrotnie udowadniał, że ma lekkie pióro i potrafi łączyć różne konwencje. Tym razem sięgnął po mało nam znany fragment historii jakim był atak ZSRR na Finlandię i opór na jaki się natknęli Rosjanie. Na bazie tego jednak, jak to on, rozpisuje akcję ratunkowej, która nosi znamiona dość szaleńczej, brawurowej, w dodatku dodaje do tego trochę magii, tajemnicy, humoru... Niby można rozpoznać styl Mortki, lekturę połyka się błyskawicznie, natomiast może zaskakiwać tło, które jest trochę bardziej realistyczne i surowe. W kontekście agresji na Ukrainę (zdaje się że ze sprzedaży część idzie na pomoc dla ofiar), jeszcze bardziej zaciskają nam się pięści ze złości na bezmyślną żądzę władzy tyranów, którzy szafują życiem tysięcy ludzi jak by to była jakaś gra. Napaść, podporządkować, narzucić swoją dominację, a koszty nie są istotne, choćby naród przymierał głodem z powodu zbrojeń. 


Jest więc ciut poważniej, ale nie zabraknie szalonych pomysłów. Jak choćby biblioteka artefaktów, które mają magiczne moce, gromadzonych przez grupę ludzi, raczej nie pragnących ujawnienia. Córka jednego z nich właśnie wykonywała misję na zlecenie ich organizacji, badając wierzenia ludów Finlandii, ucząc się od szamanów ich metod uzdrawiania. Saamowie niby w nosie mają państwa, granice, byle ich zostawić w spokoju, jednak nie zamierzając być zupełnie bierni wobec napaści wroga, który porywa ich kobiety. To samo może grozić również Brytyjce.

piątek, 17 stycznia 2025

Rok zająca - Arto Paasilinna, czyli wzywa się do powrotu do dawnego stylu życia

Wciąż mieszam w szkicach notek, przestawiam kolejność, ale obiecane wpisy o Mleczarzu, Końcu Marty Hermanowicz, serialu Zachowaj spokój pewnie lada chwila. A że mam więcej znowu materiału niż te 14 dni jakie zostały w styczniu, to pewnie teatralne wpisy pojawią się dopiero w lutym, za to wrzucę jeszcze jedną nowość kinową i może "Wzgórze psów" z Netlfixa. 

A na razie kontynuuję przygodę czytelniczą z Arto Paasilinnem. Po "Las powieszonych lisów" (kliknij a przeczytasz co napisałem) stwierdziłem, że trzeba odgrzebać na półce książkę, którą kiedyś otrzymałem i trochę o niej zapomniałem. "Rok zająca" ma w sobie chyba jeszcze większą dawkę dość absurdalnego humoru i połyka się to nawet szybciej i przyjemniej. Nawet nie za bardzo wiem do czego to porównać, bo choć może kojarzyć nam się to z humorem czeskim, to jednak klimat jest ciut inny (i nie chodzi jedynie o temperaturę). Bohater nie jest tak podporządkowany losowi jak np. Szwejk, on po prostu w którymś momencie postanowił płynąć "pod prąd". Uznaje bowiem, że dotychczasowe życie go znudziło, z żoną od dawna się nie dogaduje, w pracy dziennikarza już niewiele go kręci. Może by więc tak po prostu wybrać życie tułacza, nie przejmując się tym co będzie jutro?


A impulsem do tego stało się jedno, wydawałoby się mało znaczące zdarzenie - gdy z kolegą jechali na kolejne zlecenie, potrącili zająca. Kaarlo Vatanen postanowił wysiąść, sprawdzić co się z nim stało i się nim zaopiekować, a kolega zniecierpliwiony pojechał dalej. Nie pozostało nic innego jak spędzić noc w lesie. A skoro jedna okazała się taką odmianą w jego życiu, dała mu jakiś oddech, po niej nastąpiły kolejne przygody.

czwartek, 16 stycznia 2025

Niespodziewany powrót, czyli czemu nie potrafisz cieszyć się życiem

Lada chwila kolejne przedstawienie z Danielem Olbrychskim i znowu do tekstu belgijskiego pisarza Serge'a Kribusa, który podobno po tym jak zobaczył Niespodziewany powrót, pisał już z myślą o naszym aktorze. Notka pewnie w lutym :)

A dziś o Niespodziewanym powrocie. Miałem okazję zobaczyć w obsadzie Tomasza Karolaka, bo zdaje się że w wersji poza warszawskiej częściej pojawia się Kamil Kula. Być może ciekawie byłoby zrobić porównanie, bo choć Karolak bardzo pasuje mi do swojej roli, to chwilami jakby trochę z niej wychodził, jakby ze śmiechem partnerował Olbrychskiemu, ustępując mu świadomie pola.

To spotkanie ojca i syna. Po długim czasie, więc sporo między nimi jakichś pretensji, niedomówień, żalu. W dodatku dla młodszego z nich to trudny czas - rzuciła go kobieta, stracił pracę, a tu jeszcze pojawia się ojciec i nie dość że oczekuje szczerych rozmów, to jeszcze zapowiada że wprowadza się na dłuższy czas.

środa, 15 stycznia 2025

Piąty akt - Wojciech Wójcik, czyli przecież było zupełnie inaczej

Kryminalna środa i mam dylemat czy dawać książkę czy serial, bo trochę się tego uzbierało. Na dziś wybieram jednak kolejną powieść Wojciecha Wójcika. Jak możecie zobaczyć w spisie przeczytanych na górze to nie jest pierwszy tytuł tego autora jaki wpada w moje ręce i podobają mi się jego pomysły na łączenie przeszłości z konsekwencjami, które czasem pojawiają się po wielu latach. Zło nie da się zupełnie ukryć, a gdy wyjdzie na jaw, czasem może to przynieść dość zaskakujące owoce.

Tym razem od początku pojawił się uśmiech na mojej twarzy, bo w "Piątym akcie" bohaterowie mocno związani są z Akademią Teatralną, gdzie czasem bywam na spektaklach a choć nie wszystkie postacie są prawdziwe, to znajdziemy jednak trochę fajnych nawiązań do historii polskiego kina i teatru. A do tego oczywiście jak w porządnym kryminale: zagadka, morderstwo i śledztwo.

wtorek, 14 stycznia 2025

Historie ku pokrzepieniu, czyli Czekam aż stanie się coś pięknego i Batalion 6888

No i mam coś dla Was muzycznego z zupełnie innego bieguna, ale musicie poczekać tydzień na kolejną notkę z dźwiękami :) Wspomnę jedynie, że to będą dźwięki które kojarzą się mocną z Drogą. 


Tak od dłuższego czasu na Notatniku już jest, że wtorki są przeznaczone na filmy. Zwykle to propozycje dla wytrawnych kinomaniaków, ale raz na jakiś czas można podrzucić coś z głównego nurtu, prawda? Takie historie dla każdego. Co to łezkę można uronić, wzruszyć się, nawet jeżeli sam film daleki od arcydzieła i szybko się o nim zapomni. Dziś aż dwie takie produkcje z Netflixa.

Obie opowiadają o mało znanych wydarzeniach historycznych, obie nawiązują do II wojny światowej, choć akcja filmu włoskiego odbywa się tuż po jej zakończeniu. Wtedy to zarówno Niemcy jak i Włochy mocno doświadczyły kryzysu, wręcz głodu, co początkowo było ignorowane raczej przez świat, bo wszyscy traktowali to jako konsekwencje ich agresji, zajmując się ofiarami, a nie nimi. "Czekam aż stanie się coś pięknego" to historia opowiadana z perspektywy dziecka, dla którego bieda, życie na ulicy, kombinowanie to całe dzieciństwo. Rodzice niewiele mogli im zaoferować, szczególnie jeżeli matka została bez mężczyzny w domu. Nawet jak by znalazła pracę, dostawałaby by dużo mniej, bo pracy kobiet nie doceniano. 

