Niedawno ktoś zwrócił mi uwagę na to, że większość książek przeczytanych na Lubimy Czytać oceniam na 6 i czemu tak nisko. Otóż ocena 6 oznacza że książka jest "dobra" i nie rozumiem jak przy takiej ilości tytułów jakie czytam miałbym znajdować same lektury genialne, wyjątkowe, zachwycające - przecież nawet porównując je między sobą wiadomo, że trzeba jakoś to uwzględniać w ocenach. Na szczęście jednak mimo tylu kryminałów, thrillerów (praktycznie jeden za drugim) wciąż znajduję trochę autorów/książek, które dostarczają mi niesamowitej frajdy ze spokojnym sumieniem stawiam 7 albo i więcej.
Do nich mogę dopisać na pewno najnowszą powieść Bernarda Miniera. Francuski mistrz thrillerów kryminalnych powraca z drugim tomem nowego cyklu o Lucii Guerrero. O pierwszym pisałem tak - kliknij tu.
Znowu więc mamy Hiszpanię jako tło akcji, ale jest różnorodnie, bo tak naprawdę mamy aż dwa równoległe śledztwa. Sprawę mężczyzny porywającego i mordującego młode kobiety gdzieś na wybrzeżu w biednej Galicji, bohaterka musi zostawić, przekazując ją swojemu partnerowi. Sama musi zająć się pilnie morderstwem milionerki, bo przecież tą sprawą interesują się nie tylko media, ale i władze. Lucia ma więc dylemat, choć otwarcie nie przeciwstawi się przełożonym. Ma żal, że nikt nie przejmuje się losem kilku kobiet, nie ma poczucia by sprawa bogaczki była ważniejsza, choć angażuje się w nią z całych sił.
Wiadomo jednak - nowa ekipa, pozbierana naprędce, złożona w dużej mierze przez mężczyzn, którzy nie lubią być pod rozkazami kobiet, ona też przecież nie jest obdarzona jakąś wielką sympatią przez kolegów z policji. Owszem - szanują ją za rozwiązane sprawy, ale i są świadomi że często łamie regulamin, działa samotnie i sama prowokuje sprawcę, narażając i siebie i kolegów na niebezpieczeństwo.
Sprawa którą Lucia dostaje nie jest jednak wcale tak oczywista jak mogło wydawać się oczywista. Po pierwszym morderstwie pojawiają się kolejne, a hasło im towarzyszące "Śmierć bogaczom" nagle staje się wiralem wokół którego wybuchają protesty społeczne przeciwko władzy i przeciwko policji. Zamiast współczucia dla ofiar, pojawiają się głosy - należało im się...
Madryt może nie jest więc tak klimatyczny jak Galicja, ale mrok wokół sprawy i nerwowa atmosfera fajnie podkręca atmosferę. Minier po prostu jest w tym dobry! I cholera, nawet jeżeli domyślasz się sprawcy i tak w napięciu czekasz na rozstrzygający finał i wcale on nie zawodzi. Co prawda może denerwować dość klasyczne rozwiązanie - idę samotnie za tropem, jakby policjant nie odrobił podstawowej lekcji na pierwszym roku swojego szkolenia, ale powiedzcie że to nie wywołuje dodatkowego dreszczyku :)
Ciekawa, intrygująca bohaterka, dobrze oddany obraz społeczeństwa w czasach kryzysu, gdzie emocje falują niczym w amplitudzie, nieźle pomyślana intryga (szczególnie w sprawie z Madrytu), do tego jeszcze pewien element otwierający całą historię na kontynuację i trzeci tom... Oj obyśmy nie musieli długo czekać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz