czwartek, 11 czerwca 2015

Autor widmo, czyli prawdę także można wykreować


Mam trochę zaległości z ostatnich lat, rzadko chodzę do kina, w sieci nie zawsze chce się na coś polować, bo to i przyjemność niewielka (jakość), więc oprócz różnych staroci, które uwielbiam, wciąż wypatruję tytułów z listy do obejrzenia, którą sobie prowadzę na Filmwebie. Nie muszę skakać po kanałach, skoro wszystko mam w jednym miejscu. 
I dzięki temu mam kolejny film Romana Polańskiego na koncie. Kiedyś kręcąc Frantic, pokazał już, że nie boi się poruszania w obszarze sensacji, akcji i moim zdaniem Autorem Widmo po raz kolejny udowadnia, że jest świetnym reżyserem. 
Być może jest to w dużej mierze zasługa scenariusza (i książki Harrisa), ale w kinematografii zdarzały się przypadku spieprzenia nawet najlepszego materiału literackiego. Polański naprawdę radzi sobie dobrze. Nie jest to oczywiście kino akcji, sporo jest dłużyzn, ale to chyba nawet wychodzi temu obrazowi na dobre. Dzięki temu nie jest sztampowy, a reżyser po raz kolejny może bawić się tak lubianymi przez siebie motywami osaczenia, samotnego poszukiwania rozwiązania zagadki, zagrożenia. 


Oto pisarz (Ewan McGregor), który przyjmuje zlecenie na to by pomóc napisać (zredagować po tym jak w tajemniczy sposób zginął jego poprzednik) biografię byłego premiera (Pierce Brosnan). Tuż po przyjęciu zlecenia i udaniu się na wyspę, gdzie spędza czas ów polityk, wybucha potężna afera medialna - były premier jest oskarżony o to iż za jego zgodą były łamane prawa człowieka i torturowani byli ludzie podejrzewani o terroryzm. Od razu staje nam przed oczyma Tony Blair - prawdziwy premier Wielkiej Brytanii, który swoją uległością wobec Stanów Zjednoczonych i wciągnięciem swego kraju w wojnę w Iraku, nie zaskarbił sobie raczej dobrej pamięci u swoich rodaków. Wracają pytania o metody walki z terroryzmem, tło jest więc jak najbardziej współczesne, to nie jest jakaś afera polityczna, która była nam kompletnie obca. 
Autor widmo - ma ciężki orzech do zgryzienia, bo wydawca go ciśnie by pisał szybciej, a sam bohater jakoś miga się od rozmów i najchętniej unikał by tych tematów, które dla pisarza wydają się najbardziej ciekawe. Pozostaje więc dłubanie samemu w różnych źródłach, by znaleźć choć trochę "mięsa" i niespodzianek, które mogłyby zainteresować czytelników.

O ile początkowo poruszał się trochę w próżni, zaskoczony dziwnymi zasadami bezpieczeństwa, to im dłużej trwa jego zlecenie, tym mniej rozumie, a coraz bardziej się boi. 
Ciekawy thriller, a w dodatku to smakowite zakończenie!

8 komentarzy:

  1. Bardzo go lubię. Nie tylko za Ewana (choć również za Ewana). Ma fajny klimat. Wietrzny, literacki i ta polityka tutaj tak mnie nie drażni (a nie przepadam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie fajny klimat, taki trochę jak z Finchera - zagrożenie, ale nie wprost...

      Usuń
  2. Ostatnio trafiłam przypadkiem w TV i film mnie wciągnął. Wydaje mi się, że właśnie dłużyzny niektórych scen i w sumie brak jakiejś super akcji budowały współpoczucie strachu z bohaterem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużą zasługę w budowie klimatu tego filmu ma muzyka Alexandre Desplata - pulsująca, motoryczna, nerwowa ale nie atonalna. Bezbłędnie tworzy nastrój zagrożenia i znakomicie dynamizuje film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt, aż ciekaw jestem czy ten Pan robił muzykę do innych filmów, muszę sprawdzić

      Usuń
  4. Kupiłam ten film jakiś czas temu, ale jakoś nie mogę się zebrać do jego obejrzenia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam. Podobnie jak Kolekcjonera, który ukazał się właśnie w kioskach jako dodatek do jakiegoś pisma

      Usuń