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Heavy Lifting - MC5, czyli ale jak ponad 50 lat

Będę starał się w tym roku zadbać o to żeby w poniedziałki pojawiała się jakaś muza, bo w ubiegłym roku było jej mało. Cóż, teatry, książki i filmy poczekają w dłuższej kolejce :)

Dziś weterani. I to zdziwienie gdy po 53 latach od ostatniej płyty, nagle pojawia się zapowiedź nowego krążka. Powroty są modne, więc czemu nie, jeżeli panowie wciąż nieźle wywijają na strunach. Nie jest to płyta przełomowa, ale trzeba przyznać, że jeżeli ktoś lubi dawnego hardrocka, takie granie na pograniczu metalu, ostrego rock'n'rolla, lekko podrasowane nowocześniejszymi chórkami i pomysłami, będzie miał frajdę przy słuchaniu. 


Nazwa zespołu MC5 pewnie ze względu na to, że panowie mieli długą przerwę, przez niewielu dziś jest pamiętana, ale fajnie że postanowiono ich uhonorować wprowadzeniem zespołu do Rock & Roll Hall of Fame i namówiono na nagranie tego krążka. O tym iż faktycznie dla amerykańskiej muzy byli istotni, dowodem może być choćby lista gości, którzy razem z nimi weszli do studia.

niedziela, 12 stycznia 2025

Dzieci lwa - Marcin Meller, czyli chcesz zobaczyć prawdziwą wojnę?

Poprzednia powieść Marcina Mellera, choć nie rzucała na kolana, okazała się całkiem niezłym thrillerem sensacyjnym, ale najnowsza podoba mi się nawet bardziej. Może dlatego że mniej w niej schematów sensacyjnych, więcej czegoś co sprawia wrażenie własnych doświadczeń i emocji. Nie chodzi o to, że są tu wątki biograficzne, pewnie w obu powieściach znalazły się jakieś obserwacje i przeżycia, z czasów gdy autor jeździł w różne miejsca świata jako reporter wojenny. Oczywiście historie są wykreowane, mocno jednak czerpią z tego co Meller zna. W Dzieciach lwa, mam wrażenie, że jest tego więcej, również we wspomnieniach z czasów młodości (oj jak miło było powspominać Fugazi i całą tą muzę). Również sam pomysł na dramaturgię wydaje mi się tu ciekawszy, choć też może i nie ma takiej siły zagadkowości.

Oto znany dziennikarz, którego już zresztą poznaliśmy w poprzedniej książce, sympatyzujący z opozycją, zostaje zaatakowany w mediach, że przyczynił się do śmierci swojego przyjaciela. Jako dowód wrzucono w sieć krótki filmik, gdzie krzyczy do niego: zostań tu i umieraj. Dla Wiktora Tilszera to tragedia nie tylko wizerunkowa, ale i osobista - przecież pamięta tamte wydarzenia, wie co się wtedy działo, nie ma w sobie poczucia winy, ale jak ma się bronić?

sobota, 11 stycznia 2025

Bursztynowy miecz - Marta Mrozińska, czyli a dokąd to zmierza ta drużyna

Z drugim tomem każdego cyklu zawsze jest pewien kłopot - czytam go zwykle po jakimś od pierwszego, trzeba więc nie tylko utrzymać pewien poziom ciekawości czytelnika, ale nawet na nowo ją rozbudzić, sprawić by różne sprawy się przypomniały, a my rzucamy się całymi sobą w tą historię. 

Muszę przyznać, że choć Bursztynowy miecz Marty Mrozińskiej (o pierwszym tomie cyklu pisałem tak) odbiega trochę klimatem od części pierwszej, to na pewno wciąż moja uwaga jest utrzymana i z niecierpliwością wypatruję kontynuacji. Mam wrażenie, że to książka jakby przejściowa, po przygotowaniu do misji jaką była m.in. szkoła wojowników, po katastrofie jaką przyniósł najazd wrogów na jej ojczyznę, życie Bory totalnie się zmieniło. Pod opieką, czy lepiej powiedzieć to pod kontrolą swojej babki, która traktuje ją jako marionetkę, dziewczyna zaczyna rozumieć, że ma pewien dar i może go wykorzystać. Nie wie jeszcze jak, jest świadoma jednak że chce to zrobić na własnych warunkach. Stąd ucieczka, która dużo ją kosztuje i w której nie wszystko da się przewidzieć